Po bandzie (4): Finansowy zawrót głowy

- Gdyby przyjrzeć się temu, co zawierają przeprowadzone w klubach audyty, to Orzeł Łódź nie powinien istnieć - pisze w swoim najnowszym felietonie "Po bandzie" Witold Skrzydlewski.

 Redakcja
Redakcja

Jest wiele rzeczy, których w polskim żużlu nie rozumiem i nawet nie próbuję zrozumieć. O wielu tych kwestiach można by teoretycznie porozmawiać podczas spotkań prezesów klubów. Powiem jednak szczerze, że one do końca nie przebiegają tak, jakbym oczekiwał. Na początku powinniśmy zaprosić dziennikarzy i przedstawić im porządek naszych prac. Później należy jednak przedstawicielom mediów podziękować i zacząć dyskusję. U nas to wyglądało trochę inaczej i w mojej ocenie nie tak jak powinno.

Przy omawianiu merytorycznych spraw powinniśmy być w swoim gronie. Poza tym, apeluję do moich kolegów prezesów o jedną rzecz: Panowie, więcej odwagi!

Po co ten audyt?

Gdybym powiedział, że na naszych spotkaniach nie ma w ogóle dyskusji, to bym skłamał. Ostatnio chciałem, żeby panu Witkowskiemu została przekazana pewna propozycja. Sugerowałem, że może warto zrezygnować z przeprowadzania audytu, który niedawno mieliśmy w polskich klubach. To rozwiązanie generuje koszty i moim zdaniem to pieniądze wyrzucone w błoto. Apelowałem o to, bo wcześniej mieliśmy całkiem skuteczny system.

Wcześniej każdy klub musiał posiadać od zawodnika "kwit", że ten nie zalega mu żadnych pieniędzy. Tak samo trzeba było mieć zaświadczenie z ZUS-u czy Urzędu Skarbowego. Jeśli dzierżawiło się od jakiegoś podmiotu stadion, to również konieczny był dokument, który poświadczał brak zaległości finansowych. Na tej podstawie było wiadomo, jaka jest kondycja klubu.
Witold Skrzydlewski krytykuje przeprowadzanie w polskich klubach audytów finansowych Witold Skrzydlewski krytykuje przeprowadzanie w polskich klubach audytów finansowych
Co wiemy tymczasem z przeprowadzonych audytów? Że jeden czy drugi klub nie ma racji bytu, ponieważ nie generuje odpowiednich dochodów. Gdyby w ogóle stosować kryteria, według których był przeprowadzony audyt, to 90 proc. klubów należałoby dziś wykreślić. Trzeba wziąć pod uwagę, w jakich realiach działamy w żużlu. Kluby w dużej mierze utrzymują się dzięki pomocy wielu "zakręconych ludzi". Oni przeznaczają na ten sport pieniądze, to dla nich pasja i ich działanie nie jest podyktowane chęcią zysku.

My się tymczasem bawimy w jakieś gierki i inne dziwne ceregiele. Tymczasem sprawa była banalna. Zawodnik podpisuje kwit, o którym mówiłem lub tego nie robi. Jeśli się na to decyduje, a klub zalega mu kasę, to do kogo on powinien mieć później pretensje? Tylko do siebie.

Zaproponowałem powrót do sprawdzonego rozwiązania i usłyszałem od razu, że nie będzie na to zgody. Myślę, że trzeba było chociaż spróbować. Pan Szymański powinien był przynajmniej spróbować o tym rozmawiać. Gdyby zgody nie było, to w porządku, mówi się trudno. Z góry jednak wiedzieliśmy, co nam ktoś odpowie.

Nasz przedstawiciel, czyli pan Szymański wolał podejść do tematu w ten sposób. A kto wie, jakby to wyglądało, gdyby wszystko zostało przedstawione w racjonalny sposób i poparte sensownymi argumentami.

Jasne, do takiego działania było też potrzebne poparcie klubów. Ale jako ciekawostkę powiem, że przykładowo Lokomotiv Daugavpils popierał mój pomysł. Oni musieli zapłacić ponad osiem tysięcy złotych za audyt. Ktoś powie, że to drobny wydatek, ale właśnie suma takich kwot, daje później kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy, które można wydać inaczej.

Powiem więcej - na podstawie audytu Orzeł Łódź nie ma prawa istnieć. Ja jednak uważam, że ważniejsze są inne kwestie. Liczy się to, żeby zawodnik nie przyszedł do klubu i nie zaczął krzyczeć, że nie dostał kasy i czuje się oszukany. Ale my wymyślamy inne rzeczy...

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×