Robert Noga - Moje Boje: "Dziki" Nicki?

Rok 1997 i finał Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów w czeskiej wiosce Mseno. O tytuł walczy zdolny polski junior Rafał Dobrucki.

W tym artykule dowiesz się o:

Zdobywa w sumie srebro, ale chyba bardziej od ceremonii dekoracji zapamiętał przedostatni wyścig w turnieju zasadniczym. Chyba nigdy wcześniej żaden rywal nie obszedł się z nim tak brutalnie i to dwa razy. Za drugim razem walnął centralnie w motocykl Polaka, powodując koszmarnie wyglądający wypadek. Ledwo żywy "Rafi" dotrwał do końca właściwie jedynie hartem ducha. A mechanicy obydwu teamów wymienili uprzejmości przy pomocy rąk. Rywalem Polaka był wówczas krewki młodzian z Danii. Nazywał się Nicki Pedersen i zasłynął w tamtych latach głównie z faktu, że cztery razy próbował sięgnąć po koronę najlepszego na świecie juniora i cztery razy startując w finałach tej imprezy musiał obejść się smakiem, ba ani razu nie zdobył nawet medalu. Powetował to sobie w późniejszych latach w rywalizacji seniorów.

Cztery lata po wspominanym finale w Mseno Nicki Pedersen był już znanym zawodnikiem światowej czołówki. Znanym z dynamicznej, ofensywnej jazdy, ale także z jazdy niestety często brutalnej, bez poszanowania dla rywali. W turnieju Challenge Grand Prix w słoweńskim Krsko doszło do zaskakującej sytuacji. Oto po wyścigu, w którym Duńczyk woził po bandzie Scotta Nichollsa, Anglik podjechał do niego i wywijając gwałtownego bączka zdmuchnął z motocykla niczym płomień świecy nie spodziewającego się niczego złego Pedersena. Nicki spadł na tor, a czyn Nichollsa, bardzo przecież niesportowy, wywołał wręcz ekstazę radości na trybunach. Bo kibice uznali to za pewnego rodzaju akt sprawiedliwości, może samosąd, ale jednak coś co się Duńczykowi za jego niebezpieczny styl jazdy, po prostu należało. Podobnie myślał chyba nawet sędzia, bo nie przypominam sobie, aby Anglik za to co zrobił był jakoś szczególnie ukarany. I tak można by wymieniać i wymieniać.

Aż dziw bierze, że nikt nie wpadł jeszcze na pomysł, aby utrwalić powiedzmy top-10, najbardziej mrożące krew w żyłach akcje Duńczyka, ochrzczonego przez kibiców ksywą "dzik". Jednocześnie Nicki nie raz i nie dwa pokazywał, że przegrywać nie lubi i potrafi dać, nazwijmy to tak: niekonwencjonalny upust swojej frustracji, zarówno w parku maszyn, jak i na torze. Kiedyś podczas meczu ligowego Unii Tarnów z RKM Rybnik oberwało się od niego młodemu wówczas Januszowi Kołodziejowi "po kasku". Sędzia, bodajże Marek Czernecki nie zastanawiał się długo i wyrzucił Duńczyka z toru do końca zawodów za niesportowe zachowanie. Piszę o tym wszystkim, bo jeszcze się na dobre sezon nie rozpoczął, a z Leszna nadeszły przykre informacje, że podczas sparingu, czyli de facto treningu dwóch zawodników z Tarnowa Janusza Kołodzieja i Mateusza Borowicza po starciu z Pedersenem trzeba było zawieźć na obserwacje do szpitala. Oczywiście daleki jestem od wskazywania winnego całej sytuacji, to zawsze wzbudza kontrowersje, komentarze na ten temat ludzi, którzy oglądali incydent na żywo na stadionie lub na wideo wskazują na to niezbicie. Potyczka była treningiem punktowanym tak więc nie było na niej sędziego, który w oparciu o swoje doświadczenie i przepisy oczywiście określiłby zasób winy. Ale faktem jest, że oto zdarzył się kolejny incydent z udziałem zawodnika, który zapracował na taką opinię jaką ma. W efekcie podczas każdej utarczki na torze z jego udziałem to on właśnie jest najczęściej wskazywany jako winny.

Nicki Pedersen, nie ulega to dla mnie żadnej wątpliwości, to wielka sportowa klasa i wielka osobowość światowego speedwaya. Obserwując jego zachowanie prywatnie, poza torem robi wrażenie spokojnego faceta. Co dzieje się pod jego kaskiem kiedy wsiada na motocykl, oto jest pytanie? Dlaczego rywale z toru w nieoficjalnych rozmowach narzekają na jego styl jazdy uznając go za groźny, ale generalnie brak im stanowczości i konsekwencji, aby coś z tym fantem zrobić? Oto pytanie jeszcze bardziej interesujące. A może to problem głównie kibiców, albo nie istnieje w ogóle tylko Robert Noga tak sobie histeryzuje? Jeśli błądzę, to przepraszam.

Robert Noga

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: