Po bandzie (6): Kasa za żużel w "okienku" - czy będziemy płacić już zawsze?

- Jeśli ktoś dostał coś za darmo, to nie oczekujmy, że za rok będzie chciał płacić za prawa do transmisji - pisze w swoim najnowszym felietonie o transmisjach PLŻ w TVP Sport Witold Skrzydlewski.

Żużel w okienku

Podkreślam, że byłem za tym, żeby umowa z telewizją została podpisana. Promocja w "okienku" jest bardzo ważna. Jeśli danej dyscypliny nie ma w telewizji, to można powiedzieć, że tak naprawdę się o niej nie mówi. Miałem jednak uwagi, które dotyczyły sponsora, bo nazwa ligi została oddana za niewielkie pieniądze.

Na moje uwagi w tej kwestii na łamach SportoweFakty.pl odpowiadał już zresztą pan Adam Krużyński czy redaktor Robert Noga. Jedną rzecz jeszcze raz powtórzę. Jeśli był temat szukania sponsora na te 500 czy 600 tysięcy, to należało o tym wszystkie kluby powiadomić. Powiem szczerze, że według mnie nie ma tańszej reklamy własnej firmy w telewizji.

Panowie twierdzą, że dyskusje na ten temat były? Być może, ale między kimś innym, bo Orzeł Łódź wcześniej o tym nie wiedział. Jeśli pan Krużyński uważa, że jest inaczej, to mija się w tym momencie z prawdą. Przeproszę go, jak mi udowodni, że mówił mi o tym wcześniej. Tymczasem niech nikt nie opowiada mi bajek, bo je się czyta dzieciom na dobranoc, a nie serwuje dorosłemu facetowi.

Teraz wszystko zależy od tego, jaką oglądalność będzie mieć nasz produkt, czyli Polska Liga Żużlowa. Później będzie liczyć się sprawność działania. Poza tym, nie wierzę w cuda. Jeśli ktoś dostał coś za darmo, to nie oczekujmy, że za rok będzie chciał płacić za prawa do transmisji. Nie bądźmy naiwni. Tu sytuacja jest o tyle trudniejsza, że to liga komuś zapłaciła. Proszę zauważyć, że piłka nożna nigdy nie rozpoczynała od płacenia telewizji. Może czasy się jednak zmieniły? Żużel to w końcu inny produkt. W każdym razie, teraz liczą się widowiska. Jeśli one będą piękne i przyciągną ludzi do "okienka", to może coś z tego będzie.

Czy kluby skorzystają na umowie z telewizją? Trudno powiedzieć, bo nie wiemy, jakie mecze będą pokazywane. W tej chwili ciężko ocenić, czy nasze spotkanie zostanie wytypowane. Może być tak, że ani razu nie będzie transmisji z udziałem Orła. Jeśli jednak scenariusz będzie bardziej optymistyczny, przyjedzie telewizja, a w dodatku będzie zacięte do ostatniego biegu widowisko, to sukces odniesie każdy reklamodawca, który zobaczy się w ogólnopolskiej telewizji. Orzeł też może skorzystać na tej całej zabawie. Tak więc to nie jest tak, że się tylko czepiam i szukam dziury w całym. W końcu podpisałem umowę.

Mam jednak swoje uwagi i o nich mówię. Bardziej cieszyłbym się, gdybyśmy za te transmisje dostali jakąś kasę. Tymczasem może się okazać, że będzie odwrotnie i stracimy. Przez mecze w telewizji na trybunach może zasiąść przecież mniej fanów. Kibic jest dziś wygodny. Po co ma wydać kasę, jak może kupić sobie browara, upiec kiełbaskę i zobaczyć widowisko nie wychodząc z domu. Z drugiej strony przed telewizorem nie ma takiej adrenaliny jak podczas oglądania spotkania na stadionie. Nie ma też tego zapachu, dla którego wielu przychodzi na żużel.

Więcej luzu w Rybniku

Moim ostatnim felietonem najwyraźniej bardzo dotknięty poczuł się prezes rybnickiego klubu. W komentarzach wyzwało mnie też wielu kibiców i trochę tego nie rozumiem. W czym jest problem? Ja nie byłem złośliwy w stosunku do Rybnika i nie zamierzam być. Szanowni Państwo, zbliża się sezon, a więc trwają dywagacje, jak będzie on przebiegać i kto zakończy rozgrywki na której pozycji w tabeli. Ja również mam swoje przemyślenia i mam do nich prawo. Czy one się sprawdzą? Nie wiem, bo to tylko sport. Ale czy to powód by się obrażać? Ktoś może przecież typować, że ostatni będzie mój Orzeł. Co wtedy? Trzeba się zaraz tak spinać? Każdy ma prawo do własnych przemyśleń, nic w tym złego. Tym, którzy twierdzą, że to Łódź spadnie, mogę odpowiedzieć tylko jedno - macie prawo tak sadzić, a ja się o to nie obrażam.

Rybniczanie po moim tekście trochę za mocno się "napompowali". Niepotrzebnie. Więcej luzu panowie, bo to ma być jednak też zabawa. Ja nikogo nie obraziłem. Uważam zresztą, że mam prawo powiedzieć, co myślę. W przeciwieństwie do wielu prezesów daję na ten sport własne pieniądze. A pan Mrozek za swoje nie rządzi. Tymczasem, jak się okazuje, to jemu brakuje do tego wszystkiego dystansu. A szkoda, bo on się czasami w życiu i w biznesie przydaje. Nie ma jednak afery. Nie budujmy teraz dziwnej atmosfery wokół naszych klubów. Niech to będzie ciekawy sezon ze zdrowymi emocjami.

Witold Skrzydlewski

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: