Andrzej Witkowski wiceprezydentem FIM

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Andrzej Witkowski został wybrany wiceprezydentem FIM. To ogromne wyróżnienie zarówno dla prezesa Polskiego Związku Motorowego jak i polskiej federacji. Wyboru dokonano podczas kongresu FIM w Durbanie.

W tym artykule dowiesz się o:

- Prezes Witkowski został wybrany wiceprezesem Międzynarodowej Federacji Motocyklowej (FIM) w pierwszej turze. Uzyskał największą liczbę głosów spośród sześciu kandydatów. Wiceprezesów FIM jest sześciu, przy czym co dwa lata następuje reelekcja trzech z nich. Ich kadencja nie kończy się zatem w tym samym czasie. Ma to związek z tym, że pewne sprawy wymagają zachowania pewnej ciągłości. Stąd wybory trzech spośród sześciu wiceprezesów FIM następują co dwa lata - powiedział dla SportoweFakty.pl Andrzej Grodzki.

Członek prezydium Zarządu Głównego PZMot przedstawił również najważniejsze sprawy, jakimi zajmowano się podczas kongresu FIM. - Kongres składa się z posiedzenia głównego i posiedzeń komisji oraz paneli. Na posiedzeniu głównym tak zwane stare kraje mają prawo do dwóch głosów. Pozostałe kraje po jednym. Na nim głosowane są najważniejsze sprawy dla FIM czyli takie jak między innymi kalendarze poszczególnych imprez. Na posiedzeniu głównym dokonywane są również zmiany w regulaminach, które obowiązują wszystkie federacje. Posiedzenie główne przyjmuje również sprawozdanie z roku poprzedniego i na nim udzielane jest tak zwane absolutorium. Ważnym punktem posiedzenia głównego jest również przyjęcie budżetu na kolejny rok - opisał szczegóły posiedzenia FIM Grodzki.

Zdaniem członka prezydium ZG PZMot wybór Andrzeja Witkowskiego na wiceprezydenta FIM to bardzo duże wyróżnienie dla polskiej federacji. - Polska ma swoje miejsce w FIM. Bez fałszywej skromności możemy powiedzieć, że jesteśmy organizatorami najlepszych na świecie imprez żużlowych. Ale PZMot to nie tylko żużel. Organizujemy również liczne rajdy i imprezy rangi Mistrzostw Świata i Europy. Zostało to docenione i stąd prezesa Witkowskiego do władz FIM - powiedział Grodzki.

Po ostatniej kompromitacji organizatorów Grand Prix Niemiec pojawiły się głosy, że organizatorzy GP w Polsce są traktowani przez władze po macoszemu oraz, że stawiane są w stosunku do nich wymagania większe niż w stosunku do organizatorów z innych państw. Grodzki nie zgadza się z tą opinią. - Myślę, że to niesprawiedliwa opinia. Nikt tak naprawdę nie zwrócił uwagi na jeden zasadniczy fakt. Organizatorem GP Niemiec były BSI i IMG czyli główni organizatorzy całego cyklu. Tak jest w przypadku pięćdziesięciu procent imprez rangi GP. To oni jako organizatorzy wydawali odpowiednie dyspozycje – w tym również w zakresie przygotowania toru. Trudno zatem, aby mieli pretensje do samych siebie. Chodzi raczej o wyciąganie odpowiednich wniosków i nie powielanie błędów w przyszłości. Kalendarz Grand Prix został zatwierdzony, ale już teraz mogę powiedzieć, że pod dużym znakiem zapytania stoi GP Australii. Impreza musi się bilansować pod kątem przychodów i kosztów. Przed GP Niemiec organizatorzy sprzedali zaledwie 1200 wejściówek. To bardzo mało. Może dojść także do zmiany organizatora GP Niemiec, bo słyszałem, że współpraca z osobami zarządzającymi obiektem nie układała się najlepiej. Może dojść nawet do przeniesienia tej rundy Grand Prix z Niemiec do innego kraju. Do wyboru pozostają także organizatorzy między innymi Grand Prix Włoch. W grę wchodzą Lonigo i Terenzano - wyraził swoją opinię na temat Grand Prix Andrzej Grodzki.

Grodzki nie zamierza wypowiadać się na temat konieczności stworzenia klubowych rozgrywek europejskich. - Nie wypowiadam się na ten temat, bo nie jest to przedmiotem działań FIM. W tej chwili zajmują się tym Unie Kontynentalne. Wcześniej kiedy ich nie było FIM organizowała imprezy większej rangi. W tej chwili nie leży to w jej kompetencji - zakończył Grodzki.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)