W okresie zimowym Piotr Świderski podpisał kontrakt ze Stalą Gorzów, odrzucając propozycje kilku innych klubów. "Świder" nie miał zapewnionego miejsca w składzie, jednak skuteczna postawa w treningach punktowanych sprawiła, że trener Piotr Paluch zaufał 30-letniemu zawodnikowi.
Świderski odpłacił się za zaufanie już w pierwszym meczu ligowym. Na dobrze sobie znanym torze we Wrocławiu zdobył 10 punktów i bonus, znacznie przyczyniając się do wygranej Stali z Betard Spartą Wrocław 50:40. - Kolejny raz jestem nie po tej stronie barykady (śmiech). Cieszę się z mojego występu, ale przede wszystkim drużyny, bo w tych zawodach to się liczyło najbardziej. Wygraliśmy, i to na wyjeździe, więc to bardzo cieszy - powiedział po zawodach Świderski.
Występ "Świdra" mógłby być jeszcze lepszy, gdyby nie defekt motocykla w czwartej serii startów. - Nie wiem co się stało. Po prostu motocykl przestał mi zupełnie jechać. Miałem sporą stratę do rywali i zjechałem z toru i może sprzęt kompletnie nie odmówił mu posłuszeństwa, ale coś tam się stało i nie miałem prędkości - zdradził zawodnik z Gorzowa.
Świderski po raz ostatni startował w klubie z Wrocławia w sezonie 2011. Następnie wybierał oferty Wybrzeża Gdańsk oraz Startu Gniezno, jednak w każdym okienku transferowym powracał temat jego ponownego transferu do stolicy Dolnego Śląska. Czy w związku z tym nie obawiał się on powrotu na Stadion Olimpijski? - Żadnych potyczek słownych z działaczami z Wrocławia nie było. Mam prawo zmienić klub i tak też się stało. Jeśli ktoś ma do mnie żal o to, to go szczerze przepraszam, ale dzisiaj moją drużyną jest Stal Gorzów - stwierdził "Świder".
Zawodnik w gorzowskiej Stali w ostatnich sezonach miewał sporo problemów. Rok 2011 zakończył poważną kontuzją nogi, w sezonie 2012 startował w gdańskim Wybrzeżu, które miało problemy finansowe. Sytuacja powtórzyła się przed rokiem - "Świder" podpisał kontrakt ze Startem Gniezno, który spadł z najwyższej klasy rozgrywkowej z długiem na poziomie 3 mln zł. Czy w tej sytuacji żużlowiec potrzebował spokojnej zimy, w trakcie której mógł wszystko poukładać na nowo? - Bardzo dobrze czuję się w Gorzowie. To był dopiero pierwszy mecz, ale już sparingi dobrze wróżyły. Sprzęt jedzie, a ja dobrze czuję się na motocyklu, więc mentalnie zbudowany jestem pozytywnie. Myślę, że przygotowanie zimą było odpowiednie. Zarówno pod względem fizycznym, jak i sprzętowym. Wiadomo, że nigdy nie jest tak, że nie mogło być lepiej, ale jestem zadowolony - ocenił 30-latek.
Równocześnie zimą długo ważyły się losy klubu z pierwszej stolicy Polski. Ostatecznie zawodnicy reprezentujący Start w sezonie 2013 doszli do porozumienia z działaczami - spłatę zaległości rozpisano na kilka lat, ponadto żużlowcy musieli się liczyć z cięciem zarobionych na torze kwot. - Jest to nie fair, ale życzę, aby Start wygrzebał się z tych kłopotów. Nie mi oceniać kto narobił tych problemów finansowych i jak to się stało, że w ogóle do nich doszło. Nie chciałbym, żeby jakiś klub upadał i znikał z mapy żużlowej Polski, bo ten sport nie stoi tak mocno, żebyśmy mogli sobie na to pozwolić. Dlatego kibicuję Startowi, aby działał dalej, wygrzebał się z tych problemów. Na pewno jest to nie w porządku wobec nas zawodników, ale ja się już na tym nie skupiam. To jest dla mnie przeszłość, dzisiaj mam nowe tematy i nowe wyzwania - skomentował sytuację Świderski.
Dla Świderskiego nie był to pierwszy przypadek, kiedy musi czekać na zarobione pieniądze. W sezonie 2008 wychowanek klubu z Wrocławia był liderem I-ligowego RKM-u Rybnik, który po zakończeniu rozgrywek zalegał mu pieniądze niemal za wszystkie mecze. Czy żużlowiec jest w stanie przygotować się na taką sytuację? - Trudno to ocenić. Sam próbuję zawsze się przygotować na sto procent, ale nie ma co ukrywać, że finanse nie zawsze to umożliwiają, głównie pod względem sprzętowym - zakończył zawodnik.