Stanowisko miasta Częstochowy w sprawie Włókniarza

Ważą się losy Włókniarza Częstochowa. Przedstawiliśmy informacje, w których działacze Włókniarza winią władze miasta za brak kluczowych decyzji w zakresie klubu. Głos postanowili również zabrać przedstawiciele władz miasta.

- Dwukrotnie w ciągu minionego tygodnia członkowie zarządu klubu – prywatnej spółki żużlowej, formułują publicznie rozmaite oczekiwania, zarzuty, ale też i nieprawdziwe informacje. Mówiąc, że miasto nie chce angażować się w żużel, zapomniano oczywiście, że całkiem niedawno w stworzenie stadionu żużlowego na najwyższym poziomie Miasto włożyło ponad 24 mln złotych.

Zadziwiająca to strategia: rzucać komuś w twarz kamieniem i mówić, że robi się to po to, by być jego partnerem. Zapraszać na spotkanie przy Olsztyńskiej, po tym, kiedy spotkanie w większym gronie zostało wyznaczone. Jednocześnie zapraszać na rozmowy w drażliwych kwestiach prasę i polityków, co czyni z tego spektakl medialny, zamykający niekiedy możliwość rozwiązania w wielu delikatnych sprawach.

Jak wiadomo (choć wciąż nie wszystkim), samorząd nie może w myśl prawa finansować działalności prywatnej spółki prawa handlowego i zawodowego sportu. Może łożyć - i czyni to - na szkolenie młodzieży. Mówiąc "dajcie nam 1 mln zł i nazwijcie to jak chcecie, może być na promocję" mówi się de facto głośno wszem i wobec: "nie liczcie się z prawem - nas interesuje tylko kasa, a wasze spotkania z wymiarem sprawiedliwości czy RIO nas nie interesują." Gazety przecież czytają przy porannej kawie także przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości.

Mówiąc 1 mln mówi się – 2 mln, a może 3 a może 10 mln. AZS już słyszał o "prośbie" spółki żużlowej. Dlaczego nie należałoby wesprzeć taką samą kwotą siatkarzy, koszykarzy, lekkoatletów? Skąd jednocześnie wiadomo, że na 1 milionie dla żużla się skończy, bo przecież zawody, w których nie ma częstochowian a jedynie wysokopłatni zagraniczni zawodnicy, wielu kibiców nie przyciągają na trybuny. A co będzie, jeśli na koniec roku w kasie zabraknie do bilansu 2 mln złotych?

Zwoływanie przy Olsztyńskiej pilnego spotkania z radnymi, podczas gdy jest już ustalone, że w najbliższym czasie ma się odbyć spotkanie z działaczami żużlowymi, to nic innego, jak próba przeciwdziałania innemu spotkaniu, w większym gronie.

Jak zaprosić na spotkanie przy Olsztyńskiej, aby nikt z Urzędu nie przyszedł? Odpowiadam - zaprosić personalnie naczelnika wydziału przebywającego na urlopie, czyli pokazać figę wiceprezydentowi i prezydentowi.

Urząd Miasta chce być mediatorem między Stowarzyszeniem a Spółką, która od dwóch lat jest organizatorem zawodów ligowych. Uważamy, że nie można zaprzepaścić szkolenia młodzieży, czym zajmuje się Stowarzyszenie i sprowadzić tej dyscypliny sportu w Częstochowie tylko do wynajmu za duże pieniądze zawodowców z zagranicy. Chcemy rozmawiać o przyszłości żużla jako dyscypliny, o wspólnych inwestycjach w stadion i otoczenie stadionu, a nie łataniu bieżących braków finansowych w kasie. Uważamy, że stowarzyszenie i klub oraz UŚKS Speedway powinny się uzupełniać i sobie nawzajem pomagać dla dobra częstochowskiego sportu. Dlatego zapowiedzieliśmy radnym komisji sportu, że chcemy zorganizować merytoryczne i bardzo konkretne w treści spotkanie z udziałem Stowarzyszenia, Klubu, szkółki miniżużla i władz miasta na temat zasad współpracy, finansowania i przyszłości tej dyscypliny sportu w mieście. Takie spotkanie odbędzie się 7 listopada.

Przy okazji trzeba jednoznacznie zdementować nieprawdziwe informacje przekazane przez prezesa Mariana Maślankę na temat współpracy w jednej spółce i roli w tej spółce miasta Częstochowy.

Przed dwoma miesiącami prezes pisał o kłopotach finansowych spowodowanych świetnymi wynikami sportowymi. Teraz mówi coś równie kuriozalnego: że Klub chciałby spółkę z miastem non profit. Takie zjawisko nie występuje w przyrodzie. Spółkę powołuje się po to, by miała zysk i z tego się zarząd rozlicza. Non profit działa stowarzyszenie. Warto zadać pytanie czy to właśnie stosowanie ekonomii z czasów Hilarego Minca nie jest źródłem kłopotów naszego klubu.

Spółka Częstochowski Klub Motocyklowy "Włókniarz" a więc i główny sponsor klubu - proponowała jedynie wejście w spółkę, która prowadzi drużynę i bierze udział w startach ligowych. Główny sponsor klubu unikał rozmów związanych z zawiązaniem spółki celowej do wspólnych inwestycji na stadionie i wokół stadionu. Mimo, że miasto chciało wielokrotnie na ten temat rozmawiać, po prostu nie był zainteresowany partnerstwem w inwestycjach. Miastu chodziło m.in. o parking, budynek hotelowy z trybuną - czyli II etap rozbudowy stadionu. Kwestia współpracy padła ze strony spółki jedynie w przypadku zakupu telebimu, ale telebim na Miejskim stadionie nie może być prywatną własnością - musi być stałym wyposażeniem miejskiego obiektu i miasto samo go kupiło.

Trzeba tutaj wyjaśnić także kilka innych kwestii.

Giełdą towarową zawsze administrowało Stowarzyszenie, bo to ono przez wiele lat zajmowało się żużlem w Częstochowie, a nie prywatna spółka, która istnieje zaledwie od dwóch lat – i nic się w tej sprawie nie zmieniło. Stowarzyszenie szkoli obecnie młodzież, kupuje im motocykle do treningu.

Nie wiadomo co autorzy tekstu na stronie internetowej Klubu chcieli powiedzieć przez sformułowanie "odciążyć klub od kosztów najmu stadionu" bo spółka wynajmująca stadion na zawody po prostu przestała płacić miejskiej spółce powołanej do zarządzania obiektami sportowymi - MOSiR-owi. Chyba, że klub chce przejąć wielkie koszty jaki ponosi ta miejska spółka, po to by mogli startować na nim żużlowcy – 500 tys. złotych w skali roku.

Spółka Włókniarz płaci MOSiRowi za wynajem stadionu 5 tys. złotych za mecz. Nie jest to żadna wygórowana kwota za wynajem majątku wartego kilkadziesiąt milionów złotych. Wystarczą wpływy z 250 biletów...

Ireneusz Leśnikowski - rzecznik prasowy Urzędu Miasta Częstochowa

Źródło artykułu: