Cztery zwycięstwa i jeden remis - to bilans pięciu ostatnich spotkań ligowych SPAR-u Falubazu na częstochowskim torze. W rozgrywkach Ekstraligi jeźdźcy Lwów po raz ostatni pokonali na własnym torze ekipę spod znaku Myszki Miki w 2009 roku. W zeszłym sezonie Włókniarz pokonał Falubaz w drugim meczu o Puchar Fair-Play, lecz były to zawody towarzyskie. W Lany Poniedziałek częstochowianom nie udało się przełamać złej passy i zanotowali drugą porażkę w sezonie.
SPAR Falubaz przystąpił do meczu na SGP Arenie Częstochowa w swoim najmocniejszym składzie. Do zestawienia zielonogórskiego klubu powrócił Andreas Jonsson, który zastąpił Krzysztofa Jabłońskiego. Z kolei Lwy musiały sobie radzić bez Grigorija Łaguty i Michaela Jepsena Jensena. Mecz w Częstochowie dostarczył wielu emocji, a na torze niemal w każdym biegu było pełno walki. - Gratuluję drużynie Włókniarza, bo w osłabieniu stawiali nam poważny opór. Tor w Częstochowie jest takim torem, który preferuje danych zawodników. To nie jest obiekt, na którym liczy się tylko dobre wyjście spod taśmy. W Częstochowie zawsze były świetne widowiska. Uważam, że za samo to Częstochowa powinna dostać medal. Kibice mimo tej porażki mogą być zadowoleni, bo było wiele fajnych wyścigów - ocenił Dobrucki.
W pierwszej ligowej kolejce SPAR Falubaz przegrał na własnym torze z Grupą Azoty Unią Tarnów. Po tym spotkaniu zielonogórzanie nie ukrywali rozczarowania i chcieli zrobić wszystko, by jak najszybciej się zrehabilitować. - Po przegranym meczu z Unią Tarnów przemyśleliśmy kilka tematów i wyciągnęliśmy wnioski na treningach. Wyeliminowaliśmy wspólnie błędy. Cała drużyna nad tym pracowała i to jest fajne, że możemy o tym porozmawiać. Czasem nie są to miłe i przyjemne rozmowy, trzeba powiedzieć kilka rzeczy mniej popularnych. Wygraliśmy z Włókniarzem i to się liczy najbardziej - powiedział szkoleniowiec SPAR Falubazu.
W drużynie z Zielonej Góry słabszy mecz zanotował Aleksandr Łoktajew. Rosjanin wywalczył 4 "oczka" w czterech startach. "Sasza" nie mógł się odnaleźć na częstochowskim torze w drugiej fazie zawodów. - Musimy przeanalizować ten mecz, bo były drobne wpadki. Na pewno Aleksander Łoktajew mógł pojechać lepiej, bo zaczął bardzo fajnie, ale później nie odczytał dobrze tego toru. Komunikacja w zespole była dobra, ale jego silniki reagują trochę inaczej i nie znalazł optymalnych ustawień. Myślę, że "Sasza" sobie szybko z tym poradzi, bo to jest bardzo ambitny chłopak - przyznał Dobrucki.