Ireneusz Zmora z uznaniem o Kasprzaku: Tyrał jak wół, by osiągnąć sukces

Nie milkną echa znakomitego występu Krzysztofa Kasprzaka w Bydgoszczy. Prezes Stali Gorzów uważa, że żużlowiec zasłużył sobie na sukces ciężką pracą i przestrzega przed hurraoptymizmem.

Krzysztof Kasprzak potwierdził w sobotę wysoką formę, w świetnym stylu triumfując w turnieju w Bydgoszczy. Jego efektowne zwycięstwo ucieszyło szczególnie przedstawicieli Stali Gorzów, której barwy "Kasper" reprezentuje. Dla prezesa Ireneusza Zmory wygrana Kasprzaka nie była wielkim zaskoczeniem. - Sprawił nam dużo radości, ale ci, którzy są blisko niego, wiedzą, że na ten sukces tyrał jak wół - podkreśla Zmora. - Pracuje dużo więcej i intensywniej od innych zawodników, których osobiście znam. Krzysiek ma swoje marzenia, być może boi się o nich głośno mówić, i zdaje sobie sprawę, że one dzięki ciężkiej pracy mogą się ziścić. Nie popadajmy jednak w hurraoptymizm. To dopiero drugi turniej z dwunastu. Dlatego na razie chwalmy polskiego żużlowca do utraty tchu, lecz nie wybiegajmy za daleko w przyszłość. Trzeba jeszcze dopisać kolejne kartki do tej pięknej historii.

Sternik klubu z Gorzowa jako klucz do osiągnięć wskazuje wytrwałą pracę. - W sporcie stanowi ona 99 procent sukcesu, reszta to talent. Oczywiście nie wiemy, czy i kiedy eksplozja formy nastąpi. W przypadku Krzysztofa jej zalążki były widoczne jesienią zeszłego roku, gdy w doskonałym stylu rozprawił się z Nickim Pedersenem podczas meczu Polska - Mistrzowie Świata w Lublinie. To pokazało, że jako zawodnik ewoluuje i dziś można śmiało stwierdzić, że jego występ w Auckland nie był przypadkiem. Na naszych oczach rodzi się rasowy żużlowiec.

Kasprzak podpisując w 2011 roku kontrakt ze Stalą, liczył, że jego ówczesny kolega z drużyny Tomasz Gollob pomoże mu w sięgnięciu po złoto światowego czempionatu. - Tomek zdobywał tytuł w trakcie trzeciego sezonu startów w Stali, a przypomnę ten rok jest dla Krzysztofa trzecim spędzonym w Gorzowie. Może jest to jakiś znak - śmieje się Ireneusz Zmora, zwracając uwagę na przemianę Kasprzaka. - Jako człowiek i zawodnik w bardzo krótkim czasie dojrzał. W ciągu 2-3 lat zmienił się mentalnie nie do poznania. To też jeden z decydujących czynników.

Wychowanek Unii Leszno od kilku sezonów należy do szerokiej światowej czołówki, jednak dopiero w tym roku, w wieku niespełna 30 lat, osiągnął szczytową formę. - Każdy sukces składa się z pojedynczych, małych kroczków - twierdzi prezes Zmora. - Żeby zrealizować marzenie, trzeba skrupulatnie te kroczki wykonywać. Krzysiek już dwa ważne wykonał. Jestem pod wrażeniem jego świetnej jazdy i przemyślanych ataków. Widać, że jest pewny swoich umiejętności i sprzętu, co znakomicie nam wróży na przyszłość. Pod słowem "nam" nie myślę wyłącznie o gorzowskim klubie, ale o całym środowisku żużlowym w Polsce. Dla Stali medal Krzyśka byłby jedynie malutką satysfakcją. I nie mówię tego kurtuazyjnie, bo już zdążyłem się przekonać, że nic tak nie uczy pokory, jak sport. Im więcej jej posiadamy, tym lepiej.

Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!

Źródło artykułu: