Lech Kędziora (trener Orła Łódź): Ciężko jest teraz coś powiedzieć. Definitywnie położyła nas cała ta sytuacja z Antonio Lindbaeckiem. Ciężko było poradzić sobie z panującym burdelem. To nie dotyczy sytuacji w Daugavpils, tylko zamieszania w naszej drużynie. Można powiedzieć, że część zawodów jechaliśmy w trójkę. Nie wiem na kim leży wina za całe to logistyczne nieporozumienie, ale będziemy dochodzić prawdy. Gospodarze byli bardzo mocni, do tego własny tor, publiczność, no i wygrali zasłużenie. Mieliśmy pecha z Lindbaeckiem, a do tego doszła kontuzja Gizatullina. Dobrze chociaż, że regulamin zezwala na to, żeby zawodnik mógł dołączyć do zespołu w trakcie spotkania.
[ad=rectangle]
Jakub Jamróg (Orzeł Łódź): W moim wykonaniu były to udane zawody, zdobyłem dużo punktów. Gorzej jest jeśli chodzi o rezultat drużyny. Straszne zamieszanie było z powodu oczekiwania na Antonio Lindbaecka, a do tego jeszcze Denis Gizatullin wywrócił się, no i przegraliśmy mecz. Zabrakło nam przede wszystkim spokoju w tym spotkaniu. Nieźle czuję się na tym torze, choć w zeszłym roku podczas turnieju indywidualnego zaprezentowałem się tutaj słabo. Później jednak zdobyłem w granicach 10 punktów i tym razem też czułem się dobrze. Fajny tor, absolutnie do ścigania.
Nikołaj Kokin (trener Lokomotivu Daugavpils): Chcę bardzo podziękować swoim zawodnikom, dali z siebie wszystko. Nie mam do nikogo pretensji, wszyscy walczyli. Szkoda, że nie brakowało upadków, zwłaszcza, że straciliśmy przez to juniora, a przeciwnik też stracił zawodnika. Już w drugich z rzędu zawodach wyścig jest przerywany po upadku naszego zawodnika i zamiast remisu, przegrywamy podwójnie. Do nikogo nie mogę mieć jednak pretensji, bo to nie jest zwykłe potknięcie, tylko upadek przy szybkości ok. 100 km na godzinę. Dlatego nie mogę mieć pretensji do zawodnika, że nie zszedł z toru. Jestem zadowolony z postawy zawodników i zwycięstwa.
Maksim Bogdanow (Lokomotiv Daugavpils): Jestem zadowolony ze zwycięstwa i z tego, że zrehabilitowaliśmy się po tym remisie z zespołem z Lublina. Mieliśmy trochę czasu, trenowaliśmy na własnym torze, znaleźliśmy ustawienia no i mamy wynik. Niedosyt jednak pozostał. Szkoda upadku Kjastasa w ostatnim biegu i mojego, kiedy zbyt szeroko wszedłem w łuk i pośliznąłem się. To był mój błąd i gdyby nie to - wynik mógłby być jeszcze lepszy. Szkoda też kontuzji naszego juniora, bo to problemem przed wyjazdem do Gniezna. Chcę też powiedzieć kilka słów w obronie zawodników, którzy nie usuwają motocykla z toru po upadku. Nie zawsze zawodnik do końca orientuje się co się dzieje w takiej sytuacji. Przykład tego mieliśmy ostatnio na GP w Bydgoszczy.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[event_poll=25259]