Niech Gniezno gra w totolotka!
Patrzę na ligową tabelę po trzech kolejkach i wniosek jest jasny - mamy dużą niespodziankę. Przed sezonem nie postawiłbym złamanego grosza, że Carbon Start Gniezno będzie liderem. Wręcz przeciwnie, przyjąłbym odwrotny zakład, że na pewno tak się nie stanie. Od początku za faworytów uważałem PGE Marmę Rzeszów i GKM Grudziądz.
Klub z Gniezna widziałem mniej więcej w tych rejonach tabeli, gdzie znajduje się Orzeł Łódź. Trzeba się jednak z tego wszystkiego cieszyć! Przynajmniej ja odczuwam radość, że klub, który przeżył po ubiegłym sezonie taką tragedię, potrafił się podnieść. Na ogół drużyny, które z hukiem spadają, mają problemy, żeby normalnie funkcjonować. Żałuję jednocześnie, że nie udało nam się porwać im pana Adamczaka, który chciał u nas jeździć. Miał ważny kontrakt i niestety nie został do nas wypuszczony. Zaległości finansowe zostały uregulowane i nadal ściga się w Gnieźnie. A szkoda, bo fajnie facet jedzie.
[ad=rectangle]
Niektórzy być może nie mają jeszcze świadomości, jak wiele zyskało Gniezno w trakcie trzech pierwszych kolejek. Nie chodzi już nawet o to, że oni są niepokonani, choć to oczywiście też musi budzić szacunek. Przede wszystkim jednak mają dwie wygrane na wyjeździe i to na bardzo trudnych rywalach. Teraz, jeśli będą choćby "kroić" wszystkich u siebie - a domowy tor jest ich atutem - to na pewno będą w ścisłej czołówce do samego końca. Zyskali to, że będą się liczyć do końca rozgrywek.
Ale to nie jest jedyna korzyść. Dzięki takim wynikom mają kibica, który znowu przychodzi na mecze. Nie wiem nawet, czy tych fanów nie będzie teraz więcej niż podczas spotkań w Ekstralidze. Ludzie chcą oglądać swój zespół, który zwycięża, a Start w tej chwili gwarantuje to swoim fanom.
Gnieźnianie kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa i normalnym jest, że działacze są zasypywani pytaniami o awans do elity. Oni odpowiadają, że wejść nie chcą i na pewno nie wejdą. To dziwne stwierdzenie. Co zrobią włodarze, jeśli zespół nie spuści z tonu? Ustawią mecz? Wystawią słabszych zawodników? Ja bym do końca nie był wszystkiego pewny. Często jest przecież tak, że kiedy człowiekowi mniej zależy, to się okazuje, że się udaje. Wiele razy ktoś spadał i po roku awansował.
Działacze mówią, że mają sporo zaległości finansowych, upadłość układową i dlatego wykluczają awans. Ja na ich miejscu puściłbym zakład w totolotka. Może wpadnie im duża kasa i zmieni się punkt widzenia. Poczekajmy z tym wszystkim i nie wykluczajmy wielkiego sukcesu Gniezna na koniec sezonu. Teraz mamy ten moment rozgrywek, kiedy wiele drużyn się zbiera do mocnej walki.
Zrobił już to Grudziądz. Przewidywałem, że się odbudują. Nie wiem, co by się stało, gdyby przegrali z bydgoską Polonią, ale podejrzewam, że na działaczy po tym meczu czekałyby taczki. Moim zdaniem oni wrócą na poważnie do gry. Walka o czwórkę będzie zresztą bardzo ciekawa. Na razie mamy dwóch wyraźnych liderów z Gniezna i Rzeszowa. Cała reszta coś po drodze na razie pozbierała i jest bardzo równo. To zwiastuje strasznie ciekawą walkę o czwórkę. Sezon "kroi się" na interesujący, a wiele pokażą najbliższe dwie kolejki. Teraz jedziemy u siebie z Lublinem i jak dostaniemy "w łeb", to jest po balu. Możemy się wtedy martwić tylko o utrzymanie. Jeśli chcemy w ogóle "być", to ten mecz jest z gatunku tych, które wygrać po prostu trzeba.
Różnie jednak może być, jak któryś zawodnik znowu nie zabierze sprzętu, bo zamiast na żużel jego mechanicy wybiorą się na siatkówkę plażową. O tym jednak szerzej pisać nie będę, bo wszystko już powiedziałem. Dodam jedynie, że nie myślę teraz o konsekwencjach wobec Lindbaecka. Trzeba ochłonąć. Mamy ważny mecz i powody do zmartwień. Gdzieś wyczytałem, że nasz Antonio ma problem z nadgarstkiem. Mam nadzieję, że to nie będzie nic poważnego. To byłby wielki pech. Potrzebujemy go... i jego motocykli też.
Witold Skrzydlewski