Spotkanie w Tarnowie wywołuje emocje głównie z powodu decyzji częstochowian, którzy postanowili, że ze względów oszczędnościowych pojadą na ten mecz bez swoich liderów. - Tego nie należy traktować jako coś normalnego. W naszej lidze mamy przecież telewizję, która transmituje mecze, a przede wszystkim kibiców, którzy chcą oglądać ciekawe widowiska. Wielu ludzi kupiło karnety i zafundowano im negatywną niespodziankę. Odbieram to źle, ale co ja i moja Unia możemy poradzić? - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Marek Cieślak.
[ad=rectangle]
Trener Grupy Azoty Unii Tarnów uważa, że cała sytuacja źle wpływa na wizerunek dyscypliny. Jeśli takich wydarzeń będzie więcej, to zniechęcą one również potencjalnych sponsorów. - Historia naszego żużla pokazuje, że nikt nie ma dla nikogo litości. Każdy orze jak może w swoją stronę. To naprawdę o nas źle świadczy. I nie chodzi tu o Włókniarz, ale o dobro całej dyscypliny. Ja nie zamierzam potępiać częstochowian. Jeśli ktoś nie ma pieniędzy, to trudno się dziwić, że coś takiego się dzieje. To jednak pociąga następne konsekwencje, o których powinniśmy pamiętać. Co sobie pomyśli potencjalny sponsor, któremu urodzi się w głowie myśl, żeby dać pieniądze na żużel? Istnieje ryzyko, że stwierdzi, że najpierw nie pojechaliśmy finału rozgrywek, a teraz wysyłamy na mecze juniorów. Na taki produkt nikt nie będzie chciał dawać pieniędzy - wyjaśnił Cieślak.
Część ekspertów uważa, że rozwiązaniem w takiej sytuacji byłby dolny KSM na wysokim poziomie. Marek Cieślak uważa jednak, że problem jest inny. - O tym mówią uzdrowiciele, którzy nie wiedzą, gdzie jest problem. On jest zupełnie w innym miejscu. Musimy sobie jasno powiedzieć, że budżety klubów muszą zjechać i to o połowę. Dopiero wtedy to będzie się normalnie kulać. Dolny KSM to głupie gadanie. Niektórzy opowiadają, na jakim poziomie mają budżet. Padają kwoty rzędu 11 milionów i wiele podobnych cyfr. Tymczasem tak naprawdę wszyscy siedzą pod krechą i z tym coś trzeba szybko zrobić. KSM był - górny i dolny. Nic się nie zmieniło. Każdy się dalej zadłużał. W końcu doszliśmy do ściany. Nie ma sensu teraz odnosić wszystkiego do Włókniarza. To jest pierwszy przypadek. Może być ich jednak więcej w trakcie tego sezonu. Tych ośmiu prezesów musi w końcu sobie spokojnie usiąść i ustalić, że budżet ma wynosić przykładowo 5 milionów i ani grosza więcej, bo tyle możemy zebrać i za to powinniśmy robić żużel - zakończył Cieślak.
ZLIKWIDOWAĆ PO CO TO ZA SYF PRZEZ PO MOŻNA ODPUŚCIĆ KILKA MECZY WYSTARCZY 4 MIEJSCE W SEZONIE ZASADNICZYM Czytaj całość