HOP
Prezenty od seniorów
Na przedmeczowej odprawie trener Jaskółek Marek Cieślak zaproponował swojej starszyźnie oddanie po jednym wyścigu obu juniorom tak, aby każdy z ich pojechał pięć zamiast trzech biegów. - Wynik był pewny dość wcześnie. Nie było problemów, aby zaakceptować ten pomysł - tłumaczył Greg Hancock. - To są dorośli ludzie, profesjonaliści pełną gębą. Wiedzą, że nasi młodzieżowcy potrzebują takich przetarć w warunkach bojowych. Nawet najmocniejszy trening nie zastąpi bowiem takiej rywalizacji - dodał menedżer Grupy Azoty Unii Tarnów.
[ad=rectangle]
Klub oszczędził na Kołodzieju
Mieliśmy już w tym roku negocjacje klubu z jeźdźcami Stali Gorzów, aby ci w batalii przeciwko ekipie Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk wystąpili za mniejsze stawki. Jednak zachowanie Janusza Kołodzieja zasługuje na najwyższe słowa uznania. Najbardziej utytułowany wychowanek biało-niebieskich sam zgłosił się do włodarzy zespołu z miasta generała Bema. Oznajmił, że dla niego nie będzie problemem jeśli w kasie "zostawi" trochę swoich pieniędzy.
Pojedynek Kołodziej - Kildemand
Warto było się wybrać w niedzielne popołudnie do Jaskółczego Gniazda choćby po to, aby zobaczyć ósmą odsłonę. W niej ze startu uciekł Duńczyk. Znający miejscowy owal jak własną kieszeń Jasiek nie dał za wygraną. Rzucił się w pogoń za Człowiekiem Pająkiem. Upodobał sobie zwłaszcza wewnętrzną część toru, gdy Kildemand odsuwał się od krawężnika. Z każdym okrążeniem Kołodziej był bliżej, a do decydującego ataku doszło przy wyjściu z drugiego łuku ostatniego okrążenia. Podopieczny Marka Cieślaka zdołał się wbić pod łokieć prezentującemu się pierwszy raz na obiekcie w Mościcach straniero gości. Gonitwę tarnowianin rozstrzygnął na swoją korzyść dosłownie o grubość opony
U siebie wygra z każdym
Mowa o Erneście Kozie, który coraz odważniej radzi sobie na torach Enea Ekstraligi. Dla Jaskółek szkoda, że na razie tylko u siebie. - Na wyjazdach szału nie robię. Mam całą paletę literek. Są śliwki, upadek i wykluczenie (śmiech). Tak więc punktów wciąż brakuje - mówi. Na swoim podwórku może przywieźć za swoimi plecami jednak każdego. Ostatnio, w dniu swoich dwudziestych urodzin, sprezentował sobie w pięciu biegach siedem oczek i dwa bonusy. Po trzech zapowiadało się na komplet, ale później brakło mu trochę sił, skoordynowanej jazdy i umiejętności do wyprowadzenia przemyślanej akcji. Mimo to, bazując na znakomitym momencie wyjścia spod taśmy, pobił rekord życiowy. Metoda małych kroczków powinna być skuteczniejsza, by nie obrosnąć za szybko w piórka.
[event_poll=25214]
BĘC
Niesportowy "Szumina"
Pod nieobecność czterech liderów swoją szansę startu w plastronie z Lwem dostał Rafał Szombierski. Występ wychowanka RKM-u Rybnik był jednak tragiczny. Nic więc dziwnego, że prowadzący zespół z parku maszyn Jarosław Dymek i Piotr Żyto doszli do wniosku, że nie warto już męczyć oczu i lepiej po trzech wyjazdach na tor Rafała dać pojeździć młodemu debiutantowi Oskarowi Polisowi. 32-latek dwa razy nie kończył biegów z powodu markowania defektów. Najpierw zjechał z toru po lekkim zderzeniu z Rafałem Malczewskim, a następnie zamiast przekroczyć linię mety, wolał już kilka metrów wcześniej wpakować się do parku maszyn.
Zabili widowisko zestawieniem
Choć pierwsze symptomy tego, że zawodnicy czwartej ekipy zeszłego sezonu mogą przyjechać w składzie okrojonym do granic możliwości pojawiły się już wraz z ogłoszeniem awizowanego zestawienia, to kibice liczyli, że być może jednak obok Petera Kildemanda pojawi się któraś z gwiazd. Wszak można później dokonać jeszcze dwóch roszad. Niestety dla zgromadzonej publiczności kreślenia w programach nie było.
Kłopoty sprzętowe młodzieżowców
Żeby było po równo, to po jednej i drugiej stronie. Artur Czaja dopiero co odebrał z remontu swoją wiodącą jednostkę napędową, a już po pierwszym starcie nie był z niej zadowolony i musiał przesiąść się na teoretycznie słabszy motocykl. - Będę miał teraz ból głowy w związku z tym silnikiem. Był niesamowicie wolny na trasie, atakowałem z każdej strony i nie mogłem dopaść przeciwnika. To był najlepszy sprzęt, jakim dysponowałem. Trzeba z nim dojść do ładu, bo ewidentnie stracił prędkość - mówił zmartwiony. Kacper Gomólski natomiast zdefektował w jednym z wyścigów zaraz po starcie. - Miałem coś takiego pierwszy raz. Urwał się w pół kabelek, który łączy motoplat ze świecą. Im bardziej dodawałem gazu, tym motocykl bardziej gasł, a potem kompletnie "zdechł". Lipa - tłumaczył. Innym razem jeszcze upadł w ferworze walki z Mirosławem Jabłońskim.
Czewa ukarała Unię za przygotowanie "toru do walki" na mecz ze Stalą G