Adrian Gomólski się przełamał. "Wielkie podziękowania dla brata, ojca i mechaników"

10 punktów i bonus wywalczył [tag=3]Adrian Gomólski[/tag] dla Carbon Startu Gniezno w wygranym pojedynku z Orłem Łódź. Był to dla niego najlepszy mecz w sezonie.

Zawody zaczęły się dla niego niepomyślnie, ponieważ został wykluczony za faul na Jakubie Jamrogu. Później jednak uległ tylko jednemu rywalowi, a trzykrotnie wygrywał swoje wyścigi. W pomeczowych rozmowach zawodnik nie ukrywał radości. - Dawno nie gościłem na konferencji, nie czuję się jednak najlepszym zawodnikiem, bo na ten wynik złożyły się punkty całego zespołu. Faktycznie mieliśmy nieco szczęścia, rywalom przytrafiały się defekty. Dla mnie mecz rozpoczął się słabo, ale tak to już się ułożyło. Po każdej serii mieliśmy zebrania zespołu, zwracaliśmy uwagę głównie na starty, bo rywale na początku dominowali w tym elemencie - powiedział.
[ad=rectangle]
Carbon Start długo "męczył się" z rywalem. Ostatecznie czerwono-czarni wygrali 48:42. Jak przyznał Gomólski, gospodarzom plany nieco pokrzyżowała pogoda, bowiem w sobotę nad Gnieznem przeszła ciężka ulewa. - Wielkie pochwały dla trenera i toromistrza, bo doprowadzili nawierzchnię do odpowiedniego stanu i mogliśmy bezpiecznie jeździć. Bardzo czekałem na taki mecz. Po ostatnim biegu aż się popłakałem, bo w piątek przez 4 godziny treningu "wałkowałem" ustawienia, aby to wszystko jak najlepiej poustawiać. Początek zajęć był bowiem fatalny. Walczyliśmy z motocyklem, aż w końcu udało się znaleźć rozwiązanie i ta jazda wyglądała dużo lepiej - przyznał "Adik".

Przed sezonem wychowanek Carbon Startu mówił, że w trudnych chwilach będzie mógł liczyć na pomoc m.in. brata, Kacpra Gomólskiego. Ostatnie spotkanie w wykonaniu "Adika" było słabe, stąd minione 2 tygodnie przeznaczył on na intensywną pracę nad sprzętem. Jak się okazało, dobry wynik w niedzielę to efekt pomocy m.in. "Gingera". - Chcę bardzo podziękować bratu Kacprowi, ojcu, mechanikowi Bartkowi i mojemu tunerowi Witkowi Gromowskiemu. Oni włożyli sporo czasu i środków w to, aby moje silniki były szybkie, bez ich pomocy taki wynik byłby niemożliwy. Brat użyczył mi jakichś podzespołów itp., jego mechanik umieścił to w moim motocyklu. Testowaliśmy w piątek długo, chociaż tego silnika użyliśmy już na samym końcu. Szkoda, że nie zrobiliśmy tego wcześniej, podczas startów pod taśmy, bo początek był w moim wykonaniu tragiczny i trener sam powiedział, że byłem wolny. Potem ten motocykl spisywał się już przyzwoicie - opisał.

Sezon 2014 miał być wreszcie przełomowym dla Gomólskiego, ponieważ w ostatnich latach jego kariera nie układała się najlepiej. Na chwilę obecną, choć do ideału wciąż oczywiście sporo jeszcze brakuje, wygląda na to, że powrót do macierzystego klubu wyszedł żużlowcowi na dobre. - Cieszę się, że jeżdżę. Przed każdym meczem mogę założyć, że wystartuję w czterech czy pięciu biegach. Nie byłem w takiej sytuacji praktycznie przez ostatnie 2 lata. Zdobywanie punktów dla macierzystego zespołu sprawia mi ogromną radość - zakończył.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: