Szymon Kaczmarek: Został pan nowym trenerem Startu Gniezno. Skąd ta decyzja? Czy to działacze z Gniezna wyszli pierwsi z taką propozycją, czy to pan zgłosił się do klubu?
Mirosław Kowalik: Jak najbardziej działacze z Gniezna. Ja byłem zainteresowany i szczerze mówiąc rozmawiałem z kilkoma klubami, które również podjęły rozmowy na temat objęcia przeze mnie funkcji menedżera czy trenera drużyny. Musiałem jednak wziąć pod uwagę odległość z mojego miejsca zamieszkania, ponieważ prowadzę firmę w Toruniu i nie mogę się z nią rozstać, bo to daje mi utrzymanie. Pracę opiekuna zespołu żużlowego rozpocząłem, bo bez tego nie mogę żyć. Jest to moja pasja, przez niemal 20 lat ścigałem się na torach i nie wyobrażam sobie, bym mógł się od tego "odizolować". Poza tym bardzo dobrze znamy się z działaczami z Gniezna, co prawda ostatnio nastąpiły pewne zmiany, ale mam nadzieję, że będzie dzięki nim jeszcze lepiej, a ci, którzy nie odeszli, nie będą mieli zamiaru się "odwrócić".
Po raz drugi wciela się pan w rolę trenera, poprzednio przez dwa sezony prowadził pan PSŻ Poznań. W Gnieźnie w minionym sezonie udało się awansować. Trzy lata temu, w analogicznej sytuacji, Start jako beniaminek I ligi okazał się rewelacją i zajął trzecie miejsce. Nie boi się pan presji ze strony kibiców, którzy zapewne będą oczekiwać podobnych wyników?
- Nie boję się, że kibice będą wymagać, bo na pewno tak będzie, bez względu na to, w jakiej sytuacji się znajdziemy. Na pewno jest to wyzwanie, nie tylko dla mnie, ale też dla nowych władz i zawodników. Będziemy starać się udowodnić, że nie mając wielkich nakładów finansowych można "coś" korzystnego i ciekawego zrobić.
Przez ostatnie lata tak się "układało", że trenerzy w niewielkim stopniu mieli wpływ na to, jacy zawodnicy będą reprezentować czerwono-czarne barwy. Wyjątkiem w tej kwestii był Tomasz Fajfer. Pan także będzie miał ten komfort, zatem jakich jeźdźców widziałby pan w Gnieźnie?
- Lista zawodników, których widzielibyśmy w Gnieźnie jest bardzo długa, jednak nie chcę mówić o konkretnych nazwiskach, bo może się okazać, że żadne z nich nie znajdzie się w kadrze na sezon 2009. Dla mnie priorytetową sprawą jest pozostawienie trzonu tego zespołu, mam tu na myśli Palucha, Jabłońskiego i Cieślewicza. To są zawodnicy, z którymi na pewno będą się utożsamiać kibice i głównie dla nich przychodzić na stadion. Mamy dobrze zapowiadających się juniorów, więc w tej kwestii też możemy być spokojni. Zrobimy wszystko, żeby wzmocnić ten zespół co najmniej dwoma bardzo dobrymi zawodnikami, zobaczymy czy uda się to zrealizować.
Tomasz Fajfer pracował także z gnieźnieńską młodzieżą. Jak będzie w pańskim przypadku?
- Oczywiście, jak najbardziej wchodzi to w grę. Ja widzę siebie szczególnie w pracy z młodzieżą, także z opiekunem szkółki ustaliliśmy, że będziemy sobie nawzajem pomagać i mam nadzieję, że owoce tego będzie można zauważyć już niedługo.
Przez rok rozbratu ze speedwayem komentował pan różne imprezy żużlowe na telewizyjnej antenie. Nie będzie problemu z rezygnacją z tego zajęcia?
- To jest bardzo ciekawe zajęcie, czegoś się oczywiście nauczyłem, jednak nie jestem odpowiednio wykształcony, żeby być zawodowym komentatorem. Bardzo dziękuję wszystkim stacjom, które mnie zapraszają, na pewno w miarę możliwości będę pojawiał się w telewizji, jednak praca trenera jest tą, którą chciałbym wykonywać i się w niej sprawdzać. Myślę, że to dla mnie najlepsze rozwiązanie.
Jest początek listopada. Niedługo rozpoczną się przygotowania kondycyjne do nowego sezonu. Jak ta kwestia będzie rozwiązana w Starcie?
- Najpierw trzeba skompletować drużynę, to jest priorytet. Ci, którzy podpisali lub niebawem podpiszą kontrakty dostaną odpowiednie wytyczne, ja cały czas będę to kontrolował. Będziemy tutaj w stałym kontakcie z człowiekiem od przygotowania ogólnorozwojowego. Dla mnie jest to bardzo ważna sprawa, jeżeli większość zawodników będzie z Polski, to na przepracowaną zimę będę kładł bardzo duży nacisk. Jeśli chodzi o obóz, to złożyłem już taką propozycję. O ile tylko klub będzie miał takie możliwości finansowe, to jak najbardziej coś takiego się odbędzie.
Wspomniał pan o zawodnikach z Polski. Preferuje pan skład oparty na "swoich", czy jednak dominować będą obcokrajowcy?
- Jestem takiego zdania, że trzon powinni stanowić zawodnicy krajowi, bo taka jest moja strategia budowania zespołu. Wydaje mi się jednak, że musimy się zasilić jednym czy dwoma dobrymi obcokrajowcami.
Kontrakt został podpisany na dwa lata. Czy oznacza to, że Mirosław Kowalik zaczyna budowę nowego, naprawdę silnego, Startu Gniezno?
- Myślę, że Start to klub z wielkimi tradycjami, więc moje nazwisko będzie tylko cząstką w całej jego historii. Mam wielką nadzieję, że za mojej kadencji gnieźnieński I-ligowiec będzie odnosił same sukcesy, a ja dam się poznać z jak najlepszej strony.