O dotychczasowej współpracy mówił m.in. prezydent i członkowie Stowarzyszenia CKM Włókniarz. Prezes spółki żużlowej Marian Maślanka musiał ze względów biznesowych opuścić wcześniej salę i nie uczestniczył w dyskusji. - Wszystkie problemy można rozwiązać - rozmawiając spokojnie i wykazując szacunek dla siebie - powiedział prezydent Tadeusz Wrona. Wiceprezydent Betnarski spotyka się w piątek ze wszystkimi zainteresowanymi stronami, by o tym porozmawiać.
- Współpracę z klubem - spółką prawa handlowego oceniam pozytywnie. Jak każda spółka musi mieć zysk i bilans swojej działalności. W przypadku tej spółki produktem, który się sprzedaje jest widowisko sportowe - mówił prezydent. - Czasy gdy klub rozpoczynał jako spółka, a my remontowaliśmy stadion nie były łatwe. Związek motorowy postawił duże wymagania dla organizatorów i obiektów sportowych. Pamiętam moje trudne rozmowy z PZM-otem na temat przesunięcia terminu remontów, wówczas odbudowywanego przez nas stadionu. Od czasu gdy zostałem prezydentem zrobiliśmy wiele dla obiektów sportowych. Włożyliśmy przede wszystkim 24 mln złotych w stadion żużlowy, który jest w tej chwili uznawany jako jeden z najpiękniejszych w Polsce. Wygraliśmy wtedy razem z Przemysłówką wyścig z czasem, a kibice dobrze ocenili efekty i powstały obiekt.
Wtedy powstał problem z utrzymaniem, bo Włókniarz ponosił wszystkie koszty związane z tymi wydatkami. Podjąłem decyzję, że od następnego sezonu miasto przejmie wydatki związane z utrzymaniem obiektu - koszty wyniosły 500 tys. złotych. W roku 2008 MOSiR, który zarządza stadionem ponosił wydatki z jego utrzymaniem i inwestował w stadion oraz jego otoczenie, np. modernizacje garaży, warsztatów, kupiono telebim i tablicę świetlną.
Na podstawie uchwały budżetowej przekazano Klubowi 140 tys. na promocję miasta poprzez sport. Bilans MOSiR-u zamknął się stratą 182 tys. złotych, czyli tyle musiał MOSiR dołożyć z własnych pieniędzy do tego co zarobił na imprezach organizowanych na stadionie.
Dzisiaj możemy mówić tylko o budżecie na przyszły rok, jednak również znajdą się środki na promocję poprzez sport, będziemy o tym dyskutować z radnymi.
Na początku października mieliśmy spotkanie na szczycie. Pan prezes Maślanka powiedział, że zakończył się sezon i ma duży deficyt, że ma duży problem z kontraktami Pedersena i Hancocka. Czy miasto ma przy pomocy publicznych pieniędzy stworzyć spółkę, w której będzie negocjować kontrakty z zawodnikami? Po to właśnie w Polsce kazano stworzyć spółki sportowe, aby oddzielić sport zawodowy, prywatne spółki od publicznych pieniędzy. Czy w Londynie Abramowicz prosi o wsparcie finansowe miasto?
Tymczasem u nas stwarza się wrażenie dla szerokiej publiczności, że miasto nie chce wspierać żużla. Mówi się przy tym, że miasto MUSI i powinno przelać pieniądze żeby zbilansować konto. Większość z udziałowców jest przedsiębiorcami prywatnymi i wie jak prowadzi się przedsiębiorstwo, jak się je bilansuje...
Czytam w dzisiejszej prasie, że "Miasto musi podjąć uchwałę i wyłożyć pieniądze." Miasto nie może przelać publicznych pieniędzy do prywatnej spółki. Jest to niemożliwe. Nawet gdyby postanowiła tak Rada Miasta. To jest po prostu prawnie niemożliwe.
Czym innym jest promocja miasta poprzez sport. Nie ma jeszcze uchwalonego budżetu Miasta na przyszły rok i będziemy o tym dyskutować. Tymczasem zrobiono spotkanie, na które nie byłem zaproszony. Może powinno się skoncentrować się na tym, aby poszukać dodatkowego, drugiego sponsora? Złomreks już wiele zrobił dla częstochowskiego żużla. My rozumiemy Złomreks i to że jest jakiś kres jego zaangażowania.
Podam przykład AZS-u. Tam wzięto się do pracy, znaleziono nowych sponsorów, znaleziono młodzież, trwa tam szkolenie i przystąpiono do rozgrywek. Nikt tam nie rzucał w nas kamieniami. Czy wypada w przeddzień rozmów robić manifestację i mówić, że "miasto ma dać"?
Jeśli ktoś chce znaleźć kozła ofiarnego po ostatnich wynikach w postaci Miasta, to nikomu się to nie uda. Ktoś inny odpowiada za spółkę i jej finansowy bilans.
Jeśli już mówimy o spółce. Proponowaliśmy spółkę na zagospodarowanie stadionu. Dwukrotnie, ale nie została przyjęta.
Wszystkie problemy można rozwiązać – rozmawiając spokojnie i wykazując szacunek dla siebie. Wiceprezydent Betnarski spotyka się w piątek ze wszystkimi zainteresowanymi stronami, by o tym porozmawiać.
- Stowarzyszenie powstało po to, by szkolić młodzież. Wcześniej było w klubie tak, że młody człowiek przychodząc do klubu musiał sobie kupić motocykl i dokładać do tego pieniądze. Obecnie przychodząc do Stowarzyszenia dostaje to od nas za darmo – powiedział wiceprezes Stowarzyszenia CKM Włókniarz Dariusz Głębocki. - Nie wyobrażam sobie, żeby od kilkunastu lat nie było wychowania młodzieży. Jeśli nie zasadzimy sadzonek lasu nie będzie. Nie ma z naszej strony żadnych działań, które szkodziłyby klubowi. Wręcz przeciwnie, jeśli wychowamy zawodnika i klub go przejmie będziemy szczęśliwi. Kupiliśmy motocykle na dobrym poziomie, zrobiliśmy warsztaty, prowadzimy szkolenie. To spółka będzie zbierać tego owoce. Spółka nie ma czasu na szkolenie młodzieży. Ludzie, którzy zajmują się sportem na wysokim poziomie muszą być zajęci sprawami klubu.
My robimy czarną robotę, wy możecie zbierać owoce naszej pracy – powiedział prezes zwracając się do przedstawicieli klubu. - Junior kosztuje dziś bardzo dużo. Mamy już gwiazdki, które klub może sprzedać i zarobić duże pieniądze.
Spójrzmy na Szwecję – tam większość klubów dziś to bankruci. Tam krocie zarabiało nieliczne grono gwiazd, nie było tam szkolenia młodzieży. My w Częstochowie mamy sytuację idealną – mamy minispeedway, mamy szkolenie młodzieży, mamy klub. Jeśli to wszystko sobie poukładamy, Częstochowa będzie w znakomitej sytuacji i będziemy mieć wyniki.
Ireneusz Leśnikowski