Tuż po przegranym starciu z Orłem 38:52 zawodnik Polonii Bydgoszcz opisał szczegółowo sobotnie wydarzenia ze swojej perspektywy. - Mieliśmy w Berwick wszyscy problem. Cały dzień padało, a w dodatku prognoza nie wskazywała na zmianę pogody. Każdy czekał w parku maszyn z gotowymi motocyklami od szesnastej aż do dwudziestej pierwszej. To był dla nas koszmar. A potem jeszcze dostaliśmy informację, że nie możemy skorzystać ze stadionu w niedzielę, co jest, w moim odczuciu, nie w porządku. I tak znalazłem się w Łodzi, żeby pojechać mecz ligowy - powiedział duński żużlowiec, który nie ukrywał zdziwienia zaistniałą sytuacją.
[ad=rectangle]
- Normalnie zawody powinny być odłożone na następny dzień. Tymczasem FIM wiedziało o tym, że będzie kłopot z organizacją turnieju w niedzielę. Jest to więc błąd z ich strony. Nikt z nas nie chciał takiej sytuacji. Było wiele dyskusji, podniesionych głosów. Ostatecznie przyjechaliśmy tutaj, żebyśmy mogli wrócić w poniedziałek do Berwick. Niestety wygląda na to, że przegapię start w turnieju Challenge SEC - stwierdził Andersen, który także podkreślił, że niedzielne prognozy na poniedziałek dla angielskiego miasta również nie były optymistyczne.
Podopieczny trenera Jacka Woźniaka zdobył w niedzielnym meczu 6+3 punktów, co było trzecim rezultatem wśród bydgoskich zawodników. Na torze przy 6 Sierpnia w Łodzi brylował za to inny z zawodników znajdujący się na liście startowej w Berwick. Mowa o Jasonie Doyle'u, który zanotował w meczu komplet punktów. - To było dla nas bardzo trudne spotkanie. Gospodarze okazali się od nas lepsi w tym starciu. Szkoda, bo liczyliśmy na dobry występ jako cały zespół, ale czegoś zabrakło. Tor także nie należał dzisiaj do łatwych - powiedział żużlowiec Gryfów.
AnderseTen facet przypomina mi naszych kopaczy w nozna. Zel na wlosy, modny ubior, okularki ... a wynik i styl na torze taki jaki znamy z meczow naszej reprezentacji w pilke nozna... ZENADA. Czytaj całość