Smutny powrót Macieja Janowskiego do Tarnowa. "Nic nie mogłem zrobić"

Nie tak wyobrażał sobie ponowną wizytę w Tarnowie Maciej Janowski. Zawodnik Betardu Sparty uciułał na torze, który był jego domowym przez ostatnie dwa lata sześć oczek. To wynik poniżej oczekiwań.

Większość jeźdźców klubu z Wrocławia oraz sam trener Piotr Baron liczyli, że Magic będzie ich największym atutem w kontekście rozszyfrowywania ścieżek na miejscowym owalu. Przecież przez te sezony spędzone wśród Jaskółek był czołową postacią zespołu. Marek Cieślak po raz kolejny jednak przechytrzył wszystkich, a jego drużyna zlała Janowskiego i spółkę 64:26. - Mój występ nie był nawet średni tylko bardzo słaby. Nic nie mogłem zrobić. Były wyścigi, w których przy dobrych wiatrach, na moment podłączałem się do prowadzącego. Co z tego skoro rywale zaraz mi odjeżdżali. Ciężko się tu czymś tłumaczyć. Próbowałem różnych rzeczy, których używałem będąc tutejszym zawodnikiem. To nie działało i daje do myślenia - opisywał wyraźnie zawiedziony.
[ad=rectangle]
Lekkim usprawiedliwieniem dla reprezentanta Polski może być fakt, że jego wiodąca jednostka napędowa została na moment zagubiona W Anglii i została znaleziona zbyt późno, by zdążono ją dostarczyć do Tarnowa. Były to reperkusję wynikające z odwołanej dzień wcześniej z powodu ulewy rundy kwalifikacyjnej do cyklu Grand Prix 2015, która miała się odbyć w Berwick. Ostatecznie zamiast w sobotę zawodnicy szczęśliwie odjechali powtarzane zawody w poniedziałek. - Szkoda, że nie doleciał mój najlepszy silnik, który został na Wyspach Brytyjskich. Próbowałem go przywieźć, nadałem go na bagaż, ale paczka została zagubiona w Londynie. Na szczęście znalazła się. Szkoda tylko, że tak późno. Jakby tego było mało jeden silnik rozleciał się jeszcze w czasie meczu – kręcił głową były mistrz świata juniorów.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: