Mmiałem okazję pracować tutaj dla telewizji przy kilku turniejach Grand Prix, komentować mecze ligowe oraz finały Indywidualnych Mistrzostw Polski, oglądać z perspektywy trybun sporo innych, ciekawych imprez. Na niemal wszystkich było podobnie - pełny lub niemal pełny stadion, atmosfera sportowego święta i jakiś wyczuwalny duch dawnych, dobrych czasów. Przecież ten stadion w tym roku obchodzić będzie swoje 80-lecie, więc sporo tutaj się działo i żużlowego i piłkarskiego także. To co zobaczyłem w niedziele było bardzo przykre.
[ad=rectangle]
Kibiców na ligowym spotkaniu tylu co kot napłakał, dawnymi czasy więcej przychodziło na treningi. Smutno to naprawdę wyglądało. Przed meczem uciąłem sobie pogawędkę z tutejszym spikerem od dwóch dekad co najmniej, Jurkiem Matuszakiem i widać było, że serducho go boli na to co się tutaj ostatnio stało. Wspominał, pokazując na puste trybuny, jak ludzie siedzieli i stali praktycznie wszędzie, okolicznych drzew nie wyłączając. Entuzjazm i głód żużla był tutaj wprost niesamowity. Stosunek do tego sportu jaki zaprezentował jeden z moich tutejszych kolegów - bydgoski dziennikarz, który w pewnym momencie przestał przychodzić na stadion, bo stwierdził filozoficznie, "ile razy można oglądać tego samego człowieka, który wygrywa" (zgadnijcie Czytelnicy o kogo chodzi:):, był jednak odosobniony. Patrząc na bydgoski obiekt, nie prezentuje się nowocześnie, poza główną trybuną. Jacek Woźniak, były zawodnik a teraz trener polonistów twierdzi, że odległość od bandy do trybun na wirażach to około 25 metrów - co ma oczywisty, negatywny wpływ na komfort oglądania widowiska.
Właściwie można by pomiędzy bandą a trybuną zmieścić spokojnie jeszcze jeden tor i pozostałoby miejsce na pas bezpieczeństwa. Tylko ile tenże tor musiałby mieć długości? Ciekaw jestem czy zainteresowanie fanów byłoby większe, gdyby w barwach Polonii, a nie u sąsiadów zza miedzy startował Tomasz Gollob? Pytanie wydaje się zasadne, biorąc pod uwagę fakt, że po katastrofalnej frekwencji na ostatniej Grand Prix w tym mieście (paradoksalnie pod względem sportowym był to jeden z najlepszych turniejów w długich już dziejach Grand Prix), pojawiły się liczne głosy, że kibiców byłoby znacznie więcej, gdyby Gollob startował w cyklu. Zabrakło tego mocnego dotąd magnesu i stąd klapa? Wybiegam myślą do przodu, zastanawiam się i nie zazdroszczę trenerowi kadry Markowi Cieślakowi wyboru czwórki na zbliżający się finał Drużynowego Pucharu Świata, który zaplanowany jest na 2 sierpnia właśnie w Bydgoszczy. Czy nie będzie presji aby wieloletniego kapitana naszej narodowej drużyny powołać jeszcze raz do reprezentacyjnej czwórki?
Problem w tym, że według danych SportoweFakty.pl Tomasz ma aktualnie dopiero…piętnastą średnią biegopunktową w ekstralidze licząc wyłącznie polskich zawodników? W zeszłym roku w Pradze (pamiętamy w jakich okolicznościach) nasza reprezentacja bez Golloba triumfowała w Pradze. Ale kiedy nie szło z trybun dały się słyszeć złorzeczenia na naszego "narodowego", że Golloba na finał nie powołał. Co będzie teraz jeśli powoła, i się sparzy? Albo da szanse innym i nie będzie wygranej, w dodatku frekwencja, na którą tak liczą w Bydgoszczy znowu zawiedzie? Ciężkie tematy, prawda i przewiduje, tak czy owak kolejną ogólnonarodową dyskusje na ten temat, ani chybi będzie, wspomnicie moje słowa. Ale Gollob i jego magia wieczne nie są. Jeżeli doszukiwać się gdzieś światełka w tunelu dla Polonii, to pewnie w pracy u podstaw, poukładanym szkoleniu prowadzonym przez Jacka Woźniaka i postawie w tym sezonie Szymona Woźniaka. Młody jeszcze, ale już doświadczony wychowanek klubu z Bydgoszczy jeździ w tym sezonie bardzo dobrze i powoli wokół niego można próbować kapitalnego remontu bydgoskiego żużla. Był Gollob, będzie Woźniak? Czas pokaże. Oby się udało, Polonia jest tego warta!
Robert Noga