HOP
Artiom Łaguta szybki mimo niedyspozycji zdrowotnej
Kibice Jaskółek zastanawiali się na ile zawirowania zdrowotne pozwolą Artiomowi Łagucie w pokazaniu swoich prawdziwych umiejętności. Od początku spotkania "Tiomka" czuł się źle. Kilka dni wcześniej złapało go zatrucie pokarmowe. Dzień wcześniej podczas eliminacji Grand Prix 2015 w Częstochowie spróbował jazdy, ale sił wystarczyło mu zaledwie na jeden bieg. Potem się wycofał. Wolał doprowadzić się do jako takiego porządku na ligę. Wyszło znakomicie. Dziesięć oczek w czterech startach.
[ad=rectangle]
"Buczek" nadciąga.
Na taki mecz na domowym obiekcie Krzysztof Buczkowski czekał od dnia podpisania kontraktu w mieście generała Bema. Chyba ma patent na Byki, bo na stadionie im. Alfreda Smoczyka także był ojcem wygranej. Tym razem uzupełniał braki z początkowej fazy meczu lidera i partnera z duetu Martina Vaculika. Co ciekawe przed spotkaniem nie trenował. Do Tarnowa przyjechał w niedzielę prosto z Anglii. Może to jest sposób?
Walka na torze w Tarnowie? Tak, to możliwe
Pod tym względem było to najlepsze widowisko w Jaskółczym Gnieździe. Wyścigi z udziałem przedzierających się z ostatnich pozycji Janusza Kołodzieja, Martina Vaculika, czy walczących z nimi bark w bark Kennetha Bjerre, Nickiego Pedersena i Piotra Pawlickiego świadczą o tym, że na owalu w Mościcach musi być nudno. Być może wpływ na taki stan rzeczy miała pogoda, która była przez cały dzień bardzo zmienna. Świecące słońce przeplatało się z deszczem.
[event_poll=25227]
BĘC
Słabszy dzień juniorów gospodarzy
W porównaniu do teoretycznie najlepszej pary młodzieżowej w kraju wypadli blado. Szargany od początku rozgrywek różnej maści urazami Mateusz Borowicz był wolny na starcie i trasie. Debiutujący w tym roku przed miejscową publicznością zawodnik wyglądał podobnie jak we Wrocławiu na mocno przestraszonego. Kacper Gomólski również ogromnie się męczył. Po serii naprawdę świetnych występów zaliczył zimny prysznic.
Druga linia gości
Damian Baliński i Grzegorz Zengota wspólnie uciułali punkt. Po zawodach szybko czmychnęli do busa. Gdyby obaj dorzucili po trzy oczka do i tak bogatego dorobku drużyny rezultat zakręciłby się wokół remisu. Do tych jeźdźców należałoby dołożyć jeszcze Przemysława Pawlickiego. On jako prowadzący parę pokazał się również katastrofalnie.
Pechowy "Tofeek"
Zapowiadało się, że to może być bogaty w punkty start juniora leszczynian. - Po pierwszych udany gonitwach raczej się robiłem korekt. Potem przydarzyło się zero i defekt. Całkowicie siadła elektryka. To trochę wytrąciło z rytmu i doszła taśma. Ten tor ciągle się zmienia i takie dwa nieukończone biegi tutaj są bardzo kosztowne - mówił Tobiasz Musielak.