Tomasz Sztaba: Trwa miesięczna ligowa przerwa. To był dobry pomysł żużlowych władz?
Rafał Trojanowski: Z punktu widzenia zawodnika to nie jest dobry pomysł. Zdaję sobie jednak sprawę, że lipiec to jest niewygodny miesiąc dla kibiców, którzy wyjeżdżają na wakacje. Pogoda też nie sprzyja przychodzeniu na stadion. Nie jest to najgorszy pomysł, ale w tym czasie można byłoby być może zorganizować zawody innej rangi, żeby przerwa od ścigania nie trwała tak długo. Najbardziej dotyka to zawodników z drugiej ligi, gdzie i tak mamy niedużo jazdy. Niestety, musimy się z tym pogodzić. Na pewno nie wpłynie to dobrze na formę.
[ad=rectangle]
Co w takim razie porabiasz?
- Odpoczywam i staram się trenować. Nie tylko na motocyklu, bo trzeba zachować ogólną kondycję. Jest więc siłownia, basen czy squash, który jest bardzo dobry jeśli chodzi o szybkość i kondycję. Dobrze byłoby mieć kontakt z motocyklem, ale tu wiadomo, że teraz mamy okres luzu. Finał Złotego Kasku, do którego się przygotowywałem, został odwołany. W najbliższym czasie będę się ewentualnie ścigał w półfinale IMP. Trochę niefortunnie składa się, że najbliższy mecz ligowy jedziemy z drużyną z Ostrowa.
Na pewno masz więcej czasu, który możesz poświęcić nie tylko żużlowi. Jak go wykorzystujesz?
- Można powiedzieć, że wolnego czasu jest i tak bardzo dużo, bo jeździmy nie co tydzień, tylko co dwa tygodnie. Oczywiście spędzam czas z rodziną, do tego dochodzi jakiś sport: rower, piłka nożna czy właśnie squash. Silniki poszły do remontu, bo przed nami najważniejsza część sezonu. Zawsze coś się dzieje. Nie wyjeżdżałem na żaden odpoczynek, bo nie mam po czym odpoczywać.
Ostatnio Wanda wygrała dwa mecze wyjazdowe. Czy drużyna jest już w optymalnej formie?
- Nie można tak powiedzieć. Tak by było, gdyby nie było przerwy. To, co będzie się dalej działo, to będzie wielka niewiadoma. Trudno podtrzymać formę, nie mając praktycznie jazdy. Na pewno będziemy jechali jakieś sparingi. W czwartek wezmę udział w półfinale IMP, w sobotę ma się odbyć turniej w Rzeszowie, na który zostałem zaproszony. Do tego treningi w Krakowie przed meczem z drużyną z Ostrowa. Po ostatnich wygranych na pewno byliśmy podbudowani, wszystko się rozkręcało, niestety zostało to zatrzymane. Zobaczymy w najbliższym meczu, jak ta przerwa wpłynie na naszą dyspozycję. Czasem odpoczynek od jazdy powoduje spadek formy, czasem odwrotnie.
Później jedziecie do Krosna, być może podobnie będzie w play-offach. Lubisz tam startować?
- Tak. W Krośnie jeżdżę dość często. Tamten tor trochę się zmienił, została dosypana nawierzchnia, zresztą każdy tor się zmienia, więc nie można jeździć w ciemno na ustawieniach, na których kiedyś się jeździło. Ale ogólnie tor w Krośnie mi odpowiada, nie miałem problemów z dopasowaniem się do nawierzchni. Jestem dobrej myśli. To powinien być fajny i ciekawy mecz.
Ostatnio do zespołu doszedł Kenneth Hansen. Czy to był potrzebny ruch?
- Trudno powiedzieć. Nie śledziłem dokładnie wyników Kennetha. Z tego co słyszałem, jest w dobrej formie. W tamtym roku bywało różnie, ale sezon sezonowi nierówny. Skoro jest w dobrej formie i dobrze przygotowany sprzętowo, to działaczom nie pozostało nic innego niż go zakontraktować, bo nie sądzę, żeby w grę wchodziły pieniądze za podpis. Zobaczymy na treningu albo sparingu, czy dobrze się prezentuje i czy będzie walczyć o miejsce w składzie. Skoro był wolny, to nic nie przeszkadzało go zakontraktować.
Od początku sezonu jesteś kapitanem drużyny. Czy coś z tego wynika? Jak czujesz się w tej roli?
- Nic wielkiego z tego nie wynika. Nie ma między nami a działaczami problemów. Atmosfera w drużynie i wokół zarządu jest dobra. Nie ma potrzeby, żebym w jakiejś kwestii interweniował. Jestem najbardziej doświadczonym zawodnikiem w drużynie, dlatego najczęściej rozmawiam z trenerem czy menedżerem i ustalam jakieś szczegóły, ale nie powiem, żeby funkcja kapitana jakoś mnie obciążyła.
Inna zmiana to dwóch prowadzących drużynę. Jak to rozwiązanie się sprawdza?
- Sprawdza się bardzo dobrze. Wiadomo, że co dwie głowy to nie jedna. Podczas meczu jedna osoba może coś przeoczyć, bo trzeba patrzeć, co się dzieje na torze, a co w parkingu. Myślę, że był to dobry ruch i jak na razie się sprawdza. Po sezonie przyjdzie czas na oceny dwóch panów i wtedy wyciągniemy wnioski, ale jak na razie był to dobry ruch. Nie problemów z dogadywaniem się między trenerem i menedżerem.
Czy Michał Widera jako człowiek, który jeździł na żużlowym motocyklu, może przekazać jakąś specjalistyczną, żużlową wiedzę?
- Myślę, że trenerzy nie mają jakiegoś wpływu na naszą jazdę, przynajmniej nie na moją. Na pewno mam większe doświadczenie niż trener, dlatego nie ingeruje w kwestie ustawień sprzętu czy techniki. Podpowiada wiele, jeśli chodzi o tory: jak się zmieniają, jakie są czasy, co się dzieje na torze po równaniu czy polewaniu. Wiadomo, że trener ogląda zawody, a zawodnik nie wszystko widzi, bo musi choćby konsultować się z mechanikiem. Dlatego często pytam, co się zmieniło, jak to wszystko wygląda, czy są jakieś nowe ścieżki. Ale jeśli chodzi o szkolenie, to dla mnie jest za późno (śmiech).
Czy w tym roku klub płaci na bieżąco?
- Kwestii finansowych nie chciałbym poruszać, bo o tym nie wolno mówić. Niech te sprawy pozostaną tajemnicą. Ale korzystając z okazji, chciałbym podziękować Krzysztofowi Gawłowi, właścicielowi firmy GoNet CRM oraz KIM Group za współpracę w tym sezonie.
Ostatnio na naszych łamach Marek Cieślak poprosił o podpowiedź w sprawie nominacji do Pucharu Świata. Kogo podsunąłbyś trenerowi?
- Kogo bym podpowiedział? Trudne pytanie. Myślę, że któregoś z braci Pawlickich lub Patryka Dudka. To trudne zadanie, bo skład, który został już powołany to zawodnicy, którzy są w najlepszej formie w Polsce. Nie ma to też chyba większego znaczenia, bo trzon drużyny jest odpowiedni.
.