Chciałem odejść z PGE Marmy, ale nie puszczono mnie do innego klubu - rozmowa z Nicolaiem Klindtem

Nicolai Klindt nie dostaje szansy na regularne ściganie się w polskiej lidze. Duńczyk nie ukrywa, że chciał odejść z PGE Marmy, lecz rzeszowski klub nie zgodził się na taki ruch.

Dawid Borek: W tym sezonie pojechałeś jedynie w dwóch meczach PGE Marmy Rzeszów. Co jest twoim zdaniem powodem tego, że Janusz Ślączka praktycznie nie daje ci szans na rywalizację w spotkaniach ligowych?

Nicolai Klindt: Nie mam pojęcia dlaczego Janusz Ślączka nie daje mi więcej szans do jazdy. W pierwszym spotkaniu miałem problemy z prędkością moich motocykli, co trener widział. Później te kłopoty rozwiązaliśmy, ale trener nie dał mi już szansy na występ. Pojawiłem się w składzie na mecz w Daugavpils, ale wtedy nie miałem swojego dnia. Nie udawało mi się odpowiednio dopasować motocykla, przekręcało mnie. Spróbowałem dwóch motocykli i każdy z nich był za mocny - przez to pojechałem tylko trzy biegi. Myślę, że głównym powodem braku mojej jazdy jest fakt, że drużyna cały czas wygrywa i żaden z zawodników nie spisuję się gorzej. Myślę, że gdybym ja lepiej zaprezentował się w pierwszym spotkaniu, pojechałbym w kolejnych meczach.
[ad=rectangle]
Rozmawiałeś z trenerem o twojej sytuacji w zespole?

- Tak, pytałem szkoleniowca i włodarzy klubu, czy byłaby możliwość, bym zmienił barwy klubowe. Niestety, nie było jednak takiej opcji. Chcieli zachować mnie jako zawodnika rezerwowego w przypadku, gdyby któryś z żużlowców doznał kontuzji lub nie mógł pojechać w meczu z innych powodów. To dla mnie przykre, bo przed sezonem zainwestowałem wiele pieniędzy, by mieć lepszy sprzęt w Polsce, a tak naprawdę nie mam szansy, by odzyskać chociaż jakąś część tych pieniędzy.

Żałujesz zatem, że zimą podpisałeś kontrakt z PGE Marmą?

- To dobry i profesjonalny klub. Nie żałuję, że podpisałem kontrakt w Rzeszowie. Przykro mi jednak, że jestem na takiej samej pozycji, jak w ciągu ostatnich dwóch sezonów, kiedy to w każdym z nich pojechałem tylko w dwóch meczach. Jest przykro, bo wiem, że także jestem dobrym zawodnikiem, a co niedzielę siedzę w domu. Teraz mam tylko nadzieję, że do końca sezonu otrzymam jeszcze szansę na występ.

Czujesz, że masz za dużo wolnego czasu? Nie brakuje ci okazji do jazdy?

- Co tu ukrywać: mam wiele wolnego czasu, dlatego też podpisałem kontrakt z Scunthorpe Scorpions w brytyjskiej Premier League i jeżdżę tam zamiast w polskiej lidze. Gdybym ścigał się w Polsce, nie rywalizowałbym w Premier League. Podjąłem jednak taką decyzję, by więcej startować. Podpisałem także kontrakt w Szwecji z gwarancją trzech spotkań do końca sezonu, a także czekają mnie mecze w Niemczech.

Choć pojechałeś tylko w dwóch meczach PGE Marmy, to wciąż jesteś członkiem tego zespołu. Rzeszowska drużyna zajmuje aktualnie pierwsze miejsce w lidze i jest na dobrej drodze, by awansować do ENEA Ekstraligi. Jak ocenisz dyspozycję PGE Marmy?

- Zawodnicy spisują się naprawdę bardzo dobrze. Świetnie zwłaszcza prezentują się na domowym torze, gdzie są dotychczas niepokonani. Zespół zasłużył więc na pierwsze miejsce w tabeli.

Nicolai Klindt (na prowadzeniu) wystąpił w zaledwie dwóch meczach PGE Marmy
Nicolai Klindt (na prowadzeniu) wystąpił w zaledwie dwóch meczach PGE Marmy

Co sądzisz o wakacyjnej przerwie w polskich ligach?

- Mnie ona praktycznie nie dotyczy, bo przez trzy sezony praktycznie nie jeździłem w Polsce, więc dla mnie to nic nowego. Nie jestem jednak w stanie stwierdzić, czy to dobry czy zły pomysł. Zawodnicy nie mają zbyt wielu okazji do jazdy w lipcu, ale taka sama sytuacja jest też w Danii.

Awansowałeś do Grand Prix Challenge. To oznacza, że jesteś gotowy na rywalizację w Grand Prix?

- Myślę, że nikt nie powie, że jest w pełni gotowy na uczestnictwo w cyklu. Można być przygotowanym pod kątem sponsorskim, mieć dobrych mechaników, ale gdy zawodnik nie jest w dobrej formie, a sprzęt nie jest odpowiednio szybki, to wtedy jest problem. Jeśli awansuję do Grand Prix, to postaram się wykonać dobrą robotę. Nie mówię, że byłbym w stanie zdobyć medal, ale myślę, że mógłbym awansować do półfinałów w kilku turniejach. Czuję, że mam kilka szybkich silników, dobry sprzęt i w tym sezonie jeżdżę dobrze. Gdy zakwalifikuję się do Grand Prix, będę musiał wykonać dużą pracę w znalezieniu sponsorów, by ponieść dodatkowe koszty.

Dość nietypowo byłoby, gdyby do Grand Prix awansował zawodnik, który regularnie nie jeździ w polskiej lidze. Dla ciebie to jednak ogromna szansa, by udowodnić, że możesz wygrywać ze świetnymi zawodnikami.

- Wiem, że jestem w stanie pokonywać najlepszych zawodników na świecie i już to mówiłem. Przez to jednak, że nie otrzymuję szans na jazdę każdej niedzieli w Polsce czy w każdy wtorek w Szwecji, nie jestem w stanie tego udowodnić. Wciąż wierzę jednak w swoje możliwości. Grand Prix Challenge będzie trudnym turniejem. Będzie też przecież rywalizowało 15 innych zawodników, którzy także będą chcieli awansować do Grand Prix. Gdy jednak pięć razy dobrze wystartuje, będę miał szansę na awans. Jak już powiedziałeś, to byłaby śmieszna sytuacja. Trzeba też zauważyć, że to byłaby pierwsza sytuacja od czasów Carla Stonehewera, kiedy do Grand Prix awansowałby zawodnik z Premier League.

Jakie są twoje cele na dalszą część bieżącego sezonu?

- Tak naprawdę nie mam żadnych celów prócz awansu do Grand Prix. Nie pojadę w drugiej rundzie mistrzostw Danii, choć w klasyfikacji zajmuję drugie miejsce za plecami Nielsa Kristiana Iversena, bo w pierwszych zawodach jechałem z powodu kontuzji Kennetha Bjerre. Chcę być w dobrej formie, jaką prezentuję od maja i zdobywać wiele punktów w każdych zawodach.

Źródło artykułu: