Michał Gałęzewski: Obecnie jeździsz przede wszystkim w Szwecji. Uważasz, że dobrze to wpływa na twoją formę?
Magnus Zetterstroem: Na pewno chciałbym jeździć więcej. Z drugiej strony w ubiegłym sezonie jeździłem również w Anglii i było to dla mnie trochę zbyt wiele. Trudno jest wszystko ustawić tak, by było perfekcyjnie. Nie przejmuję się jednak tym, mogę cieszyć się życiem.
[ad=rectangle]
Co z twoją przyszłością? Chcesz nadal być żużlowcem, czy powoli dochodzą do ciebie myśli o żużlowej emeryturze?
- (śmiech) Ciągle powtarzam jedno - wciąż cieszy mnie moja jazda i naprawdę jeszcze nie mam takich myśli, by zakończyć swoją karierę. Jak zacznie się myśleć o tym, że to mój ostatni mecz, czy ostatni sezon, to wszystko idzie w złą stronę. Lepiej skupić się na tym, co się robi teraz.
W Elitserien wprowadzane są reguły mające na celu promocję młodych zawodników. To może pomóc żużlowi w Szwecji?
- Liczę na to, ale na ten moment niestety nie mamy wielu młodych zawodników. Polska, czy Dania mają dużo więcej perspektywicznych żużlowców. W tym momencie mamy jednak wielu perspektywicznych miniżużlowców i wierzę, że któryś z nich zrobi karierę. Co prawda mamy kilku niezłych juniorów, ale na pewno nie jest ich tylu, ilu ja bym chciał…
Brakuje u was takich żużlowców, którzy mogliby skutecznie zastąpić Rickardssona, czy Jonssona...
- Dokładnie. Bardzo trudno jest wychować tak znakomitych zawodników. Obecnie wiele klubów ma problemy finansowe i mamy regres. Rozwój kariery to droga sprawa. Może w kolejnych latach się to uda i zmieni się ten trend.
Widzisz tutaj światełko w tunelu?
- Uważam, że ten kryzys jest wszędzie - w Szwecji, w Polsce. Jak nic się nagle nie zmieni, to trudno będzie to odwrócić. Kluby mają problemy z pieniędzmi, ale wierzę, że w przyszłości będzie mimo wszystko lepiej.
We wtorek reprezentacja Szwecji powalczy w Vastervik o finał Drużynowego Pucharu Świata. Jesteście w stanie pokonać Duńczyków?
- Duńczycy mają mimo wszystko bardzo silny zespół. Oczywiście możemy ich pokonać, ale w takich zawodach, jak Drużynowy Puchar Świata trzeba mieć trochę szczęścia i każdy zawodnik z reprezentacji musi mieć swój dzień. Na wynik wpływa wiele czynników. W Szwecji liczę na dobrą pogodę i dużo kibiców na trybunach dopingujących Szwecję. Wierzę, że dobrze spisze się Oliver Berntzon. Jeździmy razem w Smedernie Eskilstuna i ma znakomity sezon. To może być podpora reprezentacji w przyszłości.
Jak wygląda podejście mediów do żużla w Szwecji?
- Sportami narodowymi są piłka nożna i hokej na lodzie, którym poświęca się najwięcej miejsca w mediach. Myślę, że żużel jest u nas na trzeciej pozycji, a czwarte miejsce zajmuje piłka ręczna. Jest sporo artykułów o naszym sporcie w telewizji i w gazetach. Przedstawiciele wielu sportów mogą nam tego zazdrościć. Właśnie względem piłki ręcznej mamy taki plus, że hale sportowe w Szwecji mają ograniczoną pojemność i przychodzi przez to mniej kibiców na mecze, a mogłoby dużo więcej. Zobaczymy w przyszłości jak rozwiną się różne dyscypliny w Szwecji.
Jesteś lubiany przez zawodników i wielu słucha cię z uwagą. Myślisz o tym, by w przyszłości być trenerem?
- Trudno powiedzieć, nie chcę się teraz na tym skupiać. Oczywiście po dniu, w którym zakończę karierę chciałbym nadal pozostać przy żużlu. Nie zamierzam być natomiast jeżdżącym trenerem, bo nie chcę się rozdrabniać. Gdybym miał zostać szkoleniowcem, musiałbym się skupić na tej pracy i zaangażować się w stu procentach.