Finał DPŚ oczami Bartłomieja Czekańskiego

WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski
WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski

Nadal upieram się, że eliminacje do DPŚ to jakaś popierdółka w trzecioligowych składach. I są na to dowody. Już o tym wam pisałem. Myślący zrozumieli, oszołomy nie. Co innego jednak sam finał DPŚ.

W tym artykule dowiesz się o:

To już poważne zawody. Polska i Australia w pełnych składach (acz Holder, Ward i Kasprzak odczuwają skutki kontuzji), Dania już z Dzikim Nickim Pedersenem, PUK-iem Iversenem i rewelacyjnym Peterem Kildemandem. Brakuje mi tu Kenia Bjerre. Owszem, Korneliussen jedzie życiówkę. W półfinale w Vastervik wywalczył aż 13 punktów, tylko z kim on tam się ścigał i z kim wygrywał? To wciąż zawodnik z niższych lig, a takiego nie można uważać za pewniaka. Doyle (w formie) i Batchelor to też nie są stuprocentowi faworyci w ekipie Australii. U nas też któryś orłów może mieć słabszy dzień, ale wątpię. Jednak jak śpiewa Edyta Bartosiewicz "wszystko się może zdarzyć". Nie zapominajmy tu o wspaniałym rodzynku Anglików Woffindenie, który może być języczkiem u wagi.
[ad=rectangle]
Nie trafiam wyników w tym DPŚ, lecz napisałem, że Czesi mają ledwie 2-3 utalentowanych zawodników i to się w bydgoskim barażu potwierdziło. Napisałem też: - USA to tylko kalifornijska ciekawostka przyrodnicza, dokładnie półtora zawodnika, przy czym ta połówka również jakaś niepewna. Sprawdziło się co do joty. Czyli hejterzy nie jest ze mną jeszcze tak źle.

W Bydgoszczy dzisiaj pewnie znowu wygramy (choć nie mówmy hop...). Znakomity coach Marek Cieślak lubi bowiem kolekcjonować owe puchary, acz kilka z nich zdobył na farmazonie. A to wstawił do biało-czerwonego składu znakomitego Norwega (rywale mieli o to do nas pretensje), a to będącego bez formy Walaska nagle rozbolała głowa i w tej sytuacji, zgodnie z regulaminem "musiał" go zastąpić rezerwowy Baliński, który na swoim Smoku z kolei czuł się znakomicie, zaś w ubiegłym sezonie wygraliśmy głównie dzięki defektowi Duńczyków. Bo nagle Cieślak nie widział miejsca dla Golloba, którego zamienił (w sposób mało elegancki) na Dudka. Patryk szału zaś nie zrobił, acz tyłów też nie dał.

Właśnie, kilkakrotnie naszą sborną z czarnej dziury w finałach DPŚ wyciągał wielki Tomek "Gallopik". I będzie mu to po wieki zapisane. Jesteśmy Tomkowi za to bardzo wdzięczni, niezależnie od tego, co sobie tam myśli Marek Cieślak. Kiedyś "Narodowy" (choć życzymy mu jeszcze wielu sezonów z kadrą) uda się na zasłużoną emeryturę. Kto po nim? Dobrucki, Baron, Czernicki?

Tak czy siak, w Bydgoszczy będziemy dziś ściskali kciuki za faworytów, czyli za polską żużlową Husarię i kiedy taśma pójdzie w górę, powtórzymy zaklęcie za naszymi rewelacyjnymi komentatorami Eurosportu Jarońskim i Wyrzykowskim z kolarskiego Tour de France: pchamy Husarię, pchamy, pchamy, pchamy!!! Dziś wszyscy bądźmy biało-czerwoni, a dopiero jutro na lidze kibicujmy gorąco innym zawodnikom. Aczkolwiek każdemu z nich należą się oklaski za fajną jazdę. Niech w Bydzi wygra najlepsza drużyna.

Cieślak wybrał optymalny skład. Hampel nie zawodzi w najważniejszych momentach, DPŚ to jakby stworzona impreza dla Kasprzaka, Protasiewicz przeżywa trzecią młodość, jest teraz najlepszy z Polaków i na DPŚ w Gorzowie też pokazał, że daje radę. Orbitował wtedy niczym Gollob. Kołodziej to wciąż nasza niespełniona nadzieja i o jego formę obawiam się najbardziej, acz myślę, że jak mu "Cegła" poda odpowiednią herbatkę, to będzie dobrze.

Niewątpliwie obecnie najlepszym, najsprytniejszym coachem na świecie jest nasz "Cieślaczek". W historii żużla plasuję go (jako menago) na drugim miejscu za Ole Olsenem. A przecież trzeba pamiętać o takich nazwiskach jak Bo Wirebrand, James Easter, John Scott itd. Właśnie, tak się zastanawiam, która z reprezentacji była najlepsza w historii speedwaya. Pokusiłem się o taką klasyfikację składając poszczególne zespoły z zawodników, którzy jeździli w jednej epoce, w zasadzie w jednym czasie. Problem w tym, że niektóre z owych teamów nigdy w finałach DMŚ nie pojechały w takim składzie, zawsze coś stało na przeszkodzie. Ale pobawmy się, wy oczywiście możecie mieć inne zdanie.

1. Dania: Hans Nielsen, Ole Olsen, Erik Gundersen, Jan O. Pedersen (chociaż Ole kończył w 1983 r., a Jan O. dopiero zaczynał się ścigać w British League) , rez. Tommy Knudsen lub Bo Petersen.

2. Anglia: Mike Lee, Peter Collins, Dave Jessup, Malcolm Simmons, rez. John Louis i Chris Morton

3. USA: Bruce Penhall, Dennis Sigalos, Scott Autrey, Kelly Moran, rez. Shawn Moran i Bobby Schwartz.

4. Szwecja: Ove Fundin, Bjorn Knutsson, Olle Nygren, Rune Sormander, rez. Gote Nordin.

5. Polska: Andrzej Wyglenda, Antoni Woryna, Andrzej Pogorzelski, Paweł Waloszek, rez. Edward Jancarz (Zenek Plech dopiero wąchał żużel, a Tomek Gollob chyba właśnie był w planie).

Finał DPŚ to na ogół fascynujące zawody z rozstrzygnięciami w ostatnich wyścigach. Dlatego nawołuję do jednodniowego finału IMŚ. Że taka jednorazowa impra może być niesprawiedliwa (defekty, upadki, wykluczenia)? A kto powiedział, że sport ma być sprawiedliwy? On ma być dynamiczny, ciekawy i dramatyczny.

Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie - jakby powiedziała babka Pawlakowa. Na szczęście, Cieślak ma dzisiaj cztery odbezpieczone granaty: "Małego", "Kaspera", "PePe" i "Koldiego". Białooooooo-czerwoooooni!

Typuję:
1. Polska (a jak przegramy, to przecież kury nie przestaną się nieść, a słońce jutro normalnie wzejdzie)
2. Australia
3. Dania
4. Anglia

Bartłomiej Czekański

Źródło artykułu: