Ubiegłoroczny sezon dawał Wielkiej Brytanii nadzieję na wyjście z kryzysu, w jakim przez wiele lat znajdował się tamtejszy żużel. Eksplozja talentu Taia Woffindena i zdobycie przez niego tytułu indywidualnego mistrza świata, dla Brytyjczyków pierwszego od 2000 roku, gdy to najlepszym żużlowcem globu był Mark Loram, dawało nadzieję na lepsze czasy. O ile w Grand Prix Wyspiarze mają w końcu silnego reprezentanta, o tyle w Drużynowym Pucharze Świata Synowie Albionu cały czas przeżywają kryzys. Pokazał to sobotni finał tych rozgrywek.
[ad=rectangle]
Woffinden po zawodach był bardzo rozczarowany, choć indywidualnie zanotował trzeci wynik w turnieju. Lepsi okazali się być tylko Nicki Pedersen, lider mistrzowskiej reprezentacji Danii, oraz Jason Doyle - niespodziewanie najlepszy wśród Australijczyków. "Tajski" nie był niezadowolony ze swojego rezultatu, choć nie miał też powodu do radości. - Nie mogę powiedzieć, że ze swojego indywidualnego występu jestem niezadowolony, bo przecież nie wypadłem źle. Wyróżniłem się na tle liderów pozostałych ekip, zanotowałem nawet jedno indywidualne zwycięstwo, więc nie można powiedzieć, że pojechałem źle. Zawsze jednak mogło być lepiej, więc szczególnie zadowolony też nie jestem. Mamy za sobą naprawdę bardzo trudne zawody i od samego początku wiedzieliśmy, że tak to będzie wyglądać. W końcu jechały tu najlepsze reprezentacje na świecie - powiedział Woffinden w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Wciąż aktualny mistrz świata nie rozpoczął turnieju dobrze, bo przyjeżdżał za plecami liderów innych drużyn. Na dodatek w swoim czwartym biegu dojechał do mety trzeci jadąc jako "joker". Dopiero w dwóch ostatnich seriach Woffinden skutecznie atakował swoich rywali. - Mogę zapewnić kibiców, że robiłem wszystko co w mojej mocy aby ten wynik był jak najkorzystniejszy. Borykaliśmy się trochę z ustawieniami motocykla i dopiero na dwa ostatnie wyścigi udało się znaleźć takie, które zapewniły mi odpowiednią szybkość. Za rywali mieliśmy jednak bardzo dobre drużyny - zaznaczył reprezentant Wielkiej Brytanii. - Jeździłem w Bydgoszczy kilka razy i za każdym razem czerpałem radość ze ścigania się na tym torze. To jednak nie wystarczyło, bo nie posiadaliśmy wystarczająco dobrej drużyny. Tak jak jednak powiedziałem, jako drużyna staraliśmy się dać z siebie wszystko - dodał.
"Tajski" nie chciał wypowiadać się na temat swoich kolegów ani dalszych losów reprezentacji. Faktem jest jednak, że Brytyjczykom przydałaby się zmiana pokoleniowa. Ze wzrostem dyspozycji Woffindena zbiegły się spadki formy mającego 32 lata Chrisa Harrisa. Pozytywną stroną jest bezpośredni awans do finału DPŚ, w którym Wyspiarze nie ścigali się od 2010 roku. Od tego momentu jednak druga linia reprezentacji wymienia się między takimi zawodnikami jak Simon Stead czy Daniel King, którzy bydgoski finał zakończyli bez punktów, oraz Edward Kennett, Ben Barker i Craig Cook. Wszyscy ci żużlowcy potrafią dobrze pojechać w brytyjskiej Elite League oraz niekiedy w Pucharze Świata zapewnić punkty u siebie w półfinale w King's Lynn, jednak w barażu czy w finale na obcej ziemi Woffinden nie może liczyć na ich wsparcie.
W obliczu braku dobrych zawodników selekcjoner reprezentacji Szwecji, Stefan Andersson, postanowił w tym roku odmłodzić swoją kadrę i w barażu jedynym weteranem był Andreas Jonsson. Całkiem udanie spisał się z kolei będący wciąż juniorem Oliver Berntzon. Czy na Wyspach są jednak zawodnicy mogący, wzorem Szwedów, wprowadzić trochę świeżości do kadry? - Musimy poczekać do przyszłego roku i zobaczymy jak to będzie wyglądać - uciął krótko lider Wielkiej Brytanii.