Peter Ljung w niedzielnym spotkaniu 11. kolejki Nice Polskiej Ligi Żużlowej przeciwko Polonii Bydgoszcz zdobył 12 punktów z bonusem. Stranieri PGE Marmy Rzeszów utrzymuje wysoką formę w meczach u siebie, ale nieco gorzej radzi sobie na wyjazdach. Szwedzki zawodnik po słabym występie w Grudziądzu przeciwko GKM-owi, był nieobecny podczas wyjazdowego starcia z Lokomotivem Daugavpils. W niedzielę wrócił do składu ekipy znad Wisłoka.
[ad=rectangle]
- Pojechałem dobre zawody. Teraz wreszcie mam czas, żeby rozebrać silniki. Chcę sprawdzić czy mogą być one jeszcze szybsze. Czuję, że wreszcie osiągnę to, co zamierzam - zapowiada Ljung.
Spotkanie w stolicy Podkarpacia odbywało się w upale. Wysokie temperatury nieraz miały już wpływ na sprzęt, czy przygotowanie odpowiedniej nawierzchni. - Zawsze powtarzam, że tor w Rzeszowie jest dobrze przygotowany. Szczególnie w taką pogodę. Z nim jest tak samo, jak z kobietami. Wysokie i zgrabne wyglądają smakowicie, ale jeśli mają rozstępy, to nie możemy z tym nic zrobić. Musimy to zaakceptować - obrazuje sytuację w bardzo ciekawy sposób Ljung.
Niedzielne emocje poprzedził finał Drużynowego Pucharu Świata w Bydgoszczy. Co prawda do finału nie zakwalifikowała się reprezentacja Szwecji, ale Ljung nie ustrzegł się przed wyrażeniem swojego zdania na temat sobotnich wydarzeń nad Brdą. - Emocje były bardzo duże, a rywalizacja bardzo zacięta. Czasami jednak okazuje się, że system zawodów nie jest dobry. Powinno być bardziej sprawiedliwie. Dopóki będzie obowiązywał system z jokerem, zawsze będą jakieś zgrzyty - kończy 32-latek.