Chyba mało kto spodziewał się, że Nicolai Klindt w niedzielę odjedzie tak dobre spotkanie. Duńczyk jest bardzo zadowolony ze swojego występu przeciwko Polonii Bydgoszcz i żałuje jedynie swojego ostatniego wyścigu. - Moje prędkości były bardzo dobre. Jest mi tylko wstyd za ten ostatni bieg. Wyścig wcześniej również startowałem z drugiego pola. Pracowało ono dobrze. Później coś poszło nie tak. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale nie miałem komfortu jazdy. Wydaje mi się, że siodełko miałem przesunięte za bardzo w tył. Do tego słabo wyszedłem spod taśmy. Może należało pójść w dół z zębatkami? - zastanawiał się Klindt.
[ad=rectangle]
- Poza tym wszystko ułożyło się pięknie. Po meczu w Daugavpils, gdzie zdobyłem 3 punkty, można było narzekać na moją jazdę. Dokonałem kilku zmian w sprzęcie i teraz przyniosło to efekty. Jednak wcześniej moja forma też była dość dobra. Tym razem fajnie wychodziłem spod taśmy, a na dystansie też byłem szybki. To było piękne - mówił zawodnik PGE Marmy Rzeszów, który w jednym z wyścigów uzyskał najlepszy czas dnia - 66 sekund.
25-letni Duńczyk przyznaje, że jest zadowolony z toru, jaki preferowany jest przy ul. Hetmańskiej. - Nawierzchnia nie była taka ładna jak zawsze, ale tor był bardzo dobry. Na początku było trochę zbyt ślisko, ale potem robiło się coraz lepiej. Można było się ścigać na dobrych prędkościach - zaznaczył Klindt.
Występ Klindta w biało-niebieskich barwach do końca pozostawał wielką niewiadomą. Duńczyk w brytyjskiej Premier League reprezentuje barwy Scunthorpe Scorpions, które tego samego dnia rozgrywało tzw. finał Mistrzostw Czwórek. - Od początku chciałem przyjechać do Rzeszowa. W Premier League jest jednak pewna zasada. Jeśli nie przystąpiłbym do meczu w Anglii, to dostałbym tam banicje na 28 dni. Było więc dużo nerwówki. W końcu w porozumieniu z brytyjską federacją udało nam się znaleźć rozwiązanie, doszliśmy do porozumienia i mogłem przystąpić do tego spotkania - tłumaczył Klindt.
Zawodnik podkreśla, że trener Janusz Ślączka może na niego liczyć w każdej chwili.
- Jestem do dyspozycji klubu z Rzeszowa. Kilka tygodni temu chciałem pójść gdzieś na wypożyczenie. Tylko dlatego, że brakuje mi jazdy. Nie dostałem jednak zgody od Rzeszowa. Kenni jest teraz kontuzjowany. Jeśli ktokolwiek z drużyny nie jest gotowy do jazdy, to ja za niego wskakuję. Taka była moja rola. Może teraz się to zmieni, kto to wie. Będę cały czas w gotowości - zakończył Klindt.