W czwartym wyścigu Bartosz Zmarzlik miał pojechać z dwoma zawodnikami Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk, którzy ostatecznie nie pokonali w niedzielę na torze żadnego rywala. Nie wyszedł jednak spod taśmy. - Jak było zielone światło i odkręciłem gaz, to wszystkie miski, które dzielą zawór od dźwigienki wypadły. Silnik stracił kompresję, dlatego zgasł. Nie było szans, bo bez silnika się nie pojedzie (śmiech). Nawet nie przejechałem metra. Potem musiałem wsiąść na drugi motor. Mogło być lepiej, ale jest w porządku - ocenił swój występ młodzieżowiec Stali Gorzów.
[ad=rectangle]
Stal Gorzów wygrała wyjazdowe spotkanie różnicą 36 punktów. - Cieszymy się, że się tak udało i zbieramy cenne punkty - zauważył zawodnik, przed którym kluczowe mecze w sezonie. - Pracujemy wszyscy na to w pełni skoncentrowani. Ja żyję z meczu do mecz. Do każdych zawodów chcę się przygotować na 180 procent, by zanotować jak najlepszy wynik. W Gdańsku chciałem pojechać jak najlepiej. Myślę, że dziewięć punktów to nie jest zły wynik i gdyby nie silnik, to byłoby coś więcej - stwierdził Zmarzlik w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Poza biegiem, w którym Zmarzlik zanotował defekt, nie dał się pokonać żadnemu rywalowi. - Nawet nie mówię o tym, że zdobyłbym komplet punktów - może byłby punkt, może dwa, a może zero, ale silnik świeżo po remoncie świetnie pojechał w pierwszym biegu, a ja odkręcam gaz, a on zgasł - zaśmiał się gorzowski junior, rozkładając bezradnie ręce.
[event_poll=25238]