Ove Fundin gościł w Bydgoszczy podczas finału Drużynowego Pucharu Świata. Pięciokrotny indywidualny mistrz świata był po wrażeniem emocji i dramaturgii batalii o trofeum jego imienia. - Czy można sobie wyobrazić coś bardziej ekscytującego? Losy złotego medalu rozstrzygnęły się na ostatnim wirażu ostatniego okrążenia. To coś pięknego. Kibicom finał mógł się bardzo podobać, choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że Polacy oczekiwali innego rozstrzygnięcia. Przyznam szczerze, że trochę mi żal gospodarzy - powiedział Ove Fundin.
[ad=rectangle]
Legendarny Szwed pozytywnie ocenia rywalizację o Drużynowy Puchar Świata. - To bardzo ekscytująca impreza. Jest dla mnie wielkim zaszczytem bycie patronem głównego trofeum. Co roku latem odbywa się żużlowy mundial i jest to duże wydarzenia dla sportu żużlowego - podkreślił Fundin.
Nasz rozmówca ma jednak zastrzeżenia do regulaminu DPŚ. - Nie podoba mi się instytucja jokera. Rozumiem jego ideę, bo organizatorzy chcą, by zawody były ciekawe do samego końca i trzymały w napięciu do ostatniego wyścigu, ale to niesprawiedliwe. Złota rezerwa taktyczna często odwraca losy finałów. Dla emocji może to dobre, ale dla prowadzącej reprezentacji bardzo niesprawiedliwe. Przekonali się w tym roku Polacy, którzy jednak rok temu sami skorzystali z jokera w poprzednim finale - wspomniał Fundin.
Szwed ubolewa, że jego reprezentacja przeżywa ostatnio duży kryzys. - Po zakończeniu kariery przez Tonego Rickardssona nie doczekaliśmy się jego godnych następców. Więcej spodziewałem się chociażby po Andreasie Jonssonie. Żużel w mojej ojczyźnie jest w kryzysie, ale może tegoroczny występ w DPŚ jest zwiastunem powrotu lepszych czasów dla moich rodaków - zakończył Ove Fundin.