Wybrzeże po meczu w Częstochowie spadnie z ligi po raz kolejny? Balans między ligami gdańską specjalnością

Porażka Wybrzeża w Częstochowie oznaczałaby kolejny spadek gdańszczan z najwyższej klasy rozgrywkowej. Nie ma drugiego takiego klubu, który w ostatnim czasie tak często balansowałby między ligami.

W tym artykule dowiesz się o:

Za silni na I ligę, za słabi na ekstraligę - tak wygląda casus Wybrzeża Gdańsk  od momentu, w którym zdecydowano się w Polsce na trzy klasy rozgrywkowe. Główną przyczyną są tu finanse, a także ambicje w Gdańsku. Jeszcze w 1999 roku, tuż po awansie czerwono-biało-niebiescy byli finansowymi krezusami. Wciąż w Grodzie nad Motławą krążą legendy o sumach, jakie dostawali wówczas gdańscy zawodnicy z Tonym Rickardssonem na czele. Ówczesny dream team w 1999 roku zajął trzecie miejsce w lidze. Po pierwszej rundzie kolejnego sezonu gdańszczanie byli liderami tabeli, a kibice na stadion Wybrzeża przychodzili dwie godziny przed meczem, by móc zająć korzystne miejsce. Ostatecznie rundę zasadniczą Lotos Wybrzeże Gdańsk z 6 zwycięstwami i 8 porażkami zakończył na siódmym miejscu, z zaledwie punktem straty do trzeciej drużyny. Ostatecznie gdańszczanie niespodziewanie spadli z ligi!
[ad=rectangle]
To był początek klątwy Wybrzeża Gdańsk. W kolejnym sezonie gdańszczanie od razu wygrali I ligę, a następnie utrzymali się w ekstralidze po barażu. W 2003 roku ponownie spadli z ligi, tym razem przegrywając decydujące mecze z Unią Tarnów. Po roku nadmorscy żużlowcy w bardzo dobrym stylu wygrali zaplecze najlepszej ligi świata. W sezonie 2005 zajęli siódme miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale rozwiązano mający wówczas około 200 tysięcy złotych długu klub i musiał on rozpocząć jazdę od drugiej ligi!

Powrót z trzeciej klasy rozgrywkowej do najwyższej trwał zaledwie trzy lata. Wybrzeże notowało awanse w latach 2008, 2011 i 2013, ale z różnych względów nie potrafiło się utrzymywać. Bolączką były finanse, ale również nietrafione transfery. Wybrzeże miało też olbrzymie problemy na wyjazdach. Od zwycięstwa 49:41 w Gorzowie w 2002 roku, zanotowali serię 43 meczów bez zwycięstwa na obcych stadionach (41 porażek i 2 remisy), co uniemożliwiało utrzymanie w lidze.

Wiele osób zadaje sobie pytanie: "Po co Wybrzeże ciągle pcha się do tej ekstraligi, skoro i tak się nie utrzymuje?" Paradoksalnie powodów jest wiele. Przede wszystkim gdańscy kibice poznali już smak sukcesów i ciągle aktualne drużyny porównują do tych, które przynosiły im chlubę, dzięki którym żużel był kiedyś sportem numer jeden w Gdańsku. Ambicje prezesów i presja całego środowiska często brały górę nad zdrowym rozsądkiem i realną oceną własnych możliwości.

W Gdańsku wciąż istnieje wiele różnych firm, z Grupą Lotos na czele. Ten koncern oraz włodarze miejscy rokrocznie stawiali przed zespołem cel, jakim był awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Później jednak nie zawsze wsparcie w ENEA Ekstralidze było na odpowiednio wyższym poziomie. Również w ubiegłym sezonie budżet został przeszacowany, gdyż liczono na powrót Grupy Lotos, który jak wiadomo nie nastąpił.

W przypadku porażki w Częstochowie, który oznaczałby kolejny spadek z najwyższej klasy rozgrywkowej w Gdańsku wreszcie trzeba by było zweryfikować cele. Ostatnie klęski zwiększyły rozgoryczenie wśród kibiców, których patrzenie na kolejne dotkliwe porażki wygoniło ze stadionu. Tadeusz Zdunek przekonuje, że głównym zadaniem dla klubu jest ustabilizowanie klubowych finansów. Czy jednak naprawdę odłoży ambicje na bok? Czas pokaże.

Źródło artykułu: