Australijczyk mimo poważnej kontuzji stopy (złamana kość) przyjechał w minioną niedzielę do Rzeszowa i wsparł swoją drużynę w starciu z PGE Marmą. Lublinianie mimo ambitnej walki musieli pogodzić się z porażką z liderem Nice Polskiej Ligi Żużlowej (41:49).
- Warunki były takie same dla obu drużyn. Mój zespół włożył sporo serca w to spotkanie i walczył do samego końca. Ten dzień nie był dla mnie udany, ale starałem się. Myślę, że jestem zbyt poważnie kontuzjowany, żeby z powodzeniem rywalizować w zawodach. W tym sezonie zaliczyłem mnóstwo upadków i co chwilę dokucza mi ogromny ból. W Rzeszowie żadna z drużyn nie wywalczyła więcej punktów od nas, więc jest to spore osiągnięcie. Niestety trochę zabrakło nam do zwycięstwa, a to było dla nas kluczowe - powiedział w rozmowie z naszym portalem Davey Watt.
"Daisy" w drugiej połowie sierpnia dwukrotnie uczestniczył w groźnych upadkach. Australijczyk coraz bardziej zastanawia się nad przedwczesnym zakończeniem sezonu. - Mój stan zdrowia nie jest dobry. Będę musiał podjąć ważną decyzję, czy kontynuować starty w tym sezonie, czy też zrezygnować całkowicie z jazdy. Cały czas dokucza mi ból i nie jestem w stanie jechać na wysokim poziomie. To nie jest komfortowa sytuacja dla mnie, jak i moich klubów - tłumaczył.
- Mam złamaną kość w stopie, ale nie wymaga to operacji. Potrzeba czasu, żeby stopa doszła do ładu, ale w żużlu nie ma zbyt wiele czasu na leczenie kontuzji. Po objechanym spotkaniu zmierzasz już na kolejny mecz i cały czas znajdujesz się pod presją. Jestem obecnie w trudnej sytuacji i muszę się zastanowić nad wyborem jak najlepszej opcji - dodał.
Lubelskie Koziołki po przegranej w Rzeszowie żegnają się z szeregami pierwszej ligi. - To okropne uczucie. Wszyscy ciężko pracowali w klubie i fatalnie, że znaleźliśmy się w takiej sytuacji. Sezon rozpoczęliśmy całkiem nieźle, ale później po prostu nie zdobywaliśmy punktów. Dwukrotnie zremisowaliśmy - na wyjeździe z Lokomotivem i u siebie z Rzeszowem. Gdybyśmy wygrali te spotkania, bylibyśmy w lepszej sytuacji. Zabrakło naprawdę niewiele - kontynuował Watt.
Jaka będzie przyszłość żużlowca z Antypodów w Polsce? Czy w kolejnym sezonie będzie chciał startować na zapleczu Ekstraligi, czy może znów spróbuje swoich sił w najlepszej lidze na świecie? - Ciężko mi się wypowiadać odnośnie kolejnego sezonu. Chciałbym startować w Ekstralidze, ale musiałbym być w pełni zdrowy. Bardzo lubię startować na ekstraligowych torach. Jazda na nich sprawia mi olbrzymią frajdę. W poprzednim sezonie nie miałem wystarczającego wsparcia finansowego, by rywalizować w Ekstralidze na wysokim poziomie. Problemy klubu wymknęły się spod kontroli. Chciałbym udowodnić sam sobie, że jestem w stanie dobrze jeździć w Ekstralidze. Jestem ambitny i chcę być coraz lepszy w tym co robię. Jestem przekonany, że mogę jeździć zdecydowanie lepiej. Udowodniłem, że stać mnie na wiele, aż do tego fatalnego, czerwcowego upadku w Niemczech (Watt doznał urazu kręgosłupa - dop. red.). Od tamtej pory co chwilę nękały mnie kontuzje, a startując z urazami jestem cieniem samego siebie - zakończył.