Przed startem sezonu 2014 obserwatorzy i eksperci zapowiadali, że na rynku tunerów dojdzie do wielkiej rywalizacji Petera Johnsa z Janem Anderssonem. Temu pierwszemu doskonałą reklamę zrobił mistrz świata Tai Woffinden. Po świetnym sezonie 2013 w wykonaniu Brytyjczyka do jego tunera zaczęła zgłaszać się jeszcze większa liczba żużlowców. W swoich warsztatach jego silniki mieli luba mają Darcy Ward, Chris Holder, Krzysztof Kasprzak, Greg Hancock, Piotr Protasiewicz czy Andreas Jonsson. - To nadal numer jeden, ale to już nie ten sam poziom co dwa lata temu, czy nawet rok temu - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Jacek Gajewski.
[ad=rectangle]
W sezonie 2014 Peter Johns jest chyba najbardziej zapracowanym tunerem. W ocenie naszego eksperta, przekłada się to na jakość oferowanych przez niego usług. - Coraz częściej słyszę, że trudno przewidzieć jakoś sprzętu, który on przygotuje. Bywa różnie. Zawodnicy do poprawek wysyłają często nawet nowe silniki. Droga do optymalnej pracy silnika bardzo się wydłużyła. Wydaje mi się, że to bierze się przede wszystkim z tego, że obecnie bardzo duża liczba zawodników jeździ na silnikach od Johnsa. On ma naprawdę sporo pracy i nie za każdym razem przekłada się to na jakość - wyjaśnił Gajewski.
Topowi zawodnicy cały czas korzystają także z usług Jana Anderssona. Temu tunerowi zaufali między innymi Jarosław Hampel, Nicki Pedersen czy Tomasz Gollob. Wydaje się, że najbardziej na tej decyzji "przejechał" się ten pierwszy. Problemy sprzętowe to jedna z najczęściej podawanych przyczyn w przypadku słabszych występów zawodnika SPAR Falubazu Zielona Góra. - Jego hegomonia trwała bardzo długo. Wielu zawodników z czołówki jest zresztą nadal u tego tunera. Jarek Hampel ma wyraźne kłopoty, ale innym wiedzie się lepiej - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Krzysztof Cegielski. - Na rynku tunerów widać jednak pewną zmianę. Dzielili i rządzili wcześniej Johns z Anderssonem. Oni jednak złapali pewną zadyszkę. Niektórzy zawodnicy z ich stajni mocno narzekają - dodał "Cegła". - Można zauważyć, że w czołówce najlepszych zawodników Ekstraligi, dominują nazwiska, które mają silniki od Johnsa. Widać jednak przy tym tendencje, że żużlowcy korzystają z dwóch lub trzech źródeł. Każdy chce się zabezpieczyć i minimalizować ryzyko - stwierdził z kolei Jacek Gajewski.
Zawodnicy rzeczywiście szukają różnych rozwiązań. Z powodu napiętego grafiku Johnsa czy nieco słabszych niż wcześniej osiągów silników Anderssona do głosu zaczęli dochodzić inni tunerzy. - Pojawiają się ci, których nie było lub zostali trochę zapomniani. Jednym z takich nazwisk jest Flemming Graversen. Jest także Finn Rune Jensen. Oni zrobili postępy. Widać, że pracowali, kiedy mieli gorszy czas - zauważył Cegielski. Dobrą pracę Graversena widać między innymi na podstawie wyników, które osiąga w tym sezonie Peter Kildemand. Wizytówką Finne Rune Jensena jest z kolei zawodnik tarnowskich Jaskółek Martin Vaculik. Nieoficjalnie wiadomo, że znakomite wyniki, które osiąga ten żużlowiec sprawiły, że do jego tunera zgłosił się z czasem między innymi Nicki Pedersen.
Sporo pracy mają także polscy tunerzy. Z usług Jacka Filipa czy Ryszarda Kowalskiego korzysta wielu zawodników. Co więcej, bardzo często zbierają oni pochlebne opinie. - Gdybym miał stworzyć ranking tunerów w Ekstralidze, to Ryszarda Kowalskiego umieściłbym w tej chwili na drugiej pozycji, za Peterem Johnsem a przed Janem Anderssonem - podkreślił Jacek Gajewski.
- A gdybym ja miał stworzyć taki ranking, to moim numerem jeden byłby ktoś, kogo można nazwać pan X. Zawodnicy nas często bajerują. Mówią nieprawdę lub milczą. Najczęściej robią to ci, którzy w danym momencie osiągają najlepsze wyniki - dodał na zakończenie Krzysztof Cegielski.
Mala drobna część i mapa tunerów się zmienia. Diabeł tkwi w szczegółach