Krzysztof Buczkowski o odwołaniu niedzielnego meczu: Podejrzewam, że moje zdanie i tak by niewiele zmieniło

Jeździec Grupy Azoty Unii Krzysztof Buczkowski optował za tym, aby niedzielne, rewanżowe spotkanie półfinałowe EE pomiędzy Jaskółkami i Bykami zostało przełożone na inny termin.

Według podopiecznego Marka Cieślaka tor po oberwaniu chmury nad stadionem w Mościcach był zbyt niebezpieczny, aby można było rozegrać zawody. - Jak się przebierałem owal był w bardzo dobrym stanie. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby ruszyć z meczem. Niestety po tej krótkiej, ale intensywnej ulewie sytuacja obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni. Zdrowie jest w takich wypadkach najważniejsze. Nie dość, że składy są osłabione to wielu zawodników jest świeżo po kontuzjach. Dlatego uważam, że warto odjechać te zawody w normalnych warunkach i decyzja o odwołaniu była słuszna - wyrażał swoją opinię "Buczek".
[ad=rectangle]
28-latek był jednak gotowy na każdą ewentualność, a w negocjacje pomiędzy przedstawicielami obu ekip po prostu się nie mieszał. - Nie mam pojęcia jak odbywały się rozmowy. Siedziałem i czekałem spokojnie na dyrektywy w swoim boksie. Nie starałem się angażować w jakieś targi. Podejrzewam, że moje zdanie i tak by niewiele zmieniło - stwierdził.

Wychowanek grudziądzkiego klubu wykorzystał ten tydzień na dojście do siebie po upadkach z półfinałowej potyczki w Lesznie. Dla Buczkowskiego były to dopiero pierwsze wyścigi po wyleczeniu złamanej łopatki, ale rywale od razu przypomnieli mu na czym polega ściganie w najlepszej lidze świata i postanowili go nie oszczędzać. Reprezentant Polski leżał m.in. po starciu już w pierwszym biegu z Nickim Pedersenem. - Zaraz po meczu na stadionie im. Alfreda Smoczyka czułem się fatalnie, we wtorek tragicznie. Na szczęście mimo pękniętego kasku głowa była cała. Rehabilitowałem się przez ten okres bez przerwy. Starałem się również odpoczywać, bo było mi to potrzebne. W piątek przybyłem do Tarnowa na trening. Pojeździłem na nim dość sporo więc sobotę już sobie odpuściłem poniekąd ze względu na niepewną pogodę. Trochę padało więc wolałem się zregenerować. Ale zapewniam, że jest już ze mną lepiej, zdrowie wraca - uspokajał.

Do ekipy z Mościc w tygodniu dołączył Jacob Thorssell. Młody Szwed pierwszy raz miejscowy owal widział właśnie podczas piątkowych praktyk. Z aklimatyzacją nowego zawodnika, który na czas kontuzji Grega Hancocka ma zastępować Amerykanina nie było kłopotów. Zadbał o to w głównej mierze właśnie Buczkowski, który pomagał mu w poznaniu tajników Jaskółczego Gniazda. Realną weryfikacją formy i umiejętności Skandynawa będą jednak dopiero warunki meczowe. - W drużynie od początku sezonu jest znakomita atmosfera. Zawsze to podkreślam. Dlatego Jacob nie miał problemów, by wkomponować się w nasze szeregi. W piątek na wspomnianym treningu byliśmy we dwójkę oraz juniorzy. Pojeździliśmy parowo, obiekt mu się spodobał. Wiadomo jednak, że prawdziwym sprawdzianem jest mecz. Do niego na razie nie doszło więc wiemy, że nic nie wiemy. Z jego opinii wynika, że wszystko jest w porządku. Ale ja też tak uważałem na początku, a było z tym różnie. Życzę mu, aby to odczytywanie ścieżek poszło mu szybciej - oznajmił.

Źródło artykułu: