Marzenia na wyciągnięcie ręki - PGE Marma Rzeszów vs. Orzeł Łódź (zapowiedź)

PGE Marma Rzeszów od początku sezonu była uważana za faworyta Nice PLŻ. Orzeł Łódź miał z kolei walczyć o utrzymanie. Los sprawił, że na tę chwilę, to łodzianie mają bliżej do ekstraligi.

Konia z rzędem temu, kto przed sezonem postawił na Orła Łódź w finale Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Dość powiedzieć, że przed sezonem nawet łódzcy włodarze powątpiewali w możliwości swojego zespołu. - Jestem pesymistą. Uważam, że trzy pierwsze mecze mamy "w plecy". To jednak nie będzie problem. Kłopot zrobi się dopiero wtedy, kiedy przegramy czwarty raz z rzędu. Można powiedzieć, że w takiej sytuacji bylibyśmy jedną drogą w drugiej lidze - mówił na starcie sezonu Witold Skrzydlewski. Orzeł przez kilka sezonów jeździł w rozgrywkach ligowych bez większego błysku. Obecnie osiągnął najwyższy pułap sportowy od kilku dekad.

Liderem zespołu z centralnej Polski miał być Antonio Lindbaeck. Były uczestnik cyklu Grand Prix był najgłośniejszym transferem Skrzydlewskich w okresie zimowym. Wiele spodziewano się także po Tomaszu Chrzanowskim i Magnusie Zetterstroemie. Doświadczeni żużlowcy z czasem stracili jednak miejsce w składzie. Od pierwszych spotkań niebywałą formę prezentował Jason Doyle, który został sprowadzony z II-ligowego Kolejarza Rawag Rawicz, a obecnie jest najskuteczniejszym zawodnikiem w lidze.
[ad=rectangle]
Łodzianie w swoim pierwszym spotkaniu ulegli na wyjeździe PGE Marmie Rzeszów i tu słowa Skrzydlewskiego się sprawdziły. Przyjezdni mieli spore problemy, by nawiązać równorzędną walkę z zawodnikami Janusza Ślączki. W kolejnej kolejce doszło do nie lada sensacji. Do Łodzi przyjechał doświadczony i naszpikowany solidnymi jeźdźcami zespół GKM Grudziądz. Zawodnicy Orła Łódź rozbili jednak drużynę gości 58:32. Podopieczni trenera Lecha Kędziory dali tym samym do zrozumienia, iż drzemie w nich spory potencjał i wcale nie muszą walczyć o zachowanie ligowego bytu. Wyjątkowa dla łodzian była również późniejsza faza rozgrywek. Wygrane na własnym torze z: KMŻ Lublin, Polonią Bydgoszcz oraz remis w Rybniku sprawiły, że Orzeł Łódź znajdował się na dobrej pozycji przed rundą rewanżową.

Pierwszy zimny prysznic spadł na głowy łodzian dopiero pod koniec czerwca. Porażka u siebie ze słabo jeżdżącym ŻKS ROW Rybnik sprawiła, że szansę na awans do play-offów mocno się oddaliły. - Drużyna myślała o play-offach? Teraz może wymalować je sobie na ścianie - twierdził wówczas Skrzydlewski. Tymczasem do Jasona Doyle'a w obliczu słabszych występów zawodników z drugiej linii, dołączył Mads Korneliussen. Duńczyk praktycznie z marszu stał się drugim liderem Orła. W dalszym ciągu przeciętnie spisywali się jednak zawodnicy krajowi, a Maksym Drabik przestał już tworzyć formację juniorską ze względu na wypożyczenie do innej ligi.

Po przerwie wakacyjnej Orzeł Łódź rozpoczął drugą część sezonu z wysokiego "c". Łodzianie rozgromili na wyjeździe KMŻ Lublin i marzenia o awansie do fazy play-off znów stały się realne. Mecz z Lokomotivem Daugavpils okazał się formalnością i o wszystkim miały zadecydować dwa ostatnie starcia rundy zasadniczej. W nich biało-niebiescy mierzyli się na wyjeździe z GKM Grudziądz i na własnym torze z PGE Marmą Rzeszów. Choć do Grudziądza udali się w drugim garniturze, to cały mecz przegrali zaledwie dwoma punktami. W spotkaniu z Rzeszowem, łodzianie przypieczętowali awans do fazy play-off, który był sporym wydarzeniem dla lokalnych kibiców.

W play-offach Orzeł trafił na doskonale już znany GKM z Rafałem Okoniewskim na czele. Pierwszy mecz zakończył się nieznaczną wygraną łodzian 48:42. Zaliczka ta nie była satysfakcjonująca dla Skrzydlewskiego, który uważał że tym razem, to Doyle i Korneliussen zawiedli w ostatnim biegu. Do Grudziądza łódzcy fani udali się w sporej liczbie. Z pewnością wielu z nich myślało, że będzie to pożegnanie ich drużyny z Nice PLŻ 2014. Tak się jednak nie stało. Łodzianie przyjęli zasadę "my możemy, oni muszą". W końcu, to grudziądzanie byli przed sezonem faworytem do awansu wraz z PGE Marmą Rzeszów. Sytuacja po 13 gonitwach była niezbyt ciekawa dla Orła. Drużyna dowodzona przez Lecha Kędziorę potrzebowała wygrać wyścigi nominowane, by znaleźć się w wielkim finale ligi. To się udało. Pomimo szaleńczych szarż "Okonia" w ostatniej odsłonie dnia, to ekipa Orła znalazła się w wielkim finale ligi.

W półfinale rozgrywek Orły wyeliminowały z rozgrywek faworyzowany GKM Grudziądz
W półfinale rozgrywek Orły wyeliminowały z rozgrywek faworyzowany GKM Grudziądz

Zupełnie odmienną drogę przebyła natomiast PGE Marma Rzeszów. Zeszłoroczny spadkowicz z ENEA Ekstraligi wymienił przez zimę praktycznie cały skład i do nowego sezonu przystępował całkowicie odmieniony. Pierwsze mecze układały się po myśli kibiców Żurawi. Cieszyła zwłaszcza wyjazdowa potyczka w Bydgoszczy, którą PGE Marma rozstrzygnęła na swoją korzyść. Nowym bohaterem rzeszowskich kibiców został były zawodnik Orła Łódź - Kenni Larsen. 25-latek punktował niezwykle solidnie i przez pewien czas był najskuteczniejszym zawodnikiem ligi. Dobrze spisywali się pozostali najemnicy: Scott Nicholls czy Peter Ljung. Z początku zawodził nieco Paweł Miesiąc. Jednak słabsza dyspozycja "Łełka" w obliczu dobrej jazdy pozostałej części zespołu nie wnosiła do drużyny większego niepokoju.

Rzeszowianie przez cały sezon niemiłosiernie gromili swoich przeciwników na obiekcie przy ul. Hetmańskiej. Dość niespodziewanie zmieniło się to w meczu przeciwko KMŻ Lublin. Najsłabszy zespół ligi wywiózł ze stolicy Podkarpacia aż 41 "oczek" i pojawiły się opinie, iż forma zawodników PGE Marmy spadła w porównaniu do pierwszej części rozgrywek. Potwierdzać miała to również przeciętna jazda Larsena w cyklu Speedway European Championships. - Na meczu z Lublinem jeździliśmy na zupełnie innej nawierzchni niż zazwyczaj. Tor był atutem gości, a nie naszym - uspokajali poszczególni zawodnicy PGE Marmy pytani o słabszy występ w tym meczu.

Wszystko zdawało się wrócić do normy już w pierwszym półfinale. Rzeszowianie roznieśli w pył oszczędnościowe zestawianie Carbon Startu Gniezno i do rewanżu przystępowali nadzwyczaj spokojni. Po raz kolejny podopieczni trenera Janusza Ślączki przekroczyli w meczu na domowym obiekcie granicę 60 punktów. Stało się również jasne, że w finale ich rywalem będzie Orzeł Łódź, który w fazie zasadniczej także otrzymał przy Hetmańskiej "małe lanie".

Choć na chwilę obecną, to Orzeł jest bliżej Ekstraligi, to faworytem do awansu w dalszym ciągu pozostają gospodarze niedzielnego meczu. Rzeszowianie, bo o nich mowa w pierwszym spotkaniu finałowym przegrali sześcioma "oczkami" i z taką samą nawiązką (bądź większą) muszą wygrać z Orłem, by zagwarantować sobie prawo awansu do Ekstraligi. Przegranym w dwumeczu, w dalszym ciągu pozostanie mecz barażowy z siódmą drużyną tegorocznej ekstraligi, którą jest KantorOnline Viperprint Włókniarz Częstochowa.

Przegrany finału Nice PLŻ będzie mógł zmierzyć się w barażu o Ekstraligę na SGP Arenie
Przegrany finału Nice PLŻ będzie mógł zmierzyć się w barażu o Ekstraligę na SGP Arenie

Nie wiadomo czy w przypadku porażki i tym samym braku bezpośredniego awansu do wyższej ligi, do barażu przystąpi drużyna z Łodzi. - Ja już po prostu nie mam pieniędzy na dodatkowe spotkania. Budżet, który sobie założyliśmy na ten sezon, zostanie wyczerpany po niedzielnym meczu w Rzeszowie. Więcej pieniędzy wykładać nie zamierzam - przyznaje Skrzydlewski. Wyjątkiem może być sytuacja, gdy klub zostanie wsparty ze strony miasta. Orzeł, po tym jak w piłkarskiej T-Mobile Ekstraklasie przestały grać łódzkie kluby, cieszy się najwyższą frekwencją ze wszystkich klubów w mieście. Na pierwszym meczu finałowym stadion odwiedzili również wpływowi politycy jak Cezary Grabarczyk czy prezydent miasta Hanna Zdanowska. Problemów z budżetem nie ma natomiast w Rzeszowie, który w przypadku braku bezpośredniego awansu, z całą pewnością przystąpi do spotkań barażowych.

Niedzielny finał zaplanowano na godz. 13:45. Tym razem nie powinno mieć to jednak wpływu na zachowanie jednostek napędowych, zważywszy na zapowiadaną pogodę. W ekipie gospodarzy doszło do jednej korekty w awizowanym ustawieniu. Łukasz Sówka został przesunięty pod numer czternasty, a to oznacza że tym razem nie zakończy spotkania po ósmym wyścigu. Partnerem młodzieżowca Żurawi będzie Maciej Kuciapa, który legitymuje się na swoim torze śr. biegową 2,590. Spore oczekiwania pokładane są również w osobie Scotta Nichollsa. Brytyjczyk testował motocykle podczas piątkowego Memoriału im. Eugeniusza Nazimka i na niedzielne zawody powinien być dobrze przygotowany sprzętowo.

Istotne powinny być także "oczka" wywalczone przez Pawła Miesiąca. Wychowanek Stali Rzeszów w piątkowym memoriale był najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem gospodarzy i po raz kolejny dał sygnał, że jego forma w ostatnim czasie wzrosła. Janusz Ślączka prosi jednak, by nie kierować się wynikami tych zawodów. - Wyniki memoriału nie odzwierciedlają formy naszych zawodników. Memoriał był treningiem, testem sla silników - zaznacza trener Żurawi. Najwięcej testów przeszły motocykle Krystiana Rempały, które osobiście testował tata Jacek. W piątkowych zawodach udziału nie wzięli natomiast Kenni Larsen oraz Peter Ljung.

Z kolei miejsce w zespole Orła Łódź stracił Antonio Lindback, którego w niedzielę ma zastąpić Tomasz Chrzanowski. Ciężar wyniku spoczywa jednak na Jasonie Doyle'u i Madsie Korneliussenie. Duńczyk praktycznie nie zna toru w Rzeszowie, ale zważywszy na kapitalny sezon w jego wykonaniu, należy się po nim spodziewać niezłego wyniku. Języczkiem u wagi będzie natomiast postawa Jakuba Jamroga. O zawodniku Orła było ostatnio głośno za sprawą "Nazimka". Wychowanek Unii Tarnów ostatecznie nie wziął udziału w tej imprezie. - Apeluję do Kuby, by ujawnił swoje zaproszenie. Jeśli to zrobi, to super - mówił Ślączka o domniemanym zaproszeniu Jamroga przez zespół PGE Marmy na piątkowy memoriał.

Na dobry wynik stać również Mariusza Puszakowskiego. "Puzon" na torze w Rzeszowie odjechał przyzwoite zawody w rundzie zasadniczej ligi. Najlepiej tor przy Hetmańskiej 69 znają rodowici tarnowianie, czyli Jamróg i Edward Mazur. Obaj wciąż pozostają młodymi zawodnikami i w pamięci mają wiele różnych imprez juniorskich, które rozgrywano na tym torze. Mazur w rozgrywkach młodzieżowych ścigał się nad Wisłokiem również w obecnym sezonie.

Awizowane składy:

Orzeł Łódź 
1. Jakub Jamróg
2. Tomasz Chrzanowski
3. Mads Korneliussen
4. Mariusz Puszakowski
5. Jason Doyle
6. Edward Mazur

PGE Marma Rzeszów 
9. Kenni Larsen
10. Paweł Miesiąc
11. Peter Ljung
12. Scott Nicholls
13. Maciej Kuciapa
14. Łukasz Sówka

Początek meczu: godz. 14:00
Sędzia: Piotr Nowak 
Komisarz toruu: Grzegorz Janiczak 

Zamów relację z meczu PGE Marma Rzeszów - Orzeł Łódź
Wyślij SMS o treści ZUZEL RZESZOW na numer 7355
Koszt usługi 3,69 zł z VAT.

Przewidywana pogoda na niedzielę (za twojapogoda.pl):
Temperatura: 16 °C
Wiatr: 16 km/h
Deszcz: 0.0 mm
Ciśnienie: 1024 hPa

Komentarze (121)
avatar
Wierny kibic Stali
4.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
witam:) mam pytanie do wszystkich kibiców z Rzeszowa a mianowicie czy ktoś wie może gdzie można kupić jakieś gadże klubowe takiej jak koszulki czapki? itp. bo na stadionie czy na internecie nic Czytaj całość
kibic stali 1
4.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
mam pytanie nasi dziś trenowali na torze przed jutrzejszym meczem 
CT
4.10.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Buhahahahah Tanczonca hmórka mnie zablokowała. Normalnie płacz buhahahahahaha leże co za typ. 
avatar
ManFred
4.10.2014
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Wiadomo, że Orzeł jest odkryciem ligi. Doyle, Mads trafili z formą i sprzętem co odzwierciedlają wyniki, do tego trochę szczęścia z GKM-em i już wszyscy wietrzą sensację. Ale Stal to nie GKM, m Czytaj całość
avatar
Piotr Stasiak
4.10.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
W Rzeszowie od rana nerwowo. Tor wczoraj nie był na pewno atutem zawodników Marmy. Pomoże bronowanie i ponowne układanie w sobotę? Nicholls słabo, ale testował silniki.
Jason Doyle nie musi tes
Czytaj całość