Przyszłość "Zengiego", który przed dwoma laty dołączył do leszczyńskiego zespołu jest jak na razie niewiadomą. Nie ma on bowiem kontraktu, który obowiązywałby na przyszły sezon. - Z zawodnikami, którym kończą się umowy, będziemy oczywiście rozmawiać. Jest jednak za wcześnie, by cokolwiek przesądzać - mówił przed play-offami Ekstraligi wiceprezes klubu, Piotr Jóźwiak.
[ad=rectangle]
Pewniakami do pozostania w Lesznie wydają się być Nicki Pedersen, bracia Pawliccy i Tobiasz Musielak. Największą niewiadomą pozostają natomiast Grzegorz Zengota i Kenneth Bjerre. To, czy pozostaną w klubie, może zależeć od wizji samego zarządu. Prezes Piotr Rusiecki stwierdził, że w przypadku wywalczenia Drużynowego Mistrzostwa Polski postara się zatrzymać drużynę w składzie z tego sezonu. Nie wiadomo jednak, czy przegrany finał ze Stalą nie zweryfikuje nieco tych planów.
Na niekorzyść Zengoty działa z pewnością to, że osiągnął on gorszą średnią biegową niż w poprzednim sezonie. Z drugiej strony zanotował jednak udany finisz rozgrywek. Nie bez znaczenia powinno być także jego przywiązanie w stosunku do leszczyńskiego zespołu. - To jest bardzo fajny chłopak, pozytywnie nastawiony do nas i do leszczyńskich kibiców. Nie czuć już, że jest z Zielonej Góry - stwierdził w rozmowie z elka.pl Rusiecki. Słowa te potwierdza reakcja kibiców, którzy w nocy z niedzieli na poniedziałek przywitali srebrnych medalistów na leszczyńskim stadionie. W kierunku Zengoty skandowano: "jesteś bykiem!". Wyraźnie wzruszony żużlowiec nie mógł usłyszeć większego komplementu z ust lokalnych fanów.
"Zengi" przekonał leszczynian zarówno swoją walką na torze, jak i sympatycznym usposobieniem okazywanym poza nim. - Chcemy stawiać na lokalnych zawodników, a także tych, którzy czują się z klubem związani - mówił przed sezonem dyrektor wykonawczy, Ireneusz Igielski. Jeśli dojdzie do rozmów kontraktowych, mogą potoczyć się one równie szybko jak w przypadku Tobiasza Musielaka. Zarząd porozumiał się z nim w sprawie nowej umowy w ciągu zaledwie pięciu minut.