Mateusz Domański: Tegoroczne rozgrywki już praktycznie dobiegły końca. Drużyna Lokomotivu Daugavpils zajęła szóste miejsce w ligowej tabeli. To był wasz cel na ten sezon, czy chcieliście osiągnąć coś więcej?
Maksim Bogdanow: Dokładnie, skończyliśmy sezon na 6. miejscu. Mieliśmy jednak nadzieje na awans do fazy play-off, po to aby nasi kibice mogli jak najdłużej cieszyć się żużlem. Myślę, że początek rozgrywek w wykonaniu naszej drużyny nie był zbyt dobry, każdy z zawodników miał jakieś problemy. Sprawiło to, że w spotkaniach rewanżowych trudno było nam zdobywać bonusy. Teraz trzeba wyciągnąć wnioski i zacząć myśleć o przyszłości.
[ad=rectangle]
19 września odbyła się ostatnia runda SEC 2014. Wówczas zdołałeś wywalczyć 7 punktów. Jak ocenisz swój występ na częstochowskim owalu?
- Kompletnie nie byłem przygotowany do tych zawodów. Myślałem o jak najszybszym zakończeniu tego niełatwego dla mnie sezonu. Zmęczenie przyszło kilka tygodni za wcześnie. Już podczas ostatnich meczów w Szwecji byłem w dość słabej dyspozycji. Przyjechałem do Częstochowy bez nastawienia do walki i nie mogłem obudzić się przez cale zawody. Szkoda, ze nie zdołałem powalczyć i utrzymać się w pierwszej piątce cyklu.
W końcowej klasyfikacji generalnej Indywidualnych Mistrzostw Europy zająłeś 6. lokatę. Wyprzedziłeś w niej chociażby Indywidualnego Mistrza Świata z 2010 roku - Tomasza Golloba. Czy jest to dla ciebie sukces? Czy może oczekiwałeś czegoś więcej?
- Mój udział w SEC można jednocześnie ocenić na plus, jak i na minus. Uplasowałem się bardzo blisko czołowej piątki, do tego aby się w niej znaleźć zabrakło naprawdę niedużo. Powalczę o to w następnym sezonie i myślę, że będzie lepiej. Wyprzedziłem Golloba i co z tego? On był Mistrzem Świata w 2010 roku, a od tamtego czasu wiele się zmieniło. Wszyscy jesteśmy zwykłymi ludźmi - z każdym trzeba walczyć, nie tylko z tym kto jest słabszy.
Twoja średnia biegopunktowa w tegorocznej Nice Polskiej Lidze Żużlowej wyniosła 1,986. Jest to na pewno całkiem niezły rezultat. Zapewne pozyskaniem twojej osoby będzie zainteresowane sporo klubów. Rozważasz opuszczenie swojej macierzystej drużyny? Może przyszedł czas na powrót do Enea Ekstraligi?
- Było znacznie lepiej niż rok temu, ale to nie jest maksimum moich możliwości. Popełniam dużo błędów, czasami brakuje mi pewności siebie. Zamierzam to poprawić. Obecnie moje kontrakty wygasają, ale na razie o tym nie myślę. Teraz czeka mnie kilka tygodni odpoczynku, a dopiero następnie zobaczymy co będzie dalej.
Prócz kontraktu z łotewskim klubem posiadałeś także umowy z Masarną Avestą oraz Munkebo Speedway Club. Co powiesz o swoich występach w Szwecji i Danii? Jak ocenisz tamto środowisko?
- Starty w Szwecji i Danii to dla mnie bardzo dobra szkoła. Występują tam absolutnie inne tory oraz atmosfera na zawodach niż w Polsce. Staram się brać ze Skandynawii wszystko co jest tam lepsze. Są też takie tory, gdzie wyprzedanie jest prawie niemożliwe, wówczas ćwiczę moment startowy.
Tegoroczny cykl Speedway Grand Prix dobiega końca. Blisko zdobycia kolejnego mistrzowskiego tytułu jest Greg Hancock. Tuż za Amerykaninem są Krzysztof Kasprzak i Tai Woffinden. Masz swojego faworyta do złota? Uważasz, że w przyszłości jesteś w stanie dołączyć do tego elitarnego grona?
- Wcześniej kibicowałem Emilowi Sajfutdinowowi, był mi bliższy od innych, ponieważ nie ma pomiędzy nami bariery językowej. Teraz jego zabrakło w cyklu, więc postanowiłem dopingować Darcy’emu Wardowi. Bardzo podoba mi się jego styl jazdy i zawziętość. Sam nigdy za bardzo nie marzyłem o startach w Grand Prix, dodatkowo teraz robi się tam coraz nudniej. Myślę, że na obecną chwilę cykl SEC jest o wiele bardziej emocjonujący.
Niedługo przyjdzie zima, a podczas niej bardzo pracowity czas dla żużlowców, jakim niewątpliwie są przygotowywania. Masz jakiś plan na przeżycie tego okresu? Chciałbyś położyć większy nacisk na treningi, czy może priorytetem będą sprawy sprzętowe?
- Uważam, że zimą trzeba więcej uwagi poświęcić sobie, swojej kondycji, przygotowaniu moralnemu przed długim sezonem. Będę także starał się śledzić nowinki sprzętowe. Wszystko jest jednakowo ważne.
Każdy sportowiec ma jakiś autorytet. Czy ty również posiadasz kogoś takiego?
- Tak się złożyło, że od początku kariery startowałem u boku Grigorija Łaguty. Mieszkamy w jednym mieście, widzimy się prawie codziennie, często razem trenujemy. Nie mam idolów, ale bardzo podoba mi się sposób, w jaki on wykonuje swoją robotę.
Masz już jakieś plany na najbliższy sezon? Mowa tutaj zarówno o tych drużynowych, jak i indywidualnych.
- Mam duże nadzieje związane z SEC. Planuję przejść przez kwalifikacje i stać się stałym uczestnikiem cyklu. Jeśli się to uda to chciałbym powalczyć o pierwszą piątkę.
Wiele utalentowanych żużlowców pochodzi właśnie z Łotwy, a swoje pierwsze kroki stawiało w barwach Lokomotiwu Daugavpils. Wiesz może, czy w waszej szkółce klarują się jakieś kolejne talenty?
- Trudno określić czy są to talenty, czy też nie. Mogę jednak powiedzieć, że kilku chłopców zapowiada się bardzo obiecująco. Najważniejsze, iż są teraz fachowe treningi oraz przygotowania do pierwszych zawodów.
Należy przyznać, że w Polsce zainteresowanie żużlem jest ogromne. Jak ta sprawa wygląda w twoim kraju?
- W mojej ojczyźnie jest tylko jedna drużyna żużlowa - Lokomotiv. W Daugavpils żużel jest bardzo popularny. Myślę, ze nie mniej niż w polskich ośrodkach. Natomiast już poza granicami miasta niedużo ludzi podejrzewa o istnieniu takiego sportu.
Tego cał Czytaj całość