Tarnowski skład do rozbiórki? Buczkowski: Szkoda by było opuścić Tarnów

Przedsezonowe obawy o postawę Krzysztofa Buczkowskiego w barwach Grupy Azoty Unii Tarnów okazały się niesłuszne. Zawodnik szybko wkomponował się w nowe środowisko będąc solidnym wzmocnieniem Jaskółek.

"Buczek" mimo urazu pod koniec rundy zasadniczej, cały rok w małopolskim klubie uważa za owocny. Zwieńczeniem był oczywiście trzeci stopień podium z drużyną. - W pewnych fragmentach trwania sezonu, pewnie coś można było zrobić lepiej. Najgorzej wspominam oba mecze z Unibaksem oraz oczywiście kontuzję, której nie nabawiłem się w Polsce, a na Wyspach Brytyjskich. Trochę musiałem poświęcić, żeby się wyleczyć. W play offach starałem się jak mogłem pomóc chłopakom. W tych dwóch pierwszych potyczkach nie jeździłem jeszcze w pełni sił. Proces rehabilitacyjny odbywałem w ich trakcie. W dwumeczu ze SPAR Falubazem to byłem już stuprocentowy ja. Podziękowania za to, że dojechałem te rozgrywki do końca należą się wielu osobom, a mój osobisty cel został spełniony, bo tym było zdobycie medalu DMP - stwierdził Buczkowski, dla którego Tarnów był dopiero trzecim po Grudziądzu i Bydgoszczy przystankiem w karierze.
[ad=rectangle]
O rozczarowaniu przynajmniej ze strony 28-latka nie ma więc mowy, choć apetyty urosły po wygraniu fazy zasadniczej. - Wiadomo jakie były rokowania kibiców, czy ekspertów. W jakich rejonach tabeli nas zestawiali. Bralibyśmy jakikolwiek medal w ciemno. Wytworzyła się jednak szansa na największy laur. Niestety los nas nie oszczędził. W najważniejszym momencie przyplątały się kontuzje. I to od razu trzy. Na pewno miały wpływ na to, że nie dane nam było wystąpić w spotkaniach o "złoto". Na koniec rozgrywek pokazaliśmy jednak, że jesteśmy silną i zgraną ekipą. Wielu kolegów z zespołu pojechało wręcz sezon swojego życia. Każdy dołożył cegiełkę do tego krążka. Zawsze jest fajnie jak się nie zostaje z niczym - podkreślił.

Słynący z przywiązania do swoich pracodawców jeździec liczy, że nie będzie musiał się nigdzie przenosić w przyszłym roku. - Nie ulega wątpliwości, że chciałbym zostać. Po tylu hektolitrach wylanego potu i pracy jaką włożyliśmy w rozgryzienie tego toru, szkoda by było opuszczać Tarnów - oznajmił.

- Na początku czułem się na tym owalu trochę obco, mimo, że był mój domowy. Potem obiekt w Mościcach stał się moim sprzymierzeńcem. Zawsze wymagam od siebie bardzo wiele i nie ukrywam, że jest wiele mankamentów do poprawki. Trzeba też nadmienić atmosferę w drużynie, bo ta były perfekcyjna. Świetnie się czułem z wszystkimi i żal by było zaczynać gdzieś indziej wszystko od nowa - dodał.

Źródło artykułu: