W czwartkowym artykule Artur Czaja na naszych łamach powiedział: - Chciałbym, aby w Częstochowie reaktywacja żużla się udała i w ogóle, ale chciałbym też w końcu się z nimi dogadać i żeby mnie wypuścili za jakąś rozsądną cenę. Tak jak powiedziałem wcześniej, chcę kontynuować karierę w jakimś normalnym, dobrym klubie. Jeżeli nie uda mi się wydostać z Włókniarza za jakąś normalną kwotę i nie dostanę jakiejś normalnej oferty to po prostu zakończę karierę. Ten miniony sezon będzie wówczas dla mnie ostatnim.
Komentarz ten zdziwił prezesa SCKM Włókniarz, Michała Świącika. - Nie rozumiem wypowiedzi, której udzielił Artur, dlatego, że jakieś 2-3 tygodnie temu mieliśmy spotkanie, podczas którego wspólnie z Arturem, jego tatą i naszym zarządem określiliśmy warunki odejścia z Częstochowy. Spotkało się to z akceptacją i zadowoleniem obu stron. Sam wspominałem, że rozmawialiśmy w miłej atmosferze. Teraz dla mnie sytuacja jest totalnie niezrozumiała, bowiem odniosłem wrażenie, że Arturowi coś nie pasuje. Dziwię się takiemu podejściu. Tym bardziej, że, tak jak powiedziałem, byliśmy już po słowie i obu stronom ustalenia odpowiadały. Wychodzi po prostu na to, że są w Polsce kluby, które chciałyby budować dream-teamy i robią młodym zawodnikom wodę z mózgu odsyłając ich do rodzimych klubów żeby się targowali - skomentował prezes Świącik.
[ad=rectangle]
Od jakiegoś czasu w polskim żużlu obowiązują przepisy dotyczące ekwiwalentu za wyszkolenie młodzieżowca. Prezes SCKM stwierdził, iż kwota odstępnego za Artura Czaję znajduje się w dolnych rejonach ustalonych widełek. Nieoficjalnie ustaliliśmy, iż chodzi o sumę 200 tysięcy złotych. Zgodnie z regulaminem, SCKM mogłoby spokojnie zażądać za swojego wychowanka od potencjalnego jego nowego pracodawcy kwoty rzędu mniej więcej 500 tysięcy.
- Prowadzę Stowarzyszenie, które szkoli młodzież. Nie pozwolę żeby zawodnik odchodził z klubu bez żadnej rekompensaty. Ja wiem, że Artur przez spory okres czasu korzystał ze swoich motocykli. Jednak u nas jest takie prawo i nikt adeptom nie narzuca, na czym mają jeździć. Mamy kilku chłopców, którzy również korzystają z własnego sprzętu. Jeżeli tylko kogoś na to stać, może kupić sobie swój sprzęt i na nim trenować. Artur też tak robił. Mimo to wyszkolenie zawodnika kosztuje. To są fundusze ustalone przez GKSŻ i PZM. Nie po to istnieją regulaminy, by je łamać. Pragnę zaznaczyć, że ustalenia między naszą stroną a teamem Czai były zdecydowanie niższe niż wynikać by to mogło z regulaminu sportu żużlowego. Nie po to prowadzimy klub i szkolimy tylu chłopców żeby teraz wykształconych adeptów puszczać do dream teamów za darmo. Jeżeli ktoś w Polsce chce się bawić w dobry żużel to niech nie podrzuca naszym wychowankom głupich pomysłów
- skomentował Świącik.
Prezes SCKM ponownie podkreślił, że kwestię wysokości odstępnego za Artura Czaję jakiś czas temu ustalił z samym zawodnikiem oraz jego teamem. Zaznaczył, iż sądził, że dla niego ten temat jest zakończony. - Spotkam się z Arturem i porozmawiam z nim, dlaczego tak się wypowiada. Może warto się rzeczywiście zastanowić, czy tego zawodnika gdziekolwiek puszczać? My już ustaliliśmy sobie na okres transferowy kwotę odstępnego za wypożyczenie, czy całkowite odejście Artura i myślałem, że ten temat jest za nami. Mam na to świadków i to zostało przez obie strony zaakceptowane. Opowiadanie teraz, że Stowarzyszenie musi go wypuścić za rozsądną cenę jest dla mnie niezrozumiałe. Nie wiem, co Artur ma na myśli mówiąc rozsądna cena. Jesteśmy dopiero dwa tygodnie po spotkaniu. Rozumiem zatem, że na koniec okresu transferowego Artur będzie chciał, byśmy dopłacili do jego odejścia? - pytał retorycznie.
Michał Świącik chciałby, żeby sprawa zakończyła się pomyślnie. - Myślę, że to tylko młodzieńczy odzew. Może ktoś temu młodemu człowiekowi poprzewracał w głowie. Artur dzwonił niedawno do mnie, próbował się umówić, jednak ja w tym momencie mam tyle zadań związanych z ratowaniem częstochowskiego żużla, że poprosiłem go, aby się wstrzymał z tym spotkaniem. Generalnie podkreślałem w rozmowach z nim, że jakieś ustalenia już mamy. Jeśli jednak mają się one co dwa tygodnie zmieniać, to powodzenia - oznajmił prezes SCKM.
Prezes Stowarzyszenia Włókniarza broni dobra podmiotu, któremu przewodniczy i stara się uświadomić, iż koszta wyszkolenia juniora w sporcie żużlowym nie są niskie. - Jednocześnie informuję, że nie pozwolę skrzywdzić częstochowskiego Stowarzyszenia. Nie pozwolę żeby w Polsce budowały się dream teamy kosztem częstochowskiego żużla. Na to mojej zgody nie będzie. Mamy wielu uzdolnionych adeptów i o wszystkich chcemy dbać. Wracając jednak do wyszkolenia. Dzisiaj klub piłkarski, który wykształcił Roberta Lewandowskiego w momencie zmiany przez niego barw dostaje jakieś pieniądze. Tylko za to, że miał możliwość grania w piłkę pod okiem trenera. Również wyszkolenie żużlowca kosztuje. To jest trener, czy inne kwestie organizacyjne. Nie po to GKSŻ ustaliła pewne widełki opłat za każdy rok wykształcenia, żeby dzisiaj się tego nie trzymać. Dodam jednak, że i tak się tego nie trzymamy, bo kwota, którą chcemy za wyszkolenie Artura została zaniżona przez nas do absolutnego minimum. Nie możemy pozwolić na to, żeby nasi zawodnicy byli zabierani za jakieś marne pieniądze. Jeśli tak to ma wyglądać, to po co w ogóle to ciągnąć? - oznajmił.
Nie dziwię się chłopakowi że chce odejść ,aby się rozwijać.
Stawia sprawę jasno , albo idę wyżej , albo po co Czytaj całość
Jestem ciekawy jak ta sprawa się zakończy.