Nie jesteśmy bogaci, tylko wypłacalni - rozmowa z Mirosławem Wodniczakiem, prezesem ŻKS Ostrovia

Nie zamierzają się licytować z innymi klubami i przepłacać. Chcą za to zbudować solidny skład z perspektywami. Mirosław Wodniczak zdradza także, jakim budżetem ma dysponować beniaminek Nice PLŻ.

Maciej Kmiecik: Zakontraktowanie trenera Marka Cieślaka to pana największy sukces w dotychczasowej prezesurze w ŻKS Ostrovia?

Mirosław Wodniczak: Dokładnie tak. O tym kiedyś mogliśmy tylko pomarzyć. Teraz te marzenia się spełniają. Tak samo jak podpisanie listu intencyjnego z Rune Holtą. Ten zawodnik kiedyś wygrał Łańcuch Herbowy Ostrowa, ale był poza zasięgiem naszych możliwości. Teraz Norweg z polskim paszportem trafi do naszego klubu. Nie myślałem jeszcze niedawno, że będę miał możliwość zatrudniać w Ostrowie takiego trenera i takich zawodników. Teraz staje się to rzeczywistością.
[ad=rectangle]
Ostrowski klub udźwignie to wszystko pod względem finansowym?

- Chciałbym zaznaczyć, że kontrakt Marka Cieślaka nie spoczywa tylko na barkach klubu. Mamy bardzo fajnego sponsora w osobie pana Ireneusza Winiarskiego, któremu serdecznie dziękuję za pomoc w negocjacjach i w sferze finansowej odnośnie kontraktu trenera Cieślaka. Fakt, że będziemy współpracować w Ostrowie z takim trenerem jak Marek Cieślak, w dużym stopniu to zasługa pana Irka Winiarskiego.

Trudno było nakłonić trenera Cieślaka do pracy w Ostrowie?

- Wszystko zamknęło się w trakcie 24 godzin.

Czyli niedługo...

- Dokładnie. Pomoc pana Winiarskiego była tutaj nieoceniona. Jeszcze raz mu za to dziękuję.

Kontraktując w Ostrowie tak cenionego trenera, jak Marek Cieślak musiał panu przyświecać jakiś konkretny cel. Jaki?

- Chcemy być drużyną, która w Ostrowie nie przegra żadnego meczu. Chciałbym, aby nasz tor był nadal twierdzą. W tym roku nie przegraliśmy u siebie żadnego spotkania i chcemy to kontynuować w kolejnym sezonie. Naszym wspólnym celem z Markiem Cieślakiem jest zbudowanie w Ostrowie młodej, perspektywicznej drużyny. Nie mówię, że będziemy walczyć o awans już w sezonie 2015. To byłoby chyba przedwczesne. Życie pisze jednak niespodziewane scenariusze. Różnie więc może być. Podstawowym celem jest robienie dobrego żużla w Ostrowie i przyciągnięcie na trybuny jak najwięcej kibiców.

Wizja drużyny trenera Cieślaka i członków zarządu jest zbieżna?

- Tak. Zgadzamy się pod względem budowy składu. Chcemy, aby wrócili do nas zawodnicy z Ostrowa, tak by kibice identyfikowali się z tą drużyną. Oczywiście całej drużyny nie da się tak zbudować. Mam być to jednak młody, perspektywiczny skład, wsparty doświadczonym Rune Holtą.

Miejscowi zawodnicy, czyli bracia Szczepaniakowie wchodzą w grę?

- Jak najbardziej tak.

Może pan zdradzić inne nazwiska?

- Nie chciałbym mówić o konkretnych nazwiskach, bo wiadomo, że konkurencja nie śpi. Każdy czyha na nowe wiadomości i przecieki z klubów, ale negocjacje trzeba prowadzić dyskretnie, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto chce podkupić i przepłacić wydawałoby się już dogadanego zawodnika. Nie chcemy na razie o nikim mówić. Mamy swoje tematy i będziemy dążyć do tego, by dopiąć je do końca.

Trener Cieślak powiedział, że nie chce kupować do Ostrowa zawodników, którzy stworzą dream team, ale chce zbudować ciekawy zespół...

- Dlatego też niektórzy zawodnicy podpisują z nami kontrakty na dwa lata, gdyż przy budowie zespołu myślimy perspektywicznie. Jak najbardziej podzielamy opinię trenera Cieślaka.

Jeśli chodzi o juniorów, coś już wiadomo?

- Myślę, że nie będziemy najgorszym klubem w pierwszej lidze pod tym względem. Jeszcze w środę otrzymałem telefon od bardzo ciekawego zawodnika. Poprosiłem o przesłanie oferty do klubu. Myślę, lada moment przekonam się, czy będziemy w stanie sprostać pod względem finansowym temu zawodnikowi.

Temat Maksyma Drabika w Ostrowie jest już zakończony?

- Wydaje mi się, że tak. Dochodzą do nas głosy, że Maks jest już jedną nogą we Wrocławiu i pewnie jest w tym sporo prawdy. Będziemy musieli szukać innych juniorów. Myślę jednak, że gorszego juniora niż Maksym Drabik, nie będziemy mieć. Jesteśmy po słowie z jednym z kandydatów do startów w Ostrowie. Czekamy tylko na drugiego.

Mirosław Wodniczak, podobnie jak trener Marek Cieślak, chce w Ostrowie mieć młodą i waleczną drużynę
Mirosław Wodniczak, podobnie jak trener Marek Cieślak, chce w Ostrowie mieć młodą i waleczną drużynę

Odnosi pan wrażenie, że ŻKS Ostrovia ostatnio postrzegana jest jako bardzo bogaty klub. Jaka jest prawda?

- Bogaty, nie bogaty. Jesteśmy wypłacalni i to jest najważniejsze. Bycie wiarygodnym jest ważniejsze niż bycie bogatym. Powoli odnoszę wrażenie, że te miliony, którymi klubami rzucały na lewo i prawo kończą się. Nie ma już kontraktów na zasadzie obiecywania gruszek o wierzbie. Każdy schodzi na ziemię i woli zarobić mniej, ale zarobić niż później szukać tych milionów nie wiadomo gdzie.

Jakim budżetem planuje pan dysponować w sezonie 2015?

- W granicach 2,5 miliona złotych.

O ile jest to więcej niż w roku 2014?

- O 700 tysięcy złotych.

Jakieś ciekawe imprezy planuje pan zorganizować w sezonie 2015? W tym roku był finał IMŚJ, mecz Polska - Australia. W przyszłym roku w naszym kraju organizowany jest finał Grand Prix Challenge. Może warto pokusić się o tę imprezę?

- Raczej nie będziemy ubiegać się o Grand Prix Challenge. Chcielibyśmy 1 maja zorganizować w Ostrowie jakąś fajną imprezę, żeby była to już jakaś tradycja. Nie wiem, czy będzie to jednak bardzo duża impreza z uznanymi nazwiskami, czy może dwie mniejsze. Spotkamy się wkrótce z przedstawicielami firmy One Sport i przewodniczący GKSŻ, Piotrem Szymańskim. Wówczas pomyślimy o tym, co ciekawego przygotować dla ostrowskich kibiców w roku 2015.

To może być impreza, która nie doszła do skutku na koniec tego sezonu?

- Myślę, że tak. To, co nie udało się zrobić na koniec sezonu 2015, zorganizujemy w maju przyszłego roku. Na razie jednak są to luźne myśli. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Na pewno chcemy zorganizować coś fajnego dla ostrowskich kibiców.

Źródło artykułu: