Dopiero w połowie grudnia zapadnie decyzja, czy zespół, który został zdegradowany z Nice Polskiej Ligi Żużlowej, otrzyma ostatecznie zaproszenie do ponownego startu w tej klasie rozgrywek. Największym zmartwieniem włodarzy KMŻ Lublin nie jest jednak liga, w której wystąpi drużyna, a sytuacja finansowa klubu. W znaczącym stopniu utrudnia to prowadzenie negocjacji kontraktowanych.
[ad=rectangle]
Lublinianie zawarli ugody z dotychczasowymi żużlowcami, zapewniając, iż spłacą zaległe pieniądze do maja przyszłego roku. Wiele wskazuje jednak na to, że w sezonie 2015 będą musieli sięgnąć po nowych zawodników. Jeden z nich - Robert Miśkowiak związał się już listem intencyjnym z Polonią Bydgoszcz, a do zespołu Gryfów może trafić też Andriej Kudriaszow. Zainteresowania dalszą jazdą w Lublinie nie wyraża ponadto Dawid Lampart, a niewiadomą pozostaje przyszłość Daveya Watta. W barwach Lokomotivu Daugavpils startować ma z kolei Cameron Woodward.
Prezes Andrzej Zając przyznaje, że sytuacja jego klubu jest daleka od komfortowej. - Nie mając informacji o budżecie, jakim będziemy dysponować, trudno w ogóle z zawodnikami rozmawiać. Nie wiemy też poza tym, w której pojedziemy lidze. Okres transferowy rozpoczyna się 19 grudnia, ale są już informacje, że zawodnicy podpisują listy intencyjne. Jeśli chodzi o KMŻ Lublin, nie możemy sobie na tę chwilę na to pozwolić. Musimy czekać na najbliższe rozstrzygnięcia i nie jest to komfortowa sytuacja - przyznał prezes klubu w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Zaawansowane negocjacje z zawodnikami ruszą dopiero w momencie, gdy wyjaśni się to, czy lublinianie wystąpią w Nice PLŻ czy PLŻ 2. Budżet zależny jest natomiast od tego, jak duże wsparcie zapewni klubowi miasto. Na chwilę obecną Koziołki nie mają ważnej umowy z żadnym zawodnikiem.