Mateusz Borowicz jeszcze przed rozpoczęciem sezonu 2014 nabawił się kontuzji podczas treningu punktowanego w Lesznie. Trener Marek Cieślak uważa, że właśnie przez ten uraz 20-latek nie pokazał pełni swoich możliwości. - Ta kontuzja wybiła mnie z rytmu, bo sezon zacząłem bardzo dobrze. Wyciągnąłem wnioski z wcześniejszych lat, kiedy to nie punktowałem w ekstralidze. Zapłaciłem frycowe. W 2014 miało być już dobrze, ale niestety przytrafił mi się ten feralny upadek w Lesznie - wspomina Borowicz.
[ad=rectangle]
Młody żużlowiec może mówić o szczęściu w nieszczęściu. - Czasami jeszcze trochę ból mi doskwiera, ale już jest i tak lepiej. Miałem straszny problem z kręgosłupem. Mało brakowało, a jeździłbym na wózku inwalidzkim. Na szczęście nie skończyło się to tak tragicznie - przyznaje nasz rozmówca.
Nowy zawodnik MDM Komputery Dreier ŻKS Ostrovia rozpoczął już przygotowania do nowego sezonu. - W zasadzie jeden sezon się skończył, a ja zacząłem trenować już pod kątem następnego. Ćwiczę dla siebie, by wzmocnić organizm i aby te kontuzje, które mnie dotknęły już się nie odnawiały. Przecież gdyby nie urazy, moja pozycja wśród polskich juniorów mogła być zupełnie inna. Teraz moim celem jest powrót do formy z początku sezonu 2014. Startów w pierwszej lidze nie traktuję jako ujmy. W każdej lidze trzeba dawać z siebie wszystko, by wygrywać, bez względu na to, z kim podjeżdża się pod taśmę startową - dodaje Borowicz.
Mateusz Borowicz: Mało brakowało, a jeździłbym na wózku inwalidzkim
Mateusz Borowicz nie kryje, że miał szczęście w nieszczęściu, bo kontuzja z początku sezonu 2014 mogła się dla niego skończyć tragicznie. Urazy go umocniły i teraz chce być skuteczny w PLŻ.
Źródło artykułu:
tekst: "Rozpędzony Mateusz Borowicz zahaczył pechowo o koło Nickiego Pedersena, po czym z impetem upadł na tor, pociągając za sobą Janusza Kołodzieja" Czytaj całość