Władysław Komarnicki o ekonomii w żużlu: Musi nastąpić gradacja zarobków

 / Na zdjęciu: Władysław Komarnicki
/ Na zdjęciu: Władysław Komarnicki

Zmiany, które zachodzą w polskim żużlu zyskały aprobatę Władysława Komarnickiego. Honorowy prezes Stali Gorzów uważa, że po czasach nadętych prezesów nadchodzi normalność i zdrowa ekonomia.

W tym artykule dowiesz się o:

Wydarzenia do jakich doszło po sezonie 2014 wzbudziły dyskusje na temat kondycji polskiego żużla i pewnego stanu kryzysowego. Od lat speedway toczyły różne choroby, ale były prezes Stali Gorzów, jako główny powód podaje jedną rzecz. - To wynik chorej rywalizacji poszczególnych prezesów, którzy doprowadzili do takiej sytuacji. Dzisiaj ich już w większości nie ma - powiedział Władysław Komarnicki.
[ad=rectangle]
Honorowy prezes gorzowskiego klubu jest zdania, że na polskim rynku było zbyt dużo pieniędzy, przez co dochodziło do wyścigu zbrojeń. - Odeszli też ci, którzy potrząsali kasą, bo było ich na to stać. To jest dobry prognostyk, bo pozostali prezesi nie będą tak wydolni finansowo i, być może, wrócą normalne stawki. Nie damy rady utrzymać tego sportu, bo są za duże oczekiwania zawodników, a za małe możliwości ekonomiczne. Musi nastąpić gradacja, w której najlepsi będą zarabiać w miarę przyzwoicie, średni średnio, a ten najgorszy będzie miał motywację, by więcej zarabiać. W każdym innym przypadku ten sport umrze. Takich przypadków jak Częstochowa i Gdańsk będzie więcej. Jest pierwszy mały symptom stabilizacji. Czynnik ekonomiczny jest decydujący, szczególnie płace zawodników - tłumaczył biznesmen.

Z żużla odeszła niedawno Marta Półtorak, a wcześniej zrobili to Józef Dworakowski czy Roman Karkosik. Według Komarnickiego nie jest to problem. - Odchodzą możliwości finansowe, z których prezesi korzystali pełnymi garściami napinając spiralę ekonomiczną poszczególnych płac zawodników. Doprowadzało to do sytuacji, że zawodnicy krążyli po wszystkich klubach i pokazywali bardzo często sumy zaproponowane przez innych - kontynuował.

Wieloletni działacz żałuje, że włodarze klubów nie potrafią wziąć przykładu z innych krajów czy dyscyplin. - Chorobą u wszystkich prezesów było zawsze to, że nie umieliśmy się między sobą dogadać, jak się dogadały kluby w Anglii i Szwecji. Były różne próby, ale jeszcze dobrze się nie rozstaliśmy, a wszystko szło w zapomnienie. To pięta achillesowa prezesów w żużlu - mówił Komarnicki.

Z tego też względu były prezes żółto-niebieskich optuje za pewnymi ograniczeniami, jakie można nałożyć na zespoły, a z których np. zrezygnowano. - Nie może być taka sytuacja, że będzie liga dwóch czy trzech prędkości, w której bogaty klub ściągnie sobie dream team i "kupi" medale. Dlatego jestem za KSM, bo on trochę regulował siłę poszczególnych drużyn. Jestem przekonany, że kiedyś będziemy musieli do niego wrócić - stwierdził 70-latek.

Od lat powtarzano, że nie można liczyć na rozsądek prezesów, jednak przed tym sezonem doszło do ciekawej sytuacji, w której wielu zawodników odbijało się od drzwi klubów będąc zmuszonymi zejść ze swoich oczekiwań finansowych. - Życie podyktowało ten rozsądek. Miasta borykają się z problemami i nie ma już takich dużych dofinansowań. To jeden z czynników, który ostudzi apetyty niektórych prezesów. Musimy wrócić do normalności. To kuriozalna sytuacja, gdy bogata Szwecja płaci czterdzieści procent tego, co my, a bogata Anglia dwadzieścia. To irracjonalne i chore - zauważył członek Rady Nadzorczej Speedway Ekstraligi.

Były sternik gorzowskiego klubu poprawy sytuacji polskiego żużla dopatruje się też w zmianach sprzętowych. Mowa oczywiście o tłumikach, których nowe przelotowe modele będzie można stosować od sezonu 2015. - Cenię sobie to, że nareszcie ktoś poszedł po rozum do głowy i mam osobistą satysfakcję, gdyż jako jeden z nielicznych prezesów stanąłem niegdyś na czele protestującej grupy zawodników. Potem się wykruszyli i zostałem sam z Tomaszem Gollobem. Trzymaliśmy się do końca zdania, że zmiana tłumików to zły pomysł. To jednak smutna satysfakcja, bo straciliśmy czas sportowo i ekonomicznie, a żaden idiota nie został za to pociągnięty do odpowiedzialności. Ci, którzy podjęli tę decyzję, powinni się wstydzić. To są ohydni psuje tego sportu - zakończył Władysław Komarnicki.

Źródło artykułu: