Maciej Kmiecik: Wyróżnienie w XXV Plebiscycie Tygodnika Żużlowego w kategorii Działacz Roku PLŻ 2 to chyba nagroda nie tylko za ten sezon, ale całokształt tego, co zrobił pan dla ostrowskiego żużla? Tak to pad odbiera?
Mirosław Wodniczak: Dokładnie tak to właśnie odbieram. To jednak nie koniec, ale dopiero początek tego, co chcę wspólnie z kolegami zrobić dla ostrowskiego żużla. Mam nadzieję, że w tym roku damy o sobie znać. Mamy najlepszego trenera w Polsce, fajną drużynę i prestiżowe imprezy w Ostrowie. Jedną jest oczywiście wrześniowy finał SEC.
A drugą?
- Ogłosimy ją wkrótce. Mogę powiedzieć tylko, że są przymiarki, by 1 maja w Ostrowie odbył się kolejny wielki mecz reprezentacji Polski.
[ad=rectangle]
W uzasadnieniu nagrody, którą pan odebrał podkreślono właśnie organizację świetnych imprez w Ostrowie, a także znakomitą frekwencję. W tej nagrodzie ma udział całe ostrowskie środowisko żużlowe?
-Oczywiście. To jest nie tylko nagroda dla mnie, ale przede wszystkim dla naszych kibiców, którzy byli z nami przez cały rok 2014, kiedy to jeździliśmy tylko w drugiej lidze.
Chyba jeszcze nigdy w historii Plebiscytu TŻ nie było tylu ostrowskich akcentów...
- Tak. Wyróżniony został także trener Grzegorz Dzikowski, który wprowadził zespół do Nice PLŻ. Nagrodę odebrał również nasz nowy szkoleniowiec, Marek Cieślak. Doceniono nas także w kategorii Działacz 2014 roku. To bardzo miłe.
Spędza pan bal w doborowym towarzystwie, bo obok pana zasiadł sam Tomasz Gollob...
- Rzeczywiście, już widzę, że niektórzy spoglądają zazdrośnie w naszą stronę i pewnie myślą, że namawiam Tomasza Golloba na starty w Ostrowie (śmiech).
A namawia pan?
- Na ten sezon klamka już zapadła, ale nigdy się nie mówi nigdy. Może w przyszłym roku? Tomasz Gollob wie, że w Ostrowie jest bardzo dobry klimat dla żużla. Jest normalna atmosfera i chyba o to chodzi w tej dyscyplinie sportu. Mistrz świata z 2010 roku ma te wiadomości od swojego bratanka, Oskara Ajtnera-Golloba, który był pod wrażeniem tego, co zobaczył podczas prezentacji drużyny.
Zbierał pan wiele gratulacji od zasłużonych działaczy polskiego speedwaya, m.in. Władysława Komarnickiego czy Józefa Dworakowskiego. W Polsce chyba zaczęto doceniać to, co jest robione w ostrowskim żużlu?
- Po burzy zawsze wychodzi słońce. Mieliśmy gorsze i lepsze lata. Teraz jesteśmy na fali wznoszącej. Mam nadzieję, że to słońce będzie coraz bardziej świecić nad ostrowskim żużlem. Może do Leszna za rok przyjedziemy, nie tylko na Bal Tygodnika Żużlowego, ale także na derby (śmiech).
To jest deklaracja walki o awans?
- Spokojnie, bez zbędnej presji. Mamy najlepszego trenera, mamy fajny skład. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Trzy lata ciężkiej pracy docenione zostały w postaci głosów kibiców, co przełożyło się na tę statuetkę, którą odebrałem podczas balu. Z perspektywy czasu widzę, że ten spadek do drugiej ligi był dla nas kubłem zimnej wody. Dzięki temu zbudowaliśmy solidne fundamenty pod pierwszą ligę, a myślę, że na tym nie poprzestaniemy.
Jest z panem także sponsor, Ireneusz Winiarski. To osoba, która może właśnie pomóc wprowadzić ostrowski żużel - pod względem finansowym - na tory ekstraligowe?
- Myślę, że tak. To jest biznesmen, który ma bardzo szerokie kontakty. Pomaga nam ściągnąć do Ostrowa jeszcze większych sponsorów niż tych, których mamy. Naprawdę pomoc tej osoby jest nieoceniona.
Wyciągnął pan klub ze sporych długów. Teraz, żeby odjechać spokojnie sezon w Nice PLŻ, ile potrzeba pieniędzy? Trzy miliony starczą?
- Szacujemy budżet w granicach trzech milionów, może z małym hakiem. To powinno starczyć, by nie było problemów finansowych na koniec roku.