BSI może wykorzystać Grand Prix w Warszawie. Polacy nie zapłacą więcej?

Grand Prix na Stadionie Narodowym w Warszawie to już wielki sukces pod względem frekwencyjnym. Jak ten turniej wpłynie na podejście firmy BSI do negocjacji z polskimi organizatorami rund IMŚ?

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
GP w stolicy obejrzy z pewnością komplet widzów. Będzie to znakomita promocja sportu żużlowego. Niektórzy zwracają jednak na uwagę na ryzyko, jakie niosą ze sobą te zawody. W rozmowie z naszym serwisem wspominał o tym między innymi Ireneusz Maciej Zmora. Warto bowiem pamiętać, że w tym roku odbędą się także turnieje w Gorzowie i Toruniu. Ich pozycja może nieco stracić na znaczeniu kosztem sukcesu zawodów w stolicy. - Całą sprawę należy rozpatrywać dwutorowo - uważa Sławomir Kryjom, który w ostatnich latach pracował w Toruniu i dzięki temu dobrze poznał specyfikę cyklu i jego stronę biznesową.
- Stadion Narodowy to już powoli świątynia całego polskiego sportu. Tam odbywają się ważne mecze piłkarskie, grali tam także siatkarze, był windsurfing i inne ważne eventy motorowe jak przykładowo Verva Street Racing. Teraz dojdzie żużel. Magia tego miejsca już działa, bo chętnych nie brakuje. To strzał marketingowy i wizerunkowy dla dyscypliny. Z perspektywy Warszawy łatwiej zainteresować decydentów dużych korporacji, żeby inwestowali w żużel - dodaje były menedżer Unibaksu Toruń.

Spokój w tej sprawie zachowuje nasz ekspert Krzysztof Cegielski. - Uważam, że to nie jest zagrożenie, a wręcz atut - twierdzi. - Promocja może być naprawdę okazała i zachęcić kibiców do odwiedzenia innych rund. Zresztą, podobne sytuacje, choć nie na taką skalę, mieliśmy już w przeszłości. Turnieje Grand Prix odbywały się na nowoczesnych stadionach, a później trafiały na mniej rozwinięte obiekty. Toruń też był na lepszej pozycji ze względu na Motoarenę, ale inne imprezy jakoś sobie radziły. To nie miało znaczącego wpływu - podkreśla Cegielski. Całej sprawie z dużym zainteresowaniem przygląda się z kolei Sławomir Kryjom. - Ten sezon da odpowiedź na wiele pytań. Przykładowo kibic z Częstochowy miał do tej pory wybór - mógł jechać do Gorzowa czy Torunia. Teraz może wybrać Warszawę i nie odwiedzić jednego z dwóch pozostałych ośrodków. Pod względem biznesowym to jest interesująca sytuacja i sam jestem ciekaw, jak ostatecznie turniej w Warszawie wpłynie na pozostałe rundy. Z drugiej jednak strony mieszkam obecnie w Gorzowie i widzę, jakie znaczenie ma tutaj dla wszystkich Grand Prix. To wydarzenie, którym miasto żyje przez cały weekend. Tak samo było w Lesznie i jest także teraz w Toruniu. Do tych miast przyjeżdża wtedy wiele osób z całej Polski i z całego świata. Zarabiają taksówkarze, restauracje i hotele. Ten biznes się naprawdę dobrze "kręci" - twierdzi Kryjom.

Cegielski zwraca jedną uwagę na inną kwestię. W jego ocenie o frekwencji podczas turniejów w Gorzowie i Toruniu zdecydują tylko i wyłącznie aspekty sportowe. - Po pierwsze, chodzi o to, czy rywalizacja w cyklu będzie zacięta. Nie może być żadnego hegemona, który ucieknie reszcie stawki. Najbardziej istotna jest jednak postawa Polaków czy też zawodników z Gorzowa i Torunia. Jeśli oni będą walczyć o czołowe lokaty, to na pewno przełoży się to na zainteresowanie turniejami. Polaków powinno być też w rywalizacji kilku. Oby omijały ich kontuzje i byli gotowi do jazdy, a problemu nie będzie - uważa "Cegła".
Krzysztof Cegielski uważa, że frekwencja na turniejach w Toruniu i Gorzowie nie musi ucierpieć przez GP w Warszawie Krzysztof Cegielski uważa, że frekwencja na turniejach w Toruniu i Gorzowie nie musi ucierpieć przez GP w Warszawie
Oddzielną kwestią jest jednak podejście firmy BSI do negocjacji z polskimi organizatorami. Można się zastanawiać, czy po sukcesie Grand Prix na Stadionie Narodowym ceny za nabycie prawa do organizacji cyklu znowu nie wzrosną. Toruń podpisał niedawno nową umowę i może być spokojny. Za Grand Prix płaci mniej w porównaniu z poprzednimi latami. Do negocjacji może za chwilę przystąpić natomiast Gorzów, bo jego umowa z BSI dobiega końca. - To jest biznes i jeśli BSI uzna, że potrzeba w Polsce trzech rund, to pewnie one cały czas będą. Pojawia się jedynie pytanie, czy na takich warunkach, jak to miało miejsce dotychczas - zwraca uwagę Kryjom. Nasz rozmówca nie sądzi jednak, że Polacy będą musieli znowu przepłacić, by organizować cykl w kolejnych latach. Podobnego zdania jest Krzysztof Cegielski.

- Musimy pamiętać, że w Polsce jest taka a nie inna sytuacja gospodarcza. Jeśli ktoś będzie miał płacić więcej za organizację Grand Prix, to tego nie zrobi, bo pieniędzy na rynku nie ma. Wyjątkiem może być pojawienie się w danym miejscu bogatego sponsora, który może mieć kaprys. Jeśli ktoś będzie mieć życzenie i poprze je finansami, to cykl może zawitać wkrótce na nowy stadion do Łodzi - wyjaśnia Kryjom. - BSI też widzi, że finansowo jest coraz trudniej i stawki powinny być niższe. Poza tym, od pewnego czasu Grand Prix ma dobrą alternatywę, którą są turnieje o mistrzostwo Europy. Jeszcze niedawno wszyscy bili się tylko o organizację GP, ewentualnie DPŚ, ale teraz wybór jest znacznie większy. Wolny rynek działa tak, że im większa jest podaż, tym niższe stają się stawki, które trzeba płacić. Żużel nie jest wyjątkiem. Wszyscy przekonaliśmy się, że nie ma sensu przepłacać. Wystarczy rozmawiać z Anglikami w odpowiedni sposób, żeby zaoszczędzić - dodaje na zakończenie Cegielski.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy turniej w Warszawie wpłynie negatywnie na frekwencję podczas rund w Gorzowie i Toruniu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×