BSI może wykorzystać Grand Prix w Warszawie. Polacy nie zapłacą więcej?
Grand Prix na Stadionie Narodowym w Warszawie to już wielki sukces pod względem frekwencyjnym. Jak ten turniej wpłynie na podejście firmy BSI do negocjacji z polskimi organizatorami rund IMŚ?
Spokój w tej sprawie zachowuje nasz ekspert Krzysztof Cegielski. - Uważam, że to nie jest zagrożenie, a wręcz atut - twierdzi. - Promocja może być naprawdę okazała i zachęcić kibiców do odwiedzenia innych rund. Zresztą, podobne sytuacje, choć nie na taką skalę, mieliśmy już w przeszłości. Turnieje Grand Prix odbywały się na nowoczesnych stadionach, a później trafiały na mniej rozwinięte obiekty. Toruń też był na lepszej pozycji ze względu na Motoarenę, ale inne imprezy jakoś sobie radziły. To nie miało znaczącego wpływu - podkreśla Cegielski. Całej sprawie z dużym zainteresowaniem przygląda się z kolei Sławomir Kryjom. - Ten sezon da odpowiedź na wiele pytań. Przykładowo kibic z Częstochowy miał do tej pory wybór - mógł jechać do Gorzowa czy Torunia. Teraz może wybrać Warszawę i nie odwiedzić jednego z dwóch pozostałych ośrodków. Pod względem biznesowym to jest interesująca sytuacja i sam jestem ciekaw, jak ostatecznie turniej w Warszawie wpłynie na pozostałe rundy. Z drugiej jednak strony mieszkam obecnie w Gorzowie i widzę, jakie znaczenie ma tutaj dla wszystkich Grand Prix. To wydarzenie, którym miasto żyje przez cały weekend. Tak samo było w Lesznie i jest także teraz w Toruniu. Do tych miast przyjeżdża wtedy wiele osób z całej Polski i z całego świata. Zarabiają taksówkarze, restauracje i hotele. Ten biznes się naprawdę dobrze "kręci" - twierdzi Kryjom.
Cegielski zwraca jedną uwagę na inną kwestię. W jego ocenie o frekwencji podczas turniejów w Gorzowie i Toruniu zdecydują tylko i wyłącznie aspekty sportowe. - Po pierwsze, chodzi o to, czy rywalizacja w cyklu będzie zacięta. Nie może być żadnego hegemona, który ucieknie reszcie stawki. Najbardziej istotna jest jednak postawa Polaków czy też zawodników z Gorzowa i Torunia. Jeśli oni będą walczyć o czołowe lokaty, to na pewno przełoży się to na zainteresowanie turniejami. Polaków powinno być też w rywalizacji kilku. Oby omijały ich kontuzje i byli gotowi do jazdy, a problemu nie będzie - uważa "Cegła".- Musimy pamiętać, że w Polsce jest taka a nie inna sytuacja gospodarcza. Jeśli ktoś będzie miał płacić więcej za organizację Grand Prix, to tego nie zrobi, bo pieniędzy na rynku nie ma. Wyjątkiem może być pojawienie się w danym miejscu bogatego sponsora, który może mieć kaprys. Jeśli ktoś będzie mieć życzenie i poprze je finansami, to cykl może zawitać wkrótce na nowy stadion do Łodzi - wyjaśnia Kryjom. - BSI też widzi, że finansowo jest coraz trudniej i stawki powinny być niższe. Poza tym, od pewnego czasu Grand Prix ma dobrą alternatywę, którą są turnieje o mistrzostwo Europy. Jeszcze niedawno wszyscy bili się tylko o organizację GP, ewentualnie DPŚ, ale teraz wybór jest znacznie większy. Wolny rynek działa tak, że im większa jest podaż, tym niższe stają się stawki, które trzeba płacić. Żużel nie jest wyjątkiem. Wszyscy przekonaliśmy się, że nie ma sensu przepłacać. Wystarczy rozmawiać z Anglikami w odpowiedni sposób, żeby zaoszczędzić - dodaje na zakończenie Cegielski.
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>