Chcecie aby zawody motocyklowe były atrakcyjne? Nie liczcie na jakikolwiek pomysł ze strony Międzynarodowej Federacji Motocyklowej. To właśnie ten organ kilka lat temu pod pretekstem walki o nasze kochane naturalne środowisko wprowadził tak zwane "nowe tłumiki". Badziewie, z którego aktualnie po cichu się wycofuje. Nikt nie potrafi wziąć na siebie odpowiedzialności za zniszczenie atrakcyjności tej dyscypliny i powiedzieć: "myliliśmy się". Co więcej. W czasie gdy ten pomysł był wdrażany w życie, prezes Polskiego Związku Motorowego - Andrzej Witkowski twierdził wręcz, że mający ogromne doświadczenie eksperci FIM nie mogą się w tym zakresie mylić. Skoro było tak pięknie, to dlaczego zmieniają? Bo wydawało się, że poszli po rozum do głowy i w ich decyzjach więcej będzie racjonalności. Wydawało się.
[ad=rectangle]
Ktoś niemądry wpadł kiedyś na pomysł, aby na kasku zawodników zamieścić kamerę, która da kibicom możliwość obejrzenia biegu z perspektywy żużlowca. Wielu osobom to rozwiązanie nawet się podobało i zaczęli myśleć, w jaki sposób zacząć je stosować częściej, niż do tej pory. Na szczęście są działacze FIM, którzy bardzo szybko doszli do wniosku, że taka kamera może przecież niczym królik morderca z Monty Pythona wyrwać się spod kontroli i rzucić się do szyi nadjeżdżającego zawodnika. Właśnie dlatego wprowadzono zapis, że generalnie stosowanie kamer na kaskach jest zabronione. Będzie jednak dopuszczalne tylko wtedy, kiedy organizator imprezy weźmie na siebie odpowiedzialność za niespodziewaną działalność kamery - mordercy. Czyli mówiąc krótko - możecie, ale jak się coś stanie, to co złego, to nie my.
Właśnie ten, jakże nurtujący i ważny dla światowego żużla problem, został rozwiązany przez działaczy FIM, na specjalnie zwołanym w zeszłym tygodniu kongresie w Genewie. I dobrze. Taka kamera może przecież wyrządzić więcej złego niż dobrego. Tym samym działaczom, zaabsorbowanym rozwiązaniem jakże ważnego problemu kamer na kaskach nie starczyło już czasu (co zrozumiałe) na zajęcie się sprawą Darcy`ego Warda, który od pół roku czeka na decyzję w swojej sprawie. Nie ma się co dziwić. Kto by przejmował się jednym z najskuteczniejszych zawodników w najsilniejszej lidze świata, a w przeszłości mistrzem świata juniorów? Na pewno nie działacze FIM. Większość z nich zapewne nie wie nawet, że taki zawodnik istnieje i z powodzeniem rywalizuje na żużlowych torach. Światowa centrala nie jest bowiem od tego, aby zajmować się bzdurami.
Co by tu jeszcze spieprzyć? Wizerunkowo niewiele już się da. Jedna z osób uczestnicząca w podsumowaniu sezonu FIM opowiadała mi, ile w ciągu dwudniowego sympozjum zajęło działaczom Międzynarodowej Federacji Motocyklowej skupienie się na tematyce żużlowej. Było to zaledwie kilkanaście minut. Dowiedziałem się w czwartek, że "akcja" z kamerami wyszła od producentów kasków, którzy zwrócili uwagę na ich konstrukcję, nie pozwalającą na modyfikację. Dotyczy to wszystkich dyscyplin w ramach FIM, a nie tylko żużla. Zajęto się tym problemem pewnie dlatego, że dotyczył też innych dyscyplin. To pokazuje, że władze światowego sportu motocyklowego nie tylko nie mają żadnego ciekawego pomysłu na żużel, ale traktują go jak niechciane dziecko. Dziecko, które ktoś im podrzucił i teraz muszą się nim zajmować, choć niekoniecznie mają na to ochotę. Z niechcianym dzieckiem jest tak, że obie strony na tym tracą. Rodzice - bo muszą wychowywać osobę, której nie kochają i w dodatku przeznaczyć na to pieniądze. Dziecko zaś musi żyć w atmosferze braku miłości. Może zatem warto niechciane dziecko oddać rodzinie zastępczej, która stworzy mu domową atmosferę i otoczy troskliwą opieką?