Żużel jest sportem numer jeden w Daugavpils - rozmowa z Maksimem Bogdanowem, zawodnikiem Lokomotivu Daugavpils

Maksim Bogdanow ze średnią biegową równą 1,978 był 15. żużlowcem I ligi w ubiegłym sezonie. Za jego plecami byli tacy żużlowcy jak Lindbaeck, J.Davidsson czy Miśkowiak. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl łotewski żużlowiec opowiedział o minionym sezonie oraz o tym jak trafił na żużel.

Eriks Upenieks: To będzie twój pierwszy wywiad dla portalu www.SportoweFakty.pl. Czy pamiętasz kiedy udzieliłeś w ogóle pierwszego wywiadu?

Maksim Bogdanow: Jeżeli nie mylę się, to było to trzy lata temu. Z każdym następnym rokiem robiłem to coraz częściej.

Czy często jesteś rozpoznawany na ulicy?

- Tak, ostatnio coraz częściej. Ale to jest zrozumiałe, bo żużel jest sportem numer jeden w Daugavpils i ludzie po prostu dobrze znają wszystkich żużlowców.

Opowiedz nam o sobie.

- Skończyłem w tym roku szkołę średnią i dostałem się na studia na Uniwersytet Daugavpils. Prawie cały czas poświęcam żużlowi i dlatego zdecydowałem się studiować na sportowym kierunku.

Co myśli twoja rodzina o jeździe na żużlu?

- Moja matka Ludmila oraz ojciec Michail są moimi najwierniejszymi kibicami. Na prezentacji przed zawodami w Daugavpils zawsze odnajduję ich wzrokiem i podczas zawodów odczuwam ich doping. Mam jeszcze siostrę Ine, ale ona mieszka w Rydze i na żużlu bywa rzadko.

Często obok Ciebie można zobaczyć bardzo miłą dziewczynę. Kim ona jest?

- Ma na imię Tatjana i od dwóch miesięcy jest moją żoną.

W jakim wieku przyszedłeś do szkółki żużlowej?

- W rzeczywistości to nie przyszedłem, a przyjechałem na rowerze. Miałem wtedy 15 lat. Akurat w tym dniu był trening i zapisano mnie do szkółki. Moim pierwszym trenerem był Aivar Ruza. A jako kibic chodziłem na żużel od piątego roku życia i nie opuściłem żadnych zawodów w naszym mieście.

Może namówiłeś jeszcze kogoś do uprawiania tego sportu?

- Tak, tydzień po mnie przyszedł Slawek Girucki, to mój kolega z klasy, i jeszcze kilku chłopców z naszej klasy, ale pozostaliśmy tylko ja i on.

Kto wtedy był twoim idolem w drużynie?

- Bez wątpienia Andrzej Korolew. W najśmielszych marzeniach nie mogłem sobie wyobrazić, że będę razem z nim bronił barw tej samej drużyny, a tym bardziej jechał z nim w parze.

Jakie masz najbliższe plany?

- Najbardziej chcę być naprawdę wartościowym żużlowcem drużyny.

Kogo uważasz za najbardziej drużynowo jeżdżącego żużlowca?

- Chyba jest to Magnus Zetterstroem. Nie brakuje dobrych żużlowców, którzy zdobywają dużo punktów. Ale najbardziej mi imponują tacy żużlowcy jak "Zorro", bo nie tylko dobrze jedzie na każdym torze, ale zawsze jest prawdziwym kapitanem drużyny. Dobro drużyny dla takich zawodników zawsze jest ważniejsze od własnej zdobyczy punktowej i to jest bardzo ważne dla dobrych stosunków w każdej drużynie.

Opowiedz jak układają się relacje z innymi żużlowcami w drużynie.

- W naszej drużynie panują przyjazne stosunki między żużlowcami. Najbardziej przyjaźnię się ze Slawkiem Giruckim i Andrzejem Korolewem. Zawsze miałem bardzo dobre stosunki z Polakami broniącymi naszych barw. Trochę gadam po polsku i nie mam żadnych kłopotów w dogadaniu.

Czy jest duża różnica pomiędzy pierwszą a drugą ligą?

- Różnica jest olbrzymia. W tym sezonie najważniejsze było utrzymanie się w pierwszej lidze i poznanie nieznajomych torów. To udało się. Zobacz jacy żużlowcy ścigali się na naszym torze! Ale nawet przy ich doświadczeniu nie wszystko im wychodziło na naszym torze. A nasza drużyna debiutowała na większości pierwszoligowych torów. W następnym sezonie będziemy mieli więcej doświadczenia i oczekuję na lepsze wyniki.

Źródło artykułu: