Półtora okrążenia (23): Wielka porażka żużla. Kulawy system nadzorczy w Ekstralidze

- W sprawie Wybrzeża i Włókniarza nie ma wygranych. Najbardziej niezrozumiały jest jednak system nadzorczy, który obowiązywał w Ekstralidze - pisze w swoim felietonie [tag=6431]Marta Półtorak[/tag].

Wielka porażka żużla. Kulawy system nadzorczy w Ekstralidze

Wynik spraw Wybrzeża Gdańsk i Włókniarza Częstochowa to wielka porażka polskiego żużla. Z jednej strony ktoś może powiedzieć, że stało się dobrze, bo respektujemy w ten sposób pewne przepisy. One funkcjonują zresztą nie od tego roku. Kontekst całej sprawy jest jednak szerszy. Trzeba pamiętać, że problem nie zaczął się pięć minut temu. Przez kilka lat ktoś zaciągał zobowiązania, a ktoś to nadzorował. Mimo wszystko, zadłużenie się pogłębiało.
[ad=rectangle]
Na całej sprawie stracili wszyscy - zawodnicy, kibice, stowarzyszenia. Nie ma się czym chwalić, bo nie ma wygranych. To jednak największa porażka Ekstraligi. Werdykt zapadł i od razu pojawiło się sporo komentarzy. Wszyscy obrzucają się nawzajem winą. Pan Tadeusz Zdunek twierdzi, że proponował zawodnikom i tak spore pieniądze. Stwierdził jednocześnie, że może dobrze byłoby ujawnić te sumy. Uważam, że taką drogą nie należy iść i to nie tylko w żużlu. Można dyskutować, czy wynagrodzenia były adekwatne do poziomu, który prezentował jeden czy drugi żużlowiec. Ktoś jednak papiery podpisał i zakładam, że nie miał wtedy pistoletu przy głowie. Obie strony wspólnie zgodziły się na takie a nie inne warunki.

W polskiej gospodarce obserwuję czasami coś dziwnego. Dwie strony się najpierw na coś umawiają, a później pojawia się myśl, że może jednak zapłacimy tylko 20 albo 30 proc., bo to i tak dużo. To nie jest w porządku. Plusem jest jednak to, że pan Zdunek w ogóle poczuwał się do jakiejkolwiek odpowiedzialności. To o nim dobrze świadczy.

Cała sytuacja jest bardzo nieciekawa. Jestem jednak przeciwna ujawnianiu zapisów umów. To nie są kwestie, o których powinniśmy dyskutować na forum publicznym. Można się zastanawiać, czy w całej sprawie winni są także zawodnicy, którzy podpisują co roku wirtualne kontrakty, wiedząc że istnieje niewielka szansa na ich wypełnienie. Oni przecież mają wiedzę, bo kontaktują się z kolegami, którzy w danym miejscu nie mieli we wcześniejszych latach wypłacanych środków. Mimo wszystko, założyli że tym razem będzie inaczej. Podziałała na nich magia liczb. Zostali uśpieni. Ktoś widział u kogoś innego kontrakt z sześcioma zerami i ginęło logiczne myślenie. Z drugiej jednak strony ktoś to zaproponował. Zawodnicy w jakimś stopniu ponoszą odpowiedzialność za to, co się wydarzyło. Gdy ktoś oferuje mi wysokiej klasy samochód za symboliczną kwotę, to powinna zapalić się lampa, że jest on albo kradziony, albo trefny. Trzeba mieć wyczucie.

W tym wszystkim jedna kwestia jest jednak najbardziej bolesna. Wszystkie kontrakty czytała Ekstraliga. Były także przeprowadzane audyty. Biegli oceniali działalność klubów. Organ zarządzający działał w sposób niepojęty. Jak można było nazwać jeszcze to licencją nadzorowaną? To jest totalna ignorancja wszystkiego. Żużlowiec miał prawo myśleć, że skoro taki rodzaj licencji został przyznany, to ktoś nad tym czuwa. Tak wskazuje sama nazwa...

Organy, które miały dbać o finanse, nie wywiązywały się wcale ze swoich obowiązków. Można teraz dyskutować, czy sprawiedliwy jest zapis, który zobowiązuje nowe podmioty do spłaty długów swoich poprzedników. Stowarzyszenie z Częstochowy zostało uwikłane w dziwną grę, w której nie było stroną. Każdego przepisu można jednak nadużywać. W całej dyskusji jest jednak coś bardziej istotnego. Gdyby organ nadzorujący normalnie wywiązywałby się ze swojej działalności, to do tego wszystkiego by w ogóle nie doszło. Tak naprawdę ten przepis, o którym mówimy nie byłby w ogóle potrzebny i stosowany. Mamy jednak kulawy i niewydolny system nadzorczy i to mogłoby doprowadzić do nadużyć. Miejsce spółki, która startowała w Ekstralidze, mogłoby zająć stowarzyszenie. Ono zaczęłoby wszystko od nowa i wywalczyło szybko awans. To wszystko jest chore. Szkoda, że po drodze ucierpiało wiele osób, które postępują w sposób uczciwy.

Marta Półtorak

Źródło artykułu: