Zeszły sezon był dla Wybrzeża Gdańsk bardzo trudny. Klub znad morza zmagał się ze sporymi kłopotami finansowymi. Mimo tego Leon Madsen zgodził się na jazdę w czerwono-biało-niebieskich barwach. - Wszyscy mówią, że jesteśmy zachłanni, ale to nieprawda. Niektórzy patrząc na kwoty w naszych kontraktach, zapominają ile ponosimy wydatków, by móc się ścigać. Zgodziłem się na jazdę, mimo zadłużenia, które nie było regulowane na bieżąco. Jestem jednak gotowy ponieść konsekwencje mojej naiwności - deklaruje Duńczyk na łamach serwisu sport.trojmiasto.pl.
[ad=rectangle]
26-latek ma żal do Polskiego Związku Motorowego o to, że nikt nie podjął z nim negocjacji w sprawie spłaty zaległości przez gdański klub. Zawodnik przyznaje, iż o wszystkim dowiaduje się z mediów. - Podobnie jak w przypadku polskich zawodników, nikt z PZM nie kontaktował się ze mną w sprawie zadłużenia Wybrzeża i ewentualnego dopuszczenia klubu do startów. Chciałbym przypomnieć, że już dawno zgodziłem się wypłatę tylko 40 procent należności, tyle że w jednej racie, bo kto da mi gwarancję, że klub za rok czy dwa znów nie wpadnie w tarapaty finansowe? W sezonie zgodziłem się na jazdę, mimo zadłużenia, które nie było regulowane na bieżąco. Jestem jednak gotowy ponieść konsekwencje mojej naiwności. Tymczasem dochodzą mnie słuchy, że PZM nawet nie omawiał z klubem kwestii spłaty zadłużenia wobec zawodników zagranicznych, a wyłącznie krajowych! To jest chora sytuacja, a najgorsze, że o wszystkim dowiaduję się z mediów.
Źródło: sport.trojmiasto.pl