Bezsilność pułkownika - historia powstania mistrzostw świata par

 / Na zdjęciu: zawody żużlowe sprzed lat (fotografia poglądowa)
/ Na zdjęciu: zawody żużlowe sprzed lat (fotografia poglądowa)

Marian Spychała i Paweł Mirowski byli już w końcowej fazie kariery. Nigdy nie mieli okazji reprezentować Polski na mistrzostwach świata i przywdziać plastronu z białym orłem.

W tym artykule dowiesz się o:

Nagle w środku sezonu 1970 roku przewodniczący GKSŻ, charyzmatyczny pułkownik Rościsław Słowiecki ogłosił: na półfinał mistrzostw świata par jadą rutyniarze: Mirowski i Spychała! W latach pięćdziesiątych turnieje w jeździe parami zyskały popularność w Szwecji. W 1954 roku rozegrano tam pierwsze krajowe mistrzostwa par. Na torze Kaparny Goeteborg najlepszy okazał się duet Dackarny Malilla, a jej liderem była wschodząca gwiazda szwedzkiego żużla Rune Sormander, który uzbierał aż 14 oczek. Ciekawostką jest fakt, że tamtego sezonu nie odbyły się indywidualne mistrzostwa Szwecji, a niejako w rekompensatę postanowiono rozegrać właśnie zawody parowe.
[ad=rectangle]
Początki mistrzostw nie były łatwe. W następnym roku na finał przyszło tylko 2500 widzów. Tymczasem indywidualny championat przykuł uwagę ponad trzynastu tysięcy widzów. Trudno było zgromadzić na starcie największe gwiazdy szwedzkiego żużla, które miały bardzo napięty terminarz startów. - Ove Fundin i kilku innych chłopaków startowało wtedy w lidze brytyjskiej. Dochodziły występy na innych odmianach żużla, liczne test mecze, a organizatorzy nie widzieli wielkiego zainteresowania zawodami par - mówi as tamtych lat Rune Sormander, który odznaczał się większym patriotyzmem niż inni i w głównej mierze oddawał się wyścigom we własnym kraju.

Król Ove

Wszystko zmieniło się w 1960 roku. Szwedzki żużel powoli rósł w siłę. Najlepszym tego dowodem był zdobyty tytuł indywidualnego mistrza świata przez Ove Fundina w 1956 roku. Ove w kolejnych sezonach za każdym razem był największym faworytem imprezy, ale nie miał szczęścia i wygrywali inni. Za coraz lepsze wyniki federacja szwedzka dostała w nagrodę organizację finału indywidualnych mistrzostw świata w 1961 roku. Tak dobiegł końca monopol Wembley. Wybór padł na Malmo, które leży na zachodnim wybrzeżu. Był to ukłon w stronę brytyjskich fanów, którzy nie musieli pokonywać całej Szwecji, aby obejrzeć finał. Stadion w Malmo był nowy i nowoczesny. Wybudowano go z okazji mistrzostw świata w piłce nożnej w 1958 roku. Na tych mistrzostwach swój piłkarski kunszt objawił światu młody czarodziej z Brazylii - Pele.

Zanim najlepsi zawodnicy globu mieli rozstrzygnąć pomiędzy sobą, kto z nich jest najlepszy na sezon 1961, należało przetestować nawierzchnię w Malmo. Finał krajowych duetów był dobrym sprawdzianem. Zawody specjalnie zaplanowano na tydzień po finale drużynowych mistrzostw świata, który Szwedzi wygrali. Była więc okazja do celebracji sukcesu i dodatkowego zainteresowania zawodami widzów. Organizatorzy liczyli, że kolejnym smaczkiem być może będzie przywitanie nowego indywidualnego mistrza świata, bowiem dzień wcześniej finał światowy rozgrywano na Wembley. Wszystkie plany udało się zrealizować. Na stadion prosto z Empire Stadium przybył nowy król światowego speedwaya i był to oczywiście Ove Fundin, który w morderczym pojedynku okazał się minimalnie lepszy od Ronniego Moore'a i Petera Cravena. Fundin w Malmo również jeździł jak w transie i do spółki z Bengtem Branneforsem pokonał murowanych faworytów do zwycięstwa - duet Vargarny (Ole Nygren i Bjorn Knutson).

Brytyjski bodziec

Wszystkie sprzyjające okoliczności z 1960 roku sprawiły, że postanowiono na stałe wprowadzić do szwedzkiego kalendarza mistrzostwa par. W ramach nowych rozgrywek w latach 60-tych wielokrotnie dochodziło do ważnych i zaciętych pojedynków największych szwedzkich gwiazd, których rodzima publiczność pragnęła oglądać, bo na co dzień najlepsi jeździli na Wyspach, a liga szwedzka liczyła sobie zaledwie kilka kolejek.

Na wiosennym posiedzeniu FIM w Genewie w 1968 roku przedstawiciel szwedzkiej federacji Carl Gustaw Ringblom, który dwa lata wcześniej został członkiem Stałej Podkomisji Wyścigów Torowych (SSCTR) zgłosił propozycje rozgrywania mistrzostw świata par na szczeblu światowym. Rozgrywki o tytuł indywidualnego mistrza świata miały swoją niepodważalną markę. Dużym sukcesem również cieszyły się zmagania o tytuł najlepszej drużyny narodowej, które rozgrywano od 1960 roku. Dotychczasowe sukcesy organizacyjne nie zadowalały działaczy, którzy szukali czegoś innego.

Pomysłodawca mistrzostw świata par Carl Gustaw Ringblom w rozmowie ze swoim asem Fundinem. Koniec lat 60-tych
Pomysłodawca mistrzostw świata par Carl Gustaw Ringblom w rozmowie ze swoim asem Fundinem. Koniec lat 60-tych

Główna bolączka wspomnianych konkurencji polegała na niewielkich różnicach taktyki walki. Różnica polegała jedynie na sumowaniu punktów różnej ilości zawodników w poszczególnych biegach, w których żużlowcy walczyli miedzy sobą pojedynczo (format drużynówki, to klasyczny 16 biegowy czwórmecz). Zdaniem nowatorów rywalizacja zespołowa powinna nosić cechy działania zespołowego i powinna opierać się na współpracy członków ekipy. Mistrzostwa par były także próbą wciągnięcia w międzynarodowe rozgrywki Brytyjczyków. W latach 60-tych Anglosasi żeby mieć większe szanse pokonać największych rywali postanowili połączyć siły i występować tylko pod szyldem jednej reprezentacji Wielkiej Brytanii. Mimo tego regularnie przegrywali ze Szwedami, a nawet z Polakami. Porażki powodowały, że nieco odpuszczali te zawody i poddawali w wątpliwość rangę drużynówki twierdząc, że jedynie zawody indywidualne mają odpowiednią rangę. Zawody par miały być dla Brytyjczyków nowym bodźcem i okazją do pokonania Polaków i Szwedów, bowiem w szeregach krajów Wspólnoty Brytyjskiej nie brakowało prawdziwych tuzów. Dzięki parowym rozgrywkom zapoczątkował się bardzo ważny proces, który miał olbrzymie znaczenie w układzie sił światowego żużla w kolejnej dekadzie. Nowa Zelandia, Szkocja, Australia i Anglia przestały startować pod jednymi barwami Zjednoczonego Królestwa i żużlowa mapa stała się ciekawsza i mniej skostniała niż do tej pory. Z perspektywy czasu można ocenić, że zabieg się udał. Od samego początku mistrzostw brytyjscy żużlowcy odgrywali w nich ważną rolę.

Otwarcie dla Szwedów

1 września 1968 roku udało się zorganizować w zachodnioniemieckiej miejscowości Kempten pokazowy turniej par. Któż inny mógł wygrać, jak nie pomysłodawcy, czyli Szwedzi. Mieszanka rutyny z młodością okazała się najlepszym przepisem na sukces i Ove Fundin oraz młody Torbjorn Harryson, który zaliczał sezon życia, mogli odbierać zasłużone gratulacje. Tego dnia zgubili tylko jeden punkt na rzecz niemieckiej pary i zgromadzili 24 punkty. Szwedzi zostawili w pokonanym polu Brytyjczyków (Geof Mudge, Ray Wilson) i Norwegów (Odd Fossengen i Oyvind. Berg). Nie liczyli się Duńczycy i dwie pary RFN. W zawodach nie brały udziału państwa z bloku socjalistycznego. Miało się to zmienić w następnym sezonie.

Tym razem finał poprzedziły dwa półfinały światowe. Eliminacje podzielono na dwie grupy. Strefa pod kuratelą ZSRR i reszta świata. Z tej pierwszej grupy z enerdowskiego Meissen awans wywalczyły duety Czechosłowacji, gospodarze i Bułgarzy. W zawodach nie wzięli udziału Polacy, co było wielką niespodzianką.

Ove Fundin w barwach Kaparny Goeteborg. Połowa lat 60-tych
Ove Fundin w barwach Kaparny Goeteborg. Połowa lat 60-tych

"Międzynarodowe mistrzostwa FIM najlepszych par" taką oficjalnie nosił nazwę finał, który rozegrano 25 września 1969 roku w Szwecji (Sztokholm). Nikt nie dopuszczał myśli, aby zwyciężył ktoś inny niż gospodarze, ale sport i życie lubi płatać figle. - Ronnie złamał nogę i przedwcześnie zakończył sezon. Barry wywalczył ze mną awans w półfinale, ale powiedział, że do Szwecji nie pojedzie dopóki tamtejsze media nie przeproszą go za potraktowanie nie fair po zeszłorocznym finale na Ullevi. W tym układzie do pomocy miałem Boba Andrewsa, który po wyjeździe na antypody w 1962 przyjął obywatelstwo Nowej Zelandii. Później wrócili do ligi brytyjskiej i był to wciąż grajek na 8-9 punktów w lidze - wspomina Mauger, który tego dnia jeździł wybornie i zdobył komplet 18 punktów. Niewiele ustępował mu Andrews, który zapisał na koncie 10 punktów. Przy tak doskonałej formie przeciwników musiał spasować nawet Ove Fundin. Wraz z Gote Nordinem uzbierali o jeden punkt mniej niż para Mauger-Andrews. Sensacja! Sukces frekwencyjny i organizacyjny sprawił, że światowe władze więcej się nie namyślały i od następnego sezonu mistrzostwa par miały wejść do oficjalnego kalendarza mistrzostw.

Powrót Jamesa Deana

Drugoligowi zawodnicy Stali Rzeszów i Gwardii Łódź mieli udać się na zawody do jugosłowiańskiego Maribora, gdzie polska para miała walczyć o przepustki do pierwszego oficjalnego finału światowych duetów. Nasi czołowi działacze z Rościsławem Słowieckim na czele w dalszym ciągu nie mieli przekonania do tej konkurencji. Na próby wdrożenia parowych turniejów spoglądano sceptyczne. Zresztą sternik polskiego żużla ogólnie słynął z bardzo konserwatywnego podejścia do życia. Dlatego też nie zgadzał się na występy naszych żużlowców m.in. na turniejach Zlatej Prilby w Pardubicach, ponieważ tam rywalizacja odbywała się w szóstkę. Stąd też do Maribora wysłano drugoligowych rutyniarzy, którzy w domyśle mieli odpaść i rozwiązać "problem" działaczy. Spychała z Mirowskim spłatali sporego psikusa, zajęli drugie miejsce i udowodnili, że wszelkie zakulisowe zagrywki są na dalszym planie, a najważniejsza jest namiętność do czystej sportowej rywalizacji. Mimo, że na głowie obydwu pojawiał się szron dojrzałości, to w sercach obydwu naszych reprezentantów ciągle kwitł żużlowy maj. "Występek" naszych reprezentantów już na tyle rozzłościł pułkownika, że na finał w szwedzkim Malmo nie wysłał nikogo. Miejsce Polaków zajęła para z Danii, która nie została sklasyfikowana. FIM nie dawał za wygraną naszym działaczom. W ramach zachęty i "przeproszenia" się Polaków z najmłodszymi mistrzostwami postanowiono przyznać organizację finału w 1971 roku polskiej federacji!

Marian Spychała
Marian Spychała

Tymczasem w pierwszym historycznym finale Ivan Mauger ponownie był górą nad Ove Fundinem. Jak się później okazało była to ostatnia okazja do zdobycia złotego medalu w parach przez Szweda. Szansy nie zmarnował inny as dekady lat 50-tych Ronnie Moore. Nie mniej słynny Mirac był największą gwiazdą turnieju. - To zabawne, ale gdy zdobyłem swój pierwszy tytuł mistrza świata i wróciłem zimą w rodzinne strony wszyscy nieco lekceważyli mój sukces i powtarzali, że to nic wielkiego. Dopiero gdy zdobyłem tytuł w parach wspólnie z Moorem ludzie zaczęli traktować mnie jak prawdziwego mistrza. Po tej historii uzmysłowiłem sobie jak wielką postacią był Ronnie - podkreśla Mauger. Finał w Malmo był przypomnieniem lat świetności nowozelandczyka, który był dominatorem lat 50-tych. Gdy był u szczytu sławy i formy w 1957 odstawił żużel na rzecz wyścigów samochodowych (w latach 51-56 miał najwyższą średnią w lidze brytyjskiej mając 18-23 lat). Drugi raz odszedł od żużla, gdy przydarzyła mu się poważna kontuzja nogi w 1962 roku. Wrócił na antypody i zajął się pokazami motocyklowymi w tzw. beczce śmierci. Moore potrafił być na topie na przestrzeni ponad 20 lat (1950-1972). Z czego na 8 lat w zasadzie odszedł od żużla (57-58, 63-68). Ronnie różnił się od swoich dwóch sławnych kolegów Maugera i Briggsa, którzy byli mniej utalentowani, ale bardziej pracowici. Na pierwszym miejscu stawiali rodzinę, profesjonalizm, żużel i pieniądze. Ronnie to bardziej niespokojny duch. Gwiazdor z rzeszą fanatyków i fanek, którego ciągnęło do różnych motoryzacyjnych przygód w poszukiwaniu adrenaliny. Buntownik z nieodłącznym papierosem w ustach, czarną skórzaną kurtką i fryzurą zaczesaną do tyłu. Wypisz wymaluj James Dean światowego żużla.

Grzegorz Drozd

Komentarze (6)
avatar
RECON_1
30.03.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Oj brakuje w SF wlanie takich artykulow z historii speedwaya, kiedys bylo ich wiecej a teraz dosc sporadycznie sie pojawiaja. 
avatar
Miszcz666
28.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
hm czekam na kolejne czesci. Zobaczcie jaki zuzel byl nieskomplikowany. Zadnych kombinacji lewizn i twardoglowych dzialaczy. 
avatar
malin1976
28.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Za 20 lat czekam na tekst w stylu : zróbmy sobie 3 ligi po 8 drużyn z 7 meczykami u siebie - będziemy potęgą w speedwayu . Słynne słowa za kulisami pewnych obrad wypowiedziane przez Szymana do Czytaj całość
wermalen
28.03.2015
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Czemu pan Drozd tak mało pisze? Jego teksty są genialne! 
avatar
Maciula87
28.03.2015
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
No nareszcie jakiś ciekawy artykuł... Plus dla autora...