Ostatnie tygodnie dla Dawida Stachyry były pełne zawirowań. W zimowym okienku transferowym "Davidoff" postanowił związać się kontraktem z Włókniarzem Częstochowa, który miał występować w rozgrywkach Polskiej 2. Ligi Żużlowej. Lwy ostatecznie nie otrzymały licencji z powodu braku porozumienia z polskimi seniorami startującymi rok temu w będącej odrębnym podmiotem spółce CKM Włókniarz, a Stachyra pozostał bez klubu.
[ad=rectangle]
25 kwietnia na stadionie w Częstochowie odbyły się pierwsze w tym roku zawody żużlowe, które na trybuny przyciągnęły sporą liczbę kibiców. Zarówno fani pod Jasną Górą, jak i sam zawodnik nie ukrywają żalu z powodu braku Włókniarza w rozgrywkach ligowych. - Jest żal, bo tak naprawdę ucierpiało duże środowisko i jednostka. Ucierpiałem ja, bo od początku były rozmowy i miałem kontrakt podpisany. W pewnym momencie zostałem w kropce i bez niczego. Dopiero w ostatnich dniach udało się porozumieć z KSM Krosno i mam przynależność klubową. Nie wiem jak to określić, bo serce się kraja, gdy się patrzy na ten piękny stadion i na to ile serca i pieniędzy włożyli ludzie, z prezesem Michałem Świącikiem, w budowanie tego. Niestety, nie było im dane, by klub poprowadzić w tym roku. Jest mi ich bardzo szkoda - przyznał Stachyra.
Zawodnik KSM Krosno w Memoriale Bronisława Idzikowskiego i Marka Czernego zajął szóstą lokatę, a na swoim koncie zapisał 9 punktów. Po zawodach Stachyra był zadowolony ze swojego występu. - Występ oceniam na czwórkę z plusem. W dwóch pierwszych biegach nie mogliśmy znaleźć optymalnej prędkości, a później już było naprawdę dobrze. Robiliśmy mądre korekty i to jest najważniejsze. Motocykl, na którym jeździłem spisuję się bardzo dobrze i jestem z niego zadowolony. Jak na poziom kłopotów, jakie ostatnio mnie złapały, to takie dobre ściganie w takim towarzystwie jest dla mnie bodźcem do lepszej pracy. Powraca wiara w siebie, bo zacząłem w miarę dobrze - stwierdził Stachyra.
W dniach poprzedzających częstochowski memoriał Stachyra miał okazję trenować tylko na torze w Rzeszowie. - Z racji wielu zawirowań, jakie w ostatnich tygodniach się pojawiły, jak choćby nie dopuszczenie Włókniarza do ligi, moja sytuacja była niewiadoma. Wszystko się opóźniło i byłem po trzech treningach, a memoriał był moim pierwszym ściganiem spod taśmy w oficjalnych zawodach. Wszystko jest poremontowane i musimy się nauczyć tych motocykli, by wiedzieć co potrzebują i jak je dopasować. Były to pierwsze jazdy poza Rzeszowem więc to też była jakaś nowość - ocenił Stachyra.
W obliczu braku licencji dla Włókniarza wszyscy seniorzy i obcokrajowcy, którzy związali się z Lwami, zostali zwolnieni z przynależności klubowej i musieli szukać nowych pracodawców. Część z nich zadeklarowała, że w przyszłym sezonie ponownie może podpisać umowy z częstochowskim klubem. - Dopiero się zaczął sezon i jest to temat nie na tę chwilę. Mam duży sentyment dla prezesa Świącika. Jest to człowiek, który zaufał mi i któremu ja zaufałem. Oczywiście sprawa jest otwarta. Szkoda, że to nie wyszło w tym sezonie. Takie były plany, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Częstochowa musi takimi zawodami przypominać się kibicom, żeby nie dać zapomnieć o sobie w środowisku żużlowym. Jak na takie zawody kibice dopisali. Widać, że jest głód i zapotrzebowanie na żużel w Częstochowie. Wszystko jest na plus, tylko teraz trzeba rok odczekać i mocno ruszyć w kolejnym sezonie - zakończył zawodnik KSM Krosno.