Toruńskie zawody zakończyły etap eliminacji do cyklu Speedway European Championships. W stawce europejskiego czempionatu jest już trzynastu zawodników, a organizatorzy nominują jeszcze dwóch kandydatów do stałych dzikich kart. Challenge pokazał, że jednym z faworytów całego cyklu z pewnością będzie Artiom Łaguta.
[ad=rectangle]
Rosjanin w Toruniu był bezkonkurencyjny. Po drugiej serii startów "Tiomka" i Piotr Protasiewicz jako jedyni nie zaznali goryczy porażki. Obaj zmierzyli się ze sobą w gonitwie jedenastej i to był jedyny moment, w którym Rosjanin czuł oddech rywala na plecach. - Moim kluczem do zwycięstwa były dzisiaj dobre starty. To mi się udawało, a na trasie nie popełniałem błędów. Przypasował mi ten tor i w momencie, gdy pierwszy złożyłem się w łuk, wiedziałem jak jechać, żeby rywale nie wcisnęli mi się pod łokieć czy pod bandą - wytłumaczył tuż po dekoracji Łaguta.
Zawody na Motoarenie i możliwość treningu mogą być dla siódemki szczęśliwców swego rodzaju handicapem przed 1. rundą SEC, która za dwa tygodnie także zostanie rozegrana w grodzie Kopernika. Wynik "Tiomki" sugeruje, że będzie on jednym z głównych faworytów inauguracji mistrzostw Europy. - Naprawdę tor był dzisiaj dla mnie rewelacyjny. Jak organizatorzy przygotują taką samą nawierzchnię na 1. rundę SEC, to będę naprawdę zadowolony. Szczególnie spodobał mi się ten tor na początku zawodów. Przez pierwsze trzy serie był on bardzo dobry do ścigania, a później trochę się wysuszył i nie zawsze szeroka trzymała - powiedział.
Młodszy z braci Łagutów do turnieju podszedł bardzo skoncentrowany. Nie da się jednak ukryć, że żużlowcy startujący w piątek w Toruniu mieli nieco ułatwione zadanie. Kontuzji bowiem nabawili się Piotr Pawlicki i Leon Madsen, którzy byli w stanie zawalczyć o czołowe lokaty. - W sporcie nigdy nie można być niczego pewnym na sto procent. Nie można jednak ukryć, że te zawody mogły być dużo trudniejsze. Gdyby dzisiaj byli z nami Piotrek i Leon, to musielibyśmy ich zaliczyć do grona faworytów, a wtedy w czołówce byłoby dużo ciaśniej. Wielka szkoda, że zanotowali te upadki i musieli sobie odpuścić - zakończył Artiom.